Wszyscy znamy historie ludzi, którzy szybko awansowali na drabinie społecznej. Z najnowszych badań jednak wynika, że nasz życiowy sukces i status społeczno-ekonomiczny zależą przede wszystkim od statusu naszych przodków - i to nawet do... 15 pokoleń wstecz.

Większość ludzi w większości krajów na świecie marzy o systemie, w którym urodzenie nie ogranicza i nie determinuje statusu społecznego i ekonomicznego. Jak dotąd jednak żadnemu krajowi nie udało się osiągnąć takiego stanu, choć pewne państwa są bliższe realizacji tego celu.

W zakresie tzw. ruchliwości społecznej (czyli możliwości degradacji lub awansu na drabinie społecznej) napisano już wiele, wciąż tworzy się nowe statystyki. Pojawiają się nowe pomysły na to, jak przezwyciężyć międzypokoleniowe bariery w zakresie możliwości wspinania się po drabinie społecznej. Niestety, nowe badania ze Szwecji pokazują, że problem jest znacznie większy, niż przypuszczano, a opracowanie skutecznych rozwiązań może być jeszcze trudniejsze.

Większość badań z tego obszaru skupia się na tym, w jakim zakresie status i dochody pokolenia dzieci są powiązane ze statusem i dochodami pokolenia rodziców - czyli bierze pod uwagę najczęściej tylko dwa pokolenia. Gregory Clark w swojej pracy pt.: "The Son Also Rises: Surnames and the History of Social Mobility," sugeruje, że podejście takie ma swoje ograniczenia. Otóż Clark przyjrzał się nazwiskom oraz statusom społecznym nie w perspektywie lat, ale w perspektywie wieków i okazało się, prapraprawnukom elit powodziło się znacznie lepiej niż prapraprawnukom osób z niższych klas. Dodatkowo wymazanie dziedzictwa wysokiego statusu swojej rodziny trwa od 10 do 15 pokoleń (przyjmuje się, że nowe pokolenie rodzi się średnio co 30 lat – przyp. red.). Oznacza to, że status socjo-ekonomiczny jest niezwykle trwały i odporny na większość socjo-ekonomicznych przełomów, a nawet rewolucji, które zmieniają układ klasowy w społeczeństwie.

Tezy Gregory’ego Clarka były przedmiotem krytyki, ale ostatecznie ich nie obalono. Nowe badania ze Szwecji idą w tym samym kierunku, w którym poszedł Clark. Szwedzcy badacze przyjrzeli się członkom rodzin w perspektywie wielu pokoleń i odkryli, że ruchliwość międzypokoleniowa w zakresie finansowym jest niższa niż mogą to sugerować badania wykonane na podstawie tylko dwóch pokoleń – rodziców i dzieci. Wyniki tych badań są tym bardziej wymowne, że przeprowadzono je w Szwecji, czyli w kraju uchodzącym za egalitarny raj, który prowadzi wiele polityk wyrównujących statusy społeczno-ekonomiczne.

Reklama

Dlaczego tak się dzieje? Każda bogata rodzina ma wśród swoich członków kilka biednych osób. Pomimo, że te osoby mogą mieć niskie dochody w porównaniu do ich kuzynów, to wciąż posiadają duży kapitał społeczny. Ich bogaci kuzyni są dla nich wzorem, który mogą naśladować w swoim życiu. Dziecko hipisa z San Francisco, którego rodzice byli lekarzami, prawdopodobnie będzie miało mniejsze problemy, aby dostać się do szkoły medycznej, niż dziecko robotnika budowlanego, którego ojciec pracował również na budowie. Zatem branie pod uwagę tylko dwóch pokoleń sprawia, że gubi się dziedzictwo społeczno-kulturowe, nawet jeśli odziedziczony po rodzicach majątek nie jest duży.

Wyniki tych badań wskazują, że wysoka ruchliwość społeczna w krajach, takich jak Kanada czy państwa skandynawskie, może być w pewnym sensie iluzją. Wysokie podatki i bardzo silna sieć zabezpieczeń społecznych do pewnego stopnia obniżają koszty dla wyższej klasy średniej, która decyduje się na mało lukratywne kariery. Niemniej ludzie ci nie opuszczają klasy, w której się urodzili – nawet jeśli ich dochody są stosunkowo niskie. Ich dzieci wciąż na starcie będą dysponowały przewagą klasową, dzięki której będą miały więcej wyborów niż inni na drabinie społecznej.

Oczywiście nie jest to argument przeciw skandynawskiej sieci zabezpieczenia społecznego, ale swego rodzaju ostrzeżenie, że statystyka ma swoje granice. Dbamy o adekwatny poziom dochodów, ponieważ dochody dają nam możliwość dokonywania wyborów. Przy pomocy transferów socjalnych możemy rozwiązać problem nierówności dochodowych, ale nie rozwiążemy problemu hierarchii klasowej, od której zależą szanse na dobrą edukację i karierę.

Co wynika z tych badań? Po pierwsze, że redystrybucja ma jeszcze większe uzasadnienie – ponieważ nie można powiedzieć, że to co masz, zawdzięczasz tylko swojej pracy i dochodom, ale przede wszystkim swojej rodzinie i klasie, w której się urodziłeś.

Poza tym, jeśli historia rodziny jest tak ważną determinantą sukcesu finansowego w przyszłości, a status socjo-ekonomiczny w tak znacznej mierze dziedziczny, to jest to także dowód na to, że dzisiejsza dyskryminacja dochodowa wynika nie tyle z zachowań jednostek, ile z kompleksowych systemów społecznych, które reprodukują od wieków podział klasowy.

Oczywiście wszyscy chcielibyśmy, aby rzeczywistość wyglądała inaczej, ale uświadomienie sobie tego i zdefiniowanie problemu jest dobrym początkiem.

>>> Polecamy: Najbogatsze rodziny z XV-wiecznej Florencji po prawie 600 latach wciąż są najbogatsze