- Zgodnie z obowiązującym prawem w grudniu 2016 roku PKO Bank Polski przekazał do Urzędu Pracy m. st. Warszawy zawiadomienie, że liczba pracowników Banku, którzy w 2017 roku mogą być objęci zwolnieniami wyniesie maksymalnie 950 osób na terenie całego kraju – informuje Lidia Sosnowska z departamentu komunikacji korporacyjnej w PKO BP. – Dla większości z nich bank będzie miał propozycje zatrudnienia na zmienionych warunkach. Ewentualne zwolnienia będą zatem w większości przypadków wynikiem nieprzyjęcia przez pracowników nowych warunków pracy np. w zakresie rodzaju pracy lub miejsca jej świadczenia – dodaje.

W końcu listopada w PKO BP było ok. 25,5 tys. etatów. Przed rokiem bank zapowiadał, że może pozbyć się nieco ponad 800 osób. – Większość etatów podlegała odtworzeniu w innych lokalizacjach lub stanowiska pracy zmieniały swój charakter (np. uniwersalizacja funkcji). Między innymi dlatego w 2016 roku poziom zwolnień był zdecydowanie niższy od planowanego – zrealizowano około 1/3 zwolnień w stosunku do planów zakładanych na początku roku – zaznacza przedstawicielka PKO BP.

Z redukcjami muszą się liczyć również pracownicy Raiffeisen Bank Polska. Johann Strobl, powołany niedawno na szefa Raiffeisen Bank International, ocenił we wtorek w rozmowie z dziennikarzami, że duże zwolnienia są nieuniknione. Powód? Obecnie wskaźnik kosztów do dochodów w polskiej filii Raiffeisena przekracza 70 proc. Ma spaść poniżej 55 proc. Austriacki bank próbował niedawno sprzedać działalność w Polsce. Udało się ze spółką leasingową. Negocjacje w sprawie pozbycia się spółki bankowej – zatrudniającej ok. 4,5 tys. ludzi – prowadzono z Alior Bankiem. Ten jednak wycofał się z rozmów.

Alior to kolejna instytucja, która zapowiada cięcie zatrudnienia. Jak zapowiedziano pod koniec listopada, pracę może stracić do 2,6 tys. osób. Sam Alior według ostatnich dostępnych danych zatrudniał 6,1 tys. osób. Do tego dochodzi nieco ok. 5 tys. ludzi, którzy pracowali w Banku BPH przejętym niedawno przez Alior.

Reklama

W końcu października w krajowych bankach pracowało 169,2 tys. osób. To o niemal 8 tys. mniej niż pięć lat temu. Ograniczanie zatrudnienia dotyczy przede wszystkim placówek bankowych. Tu na przestrzeni ostatnich pięciu lat liczba pracujących zmniejszyła się o 12,6 tys. Banki ograniczają ich liczbę, ponieważ klienci coraz chętniej korzystają ze zdalnych kanałów dostępu – usług internetowych i mobilnych. W centralach liczba etatów zwiększyła się o niemal 4,7 tys.

Cięcie zatrudnienia wymusza też ekonomia. Koszty płacowe to największa część wydatków związanych z bieżącym funkcjonowaniem. Redukcja liczby pracowników szybko przynosi więc wymierne oszczędności. Dzięki niej o poprawę wyników łatwiej niż dzięki powiększaniu skali działania. Zwłaszcza, że w zwiększaniu dochodów przeszkadzają rekordowo niskie stopy procentowe. Do wzrostu portfela kredytowego zniechęca z kolei wprowadzony kilka miesięcy temu podatek bankowy.

Cięcie zatrudnienia w bankach nie oznacza, że ich dotychczasowi pracownicy muszą szukać etatów w zupełnie nowych dla siebie branżach. Według Eurostatu, liczba pracujących w sektorze usług finansowych (bez firm ubezpieczeniowych czy funduszy emerytalnych) zwiększyła się w ub.r. o niemal 15 tys., do 257,3 tys.