"Washington Post" powołuje się na przedstawicieli amerykańskich władz, którzy zapoznali się z informacją szefa CIA Johna Brennana przekazaną w mijającym tygodniu podwładnym.

Według tej informacji trzej szefowie amerykańskich służb są zgodni co do "skali, natury i celów rosyjskich ingerencji" w proces wyborczy. Przeczy to twierdzeniu niektórych kongresmenów sugerujących, że FBI nie podziela analizy CIA, jaka została przekazana wcześniej w grudniu części senatorów USA podczas briefingu za zamkniętymi drzwiami.

“Washington Post” przypomina, że sam Trump konsekwentnie odrzucał twierdzenia, że Rosja pomogła mu w wygranej.

9 grudnia wieczorem "Washington Post" poinformował o tajnej analizie CIA, według której celem rosyjskiej interwencji było zwycięstwo Trumpa w wyborach 8 listopada, a nie tylko podważenie zaufania do amerykańskiego systemu wyborczego. Mowa jest tam o osobach "dobrze znanych środowisku wywiadowczemu", które brały udział w operacji "zwiększenia szans wyborczych Trumpa i zaszkodzenia Clinton".

Reklama

Doniesienia te podważył także osobiście sam prezydent elekt Donald Trump w opublikowanych w poniedziałek tweetach. "Czy wyobrażacie sobie, co by było, gdybyśmy MY w przypadku przeciwnego wyniku wyborów próbowali grać kartą Rosji/CIA? Zostałoby to nazwane teorią spiskową!" - napisał Trump na Twitterze.

Następnie dodał: "O ile nie złapie się +hakerów+ na gorącym uczynku, bardzo trudno jest ustalić, kto hakował. Dlaczego nie zostało to wyciągnięte przed wyborami?".

Ironiczne komentarze Trumpa, które bagatelizowały problem, nie przekonały co najmniej trzech przedstawicieli amerykańskiego wywiadu, którzy powiedzieli w czwartek agencji Reutera, że "nie byłoby niczym dziwnym, a wręcz mieści się w rosyjskiej kulturze politycznej, że Władimir Putin w jakiś sposób nadzorował te działania".

Podobną opinię wyraził również w czwartek doradca Baracka Obamy ds. bezpieczeństwa Ben Rhodes, który ocenił w wywiadzie dla stacji MSNBC, że "sprawy o takich konsekwencjach nie mogłyby się wydarzyć bez osobistej wiedzy Władimira Putina".

Agencje przypominają, że afera z ingerencją rosyjskich hakerów zatacza coraz szersze kręgi, znacząco wykraczając poza dotychczasowe oskarżenia administracji USA, według której hakerzy działający na zlecenie Moskwy włamali się do serwerów Krajowego Komitetu Partii Demokratycznej (DNC) i przekazali wykradzione dokumenty portalowi WikiLeaks.