Bez porozumienia zakończyły się w piątek wieczorem w Brukseli trójstronne rozmowy o dostawach gazu między Rosją i Ukrainą przy udziale Komisji Europejskiej. Wiceszef KE Marosz Szefczovicz podkreślił jednak, że nastąpił postęp w negocjacjach.

W wydanym przez wszystkie strony bardzo krótkim wspólnym oświadczeniu napisano jedynie, że podczas rozmów wszyscy byli zaangażowani, by ściśle współpracować w celu zapewnienia przepływu gazu z Rosji na Ukrainę i tranzytu do UE. Rozmowy mają być kontynuowane "na wszystkich poziomach".

"Nastąpił znaczący postęp, jeśli chodzi o kwestie sprzedaży i zakupu gazu, ale wciąż jest praca do wykonania" - oświadczył Szefczovicz. Komisja Europejska zaoferowała swoją gotowość do zorganizowania trójstronnego spotkania jeszcze raz.

W pertraktacjach w Brukseli brali udział ministrowie energetyki Rosji i Ukrainy, Aleksandr Nowak i Ihor Nasalik; Gazprom był reprezentowany przez wiceprezesa Aleksandra Miedwiediewa, a ukraiński Naftohaz przez jego szefa Andrija Kobolewa.

Ukraina od ponad roku nie kupuje gazu od Rosji sprowadzając go przez połączenia rewersowe z krajów zachodnich. Interkonektory nie są jednak na tyle wydajne, by odpowiednio napełnić magazyny na gaz, do których trzeba sięgać w czasie sezonu grzewczego, gdy sam import nie wystarcza na pokrycie potrzeb.

Reklama

Obecnie w podziemnych magazynach na Ukrainie znajduje się około 13 mld metrów sześciennych błękitnego paliwa i według przewidywań Komisji do stycznia stan ten spadnie do 12 mld metrów sześciennych. Bruksela obawia się, że dalszy spadek mógłby zagrozić dostawom tranzytowym z Rosji do UE przez Ukrainę.

Dlatego Szefczovicz od dawna zabiegał o zorganizowanie trójstronnych rozmów, które mają dać dodatkową pewność prawną i polityczną, że wszystkie strony: dostawca, odbiorca i kraj tranzytowy (Rosja i Ukraina i UE) będą odpowiednio współpracować.

Jak informowały źródła PAP w KE w piątek negocjowane był trzy kwestie. Pierwsza to cena za rosyjski gaz dla Ukrainy, druga - punkt dostaw, a trzecia - jak rozwiązać problem przedpłat za dostarczany surowiec.

Szef Naftohazu mówił we wtorek cytowany przez agencję Interfax-Ukraina, że jego kraj mógłby wznowić odbiór gazu z Rosji pod warunkiem, że otrzyma korzystną ofertę cenową, a z kontraktów z Gazpromem zniknie zasada "bierz albo płać".

Dodatkowo Kijowowi zależy na tym, by paliwo było dostarczane z pominięciem zajętych przez prorosyjskich separatystów obszarów Donbasu na wschodzie kraju.

Trzecią kwestią jest zapłata za surowiec. Gazprom chce wysyłać gaz tylko za przedpłatą, co jest problematyczne z punktu widzenia ukraińskiego prawa. Pieniądze na rachunki są z opiewającego na 500 mln USD kredytu z Banku Światowego, więc ten aspekt - zdaniem rozmówców PAP - nie powinien być problemem.

Największą trudnością jest wynegocjowanie odpowiedniej ceny. Rosjanom teraz mniej zależy na wynegocjowaniu porozumienia, bo po zawartym 30 listopada porozumieniu o ograniczeniu wydobycia przez OPEC w górę zaczęły iść ceny ropy naftowej. A ceny gazy są z nimi powiązane. "Rosja ma interes, żeby dobić targu w styczniu, bo też potrzebują pieniędzy z dostaw na Ukrainę, a Ukraina chciałaby mieć porozumienie przed końcem roku" - mówił rozmówca PAP z KE.

25 listopada po spotkaniu wiceszefa KE i rosyjskiego ministra energii ten drugi przekonywał, że cena gazu rosyjskiego dla Ukrainy jest niższa o ok. 15-30 dolarów za 1000 metrów sześciennych niż w UE i jest konkurencyjna. Nowak poinformował ponadto, że Rosja może dostarczyć Ukrainie dodatkowe 1,5-4 mld metrów sześciennych surowca.

W listopadzie 2015 r. Ukraina przestała kupować gaz z Rosji, dając pierwszeństwo korzystniejszym cenowo dostawom z Zachodu. Przed wakacjami Naftohaz zwrócił się do Gazpromu o wznowienie dostaw, ale pod warunkiem zaoferowania dobrej ceny.