Prokurator generalny Niemiec Peter Frank powiedział we wtorek w Berlinie, że zatrzymany wkrótce po zajściu obywatel Pakistanu może nie być sprawcą zamachu.

"Nie wiemy ostatecznie, czy sprawca był jeden, czy było ich kilku. Nie wiemy też z ostateczną pewnością, czy on lub ona mieli wspólników. Badania nie zostały ostatecznie zakończone" - powiedział Frank dziennikarzom w Berlinie.

"Musimy być może oswoić się z myślą, że zatrzymany wczoraj wieczorem jako podejrzany obywatel Pakistanu ewentualnie nie był sprawcą lub nie należał do grupy sprawców" - podkreślił prokurator. Jak dodał, nikt do tej pory nie przyznał się do czynu.

Prokuratura musi w ciągu 24 godzin od zatrzymania wystąpić do sądu o nakaz aresztowania lub zwolnić podejrzanego z aresztu.

Reklama

Śledczy przyjmują, że zajście było zamachem o podłożu terrorystycznym - powiedział Frank, zastrzegając, że i w tej kwestii nie ma ostatecznej pewności. Jednym z powodów jest brak nagrania wideo lub innego oświadczenia, w którym sprawca przejmuje odpowiedzialność za atak.

Podejrzanym jest 23-letni Pakistańczyk, który wjechał do Niemiec 31 grudnia 2015 roku. Od lutego przebywał w Berlinie, w ośrodku dla uchodźców mieszczącym się w hangarach na terenie dawnego berlińskiego lotniska Tempelhof.

Szef berlińskiej policji Klaus Kandt potwierdził, że jednostka antyterrorystyczna SEK przeszukała część ośrodka, w której podejrzany mieszkał. "Znaleziono telefon komórkowy, którego zawartość jest obecnie badana" - powiedział Kandt.

Szef policji nie wykluczył, że niebezpieczny przestępca znajduje się nadal na terenie Berlina. Policja jest w stanie gotowości, który potrwa co najmniej do Sylwestra.

Biorący też udział w spotkaniu z prasą szef Federalnego Urzędu Kryminalnego (BKA) Holger Muench powiedział, że podejrzany znany był policji z powodu drobnych przestępstw, które nie miały jednak związku z bronią czy radykalnym islamem.

Muench poinformował, że dotychczas udało się zidentyfikować sześć ofiar śmiertelnych zamachu. "Wszyscy są Niemcami" - powiedział. W zamachu w poniedziałek wieczorem na Breitscheidplatz w Berlinie zginęło 11 osób. Dwunastym zabitym jest polski kierowca TIR-a, którego ciało znaleziono w szoferce pojazdu. Został on najprawdopodobniej zastrzelony z broni małokalibrowej.

Pytany o dokładny czas śmierci Polaka, Frank zastrzegł, że obdukcja jego zwłok nie została jeszcze zakończona.

Breitscheidplatz koło dworca ZOO oraz eleganckiej ulicy Kurfuerstendamm jest miejscem często odwiedzanym przez turystów, dlatego istnieją obawy, że ofiarą zamachu mogli paść także cudzoziemcy.

Kanclerz Angela Merkel, szef MSZ Frank-Walter Steinmeier oraz burmistrz Berlina Michael Mueller złożyli po południu kwiaty na miejsce zamachu. Politycy wpisali się do księgi pamiątkowej w Kościele Pamięci, który znajduje się na Breitscheidplatz.

Jarmarki bożonarodzeniowe, których w samym Berlinie jest blisko sto, są we wtorek zamknięte, jednak od jutra mają stopniowo wznowić działalność. Władze stolicy Niemiec wzmocniły patrole policji, funkcjonariusze uzbrojeni są w pistolety maszynowe. Burmistrz Berlina zapowiedział też zaostrzenie przepisów bezpieczeństwa podczas sylwestra pod gołym niebem odbywającego się tradycyjnie przy Bramie Brandenburskiej.

W poniedziałek krótko po godz. 20 sprawca wjechał z pełną szybkością 40-tonową ciężarówką z polskimi numerami rejestracyjnymi w tłum ludzi odwiedzających jarmark świąteczny na Breitscheidplatz. Zginęło 12 osób, blisko 50 odniosło rany.