Kapitalizacja rynkowa Twittera wynosi zaledwie 13 mld dol., podczas gdy Amazona i Apple’a kolejno 363 oraz 618 mld dol. Również pod względem liczby zatrudnionych osób firma z „ptaszkiem” w logu nie ma się czym pochwalić: zatrudnia zaledwie jedną setną tego, co IBM. Do tego należy dodać, że jego przychody nie pokrywają operacyjnych kosztów - pisze portal Quartz.

Twitter dysponuje jednak gospodarczą mocą: niedawno za jego pomocą Donald Trump zmniejszył rynkową wartość Lockheed Martina o miliardy dolarów jednym tweetem.

Firma nie znalazła jak dotąd sposoby na kapitalizację bazy użytkowników oraz ogromnych zasobów posiadanych danych. Powinno się ją postrzegać obecnie raczej jako ciekawe medium, a nie znakomitą okazję inwestycyjną, która pozwoli realizować duże zyski poprzez wypłatę dywidend. Twitter znajduje się pod ciągłą rynkową presją, co czyni go podatnym na potencjalne przejęcia. Straciłby tym samym swoją niezależność i znaczenie. Serwisu używają miliony osób na całym świecie. Jest on wykorzystywany między innymi jako wiarygodne źródło informacji, także dla profesjonalistów (głównie dziennikarzy).

Umieszczanie Twittera w kontekście potencjalnego przejęcia (wśród zainteresowanych wymienia się między innymi Disneya oraz Microsoft) każe rozpatrywać znaczenie firmy w kategoriach rynkowego potencjału, marginalizując jej zasięg i wpływ jako medialnej platformy.

Reklama

Quartz stawia tutaj pytanie: jakie są potencjalne możliwości ochrony Twittera? Wymienia trzy podstawowe formy: akcjonariat użytkowników, finansowe wsparcie użytkowników oraz publiczne finansowanie.

Twitter jest od 2013 roku notowany na giełdzie, wobec czego każdy może nabyć jego akcje. O ile w akcjonariacie firmy dominuje kilka podmiotów, zorganizowany zakup akcji przez użytkowników mógłby poważnie wpłynąć na układ sił panujących w nim, a tym samym na kierunek rozwoju. Natahan Schneider z University of Colorado Boulder stwierdził, że Twitter powinien być zarządzany w oparciu o model stosowany w klubie z futbolowej ligi NFL, czyli nota bene zarządzany przez „fanów”.

Kolejnym rozwiązaniem jest wkład użytkowników w finansowanie portalu poprzez dotacje. Mogą to być zarówno pojedyncze, niewielkie wpłaty, jak również duże wsparcie, na przykład fundacji. Ścieżką tą poszła między innymi The Wikimedia Foundation (prowadząca Wikipedię).

Ostatnia propozycja jest najbardziej kontrowersyjna. Wsparcie dla Twittera z publicznych środków może wiązać się z powstaniem zjawiska politycznego uzależnienia. Kilka mediów korzystało w przeszłości efektywnie z publicznej pomocy, można tutaj wymienić choćby amerykańskie NPR oraz brytyjskie BBC. Więcej na ten temat można znaleźć na stronie Quartza.

>>> Polecamy: Król jest tylko jeden. Tesla zdobyła gigantyczną przewagę nad konkurencją