Śląsk stanie jeszcze przed świętami, jeśli załogi kopalń, które mają być zlikwidowane połączą siły. Protesty mogą wymknąć się spod kontroli.

Protestujące przeciwko likwidacji swoich zakładów załogi kopalń Krupiński i Makoszowy otrzymały pełne poparcie NSZZ „Solidarność”.

– To początek rozwodu z PiS – przyznają związkowcy. Jeśli protesty „zejdą pod ziemię” i zastopują pracę, nie wyjedzie węgiel wart dziesiątki mln zł. Zatrzymanie wydobycia na dobę
w jednym zakładzie oznacza ok. 1,5–2 mln zł utraty przychodów. Problem może dotyczyć wszystkich spółek węglowych na Śląsku. Nim zaczną się okupacje kopalń, górnicy planują
pikiety pod biurami i domami posłów PiS oraz głodówkę, ale też uliczne marsze na Śląsku i przyjazd do Warszawy. Szczegółów nie zdradzają, mówią, że to„świąteczna niespodzianka”.

Jak ustaliliśmy, już w piątek w Zabrzu odbędzie się pierwsza demonstracja. Potem będą w kolejnych śląskich miastach. Wcześniej, bo w czwartek, górnicy pojawią się w Sejmie – na razie pokojowo, podczas obrad parlamentarnego zespołu ds. górnictwa.

Związkowi liderzy dwóch przeznaczonych do likwidacji kopalń (Krupiński i Makoszowy) rozmawiają o ogólnym strajku z kolegami z innych zakładów planowanych do zamknięcia w 2017 r. Chodzi m.in. o Śląsk i Sośnicę. – Chcemy, by wsparli nasi górnicy z niezagrożonych placówek, i mieszkańcy Śląska. Ludzie wyjdą na ulice – zapewnia Jerzy Hubka, wiceszef Związku Zawodowego Górników w Polsce.

Reklama

Wczoraj zabrzańscy samorządowcy byli w Warszawie na rozmowach dotyczących kopalni Makoszowy, ostatniej czynnej w ich mieście. A 150-osobowa delegacja górników spaliła
opony w Bytomiu przed siedzibą Spółki Restrukturyzacji Kopalń, w której od półtora roku funkcjonuje zakład. – Koledzy z Krupińskiego i Makoszów mają nasze pełne wsparcie. To żółta kartka dla rządu – mówi Piotr Bienek, wiceprzewodniczący „S” w Katowickim Holdingu Węglowym. I pokazuje wyniki za listopad: 17,69 zł zysku na każdej tonie węgla. Z naszych informacji wynika, że likwidacja Śląska planowana jest na czwarty kwartał 2017 r. Podobnie jak Wujka, który ma być kopalnią badawczą. – Napięcie jest ogromne, sytuacja może się wymknąć spod kontroli – ostrzega Bienek.

– Okłamują nas, mamiąc gwarancjami pracy w innych zakładach. Obdzwoniliśmy je i w wielu nikt nic nie wie na temat przyjęć naszych ludzi – twierdzi Marek Jóźwiak, związkowiec z Makoszów.

Zgodnie z decyzją Komisji Europejskiej Makoszowi mogą korzystać z dopłat do strat produkcyjnych jedynie do końca 2016 r. A te wyniosły tylko w tym roku 130 mln zł (w sumie ok. 260 mln zł). W listopadzie Bruksela zatwierdziła 8 mld zł pomocy publicznej na likwidację kopalń. Plan zakłada zamknięcie sześciu – w całości lub w części – w 2017 r. Solidarność domaga się upublicznienia przez resort energii dokumentu notyfikacyjnego.