Ministerstwo Obrony Narodowej na wydatki majątkowe (zakup sprzętu, remonty, modernizacje, inwestycje budowlane itd.) przeznaczy w nowym roku nieco ponad 10 mld zł. Z tego ponad 7 mld zł ma być wydane na programy modernizacyjne.

Prawdopodobnie najgłośniejszym kontraktem będą umowy na śmigłowce. W ramach pilnej potrzeby operacyjnej w Inspektoracie Uzbrojenia MON trwają już prace nad zakupem ośmiu maszyn dla sił specjalnych i sześciu morskich ratowniczych. Te dwa zamówienia trafią do koncernów Lockheed Martin (właściciel PZL Mielec), Leonardo (PZL Świdnik) bądź Airbus. Może się tak zdarzyć, że oba trafią tylko do jednego z nich. Trudno szacować ich wartość, ale w zależności od wyposażenia będzie to grubo ponad miliard złotych, a pewnie znacznie więcej. Wiadomo, że najpilniejszym zakupem są morskie śmigłowce ratownicze – w tym zakresie Marynarka Wojenne ma poważne braki. Bardzo mało realne wydaje się za to podpisanie umów na śmigłowce uderzeniowe – resort obrony zapowiadał odsunięcie zakupu w czasie. O tym jak mocno takie śmigłowce są zdaniem rządu potrzebne powinniśmy dowiedzieć się ze strategicznego przeglądu obronnego, który ma być ukończony w marcu.

Prawdopodobieństwo dokończenia rozmów w sprawie budowy systemu obrony powietrznej Wisła, czyli najpewniej zestawów Patriot, też wydaje się małe. Procedura jest skomplikowana, trzeba wynegocjować kwestie offsetu, a to jest długotrwałe. Poza tym strona polska oczekuje takiego systemu, którego nie mają nawet jeszcze Amerykanie, a to dodatkowo stawia pod znakiem zapytania te negocjacje. To kluczowy zakup dla Wojska Polskiego (w uproszczeniu można powiedzieć, że bez tego systemu inny nowoczesny sprzęt jak choćby śmigłowce może zostać stosunkowo szybko zniszczony), ale niestety dostawy nastąpią dopiero za kilka lat. Być może zostaną podpisane kontrakty na nowe okręty typu Miecznik – na tym skorzysta Polska Grupa Zbrojeniowa. Okręty obrony wybrzeża są stosunkowo tanie i będą robione w dużej mierze w polskich stoczniach, co spowoduje dość szybkie załatwienie niezbędnych formalności.

Dużą część wydatków MON będzie stanowiła realizacja umów wieloletnich, na których zarobią państwowe firmy zrzeszone w PGZ. I tak gliwicki Bumar Łabędy dostanie kolejną transzę na modernizację czołgów Leopard 2 (całkowita wartość kontraktu, który w dużej mierze uratował zakład, to ok. 2,5 mld zł). Również śląski Rosomak będzie realizował zamówienia związane z Kołowymi Transporterami Opancerzonymi (KTO), m.in. wieżę bojową. Tak wyposażone KTO mają znacznie większe zdolności bojowe. Z kolei warszawskie przedsiębiorstwo PCO będzie pracowało nad podpisanym kilka tygodni temu wartym ponad 350 mln zł kontraktem na sprzęt optyczny, m.in. celowniki. Powodów do narzekań nie powinna mieć również Huta Stalowa Wola realizująca największe zamówienie dla polskiej zbrojeniówki ostatnich lat czy dostarczanie 96 armatohaubic Krab. To zaspokoi potrzeby Wojska Polskiego w tym obszarze i znacznie poprawi nasze możliwości rażenia przeciwnika na odległość kilkudziesięciu kilometrów. Wartość realizowanego do 2024 roku kontraktu będzie wynosić prawie 5 mld zł. Mesko będzie zajęte dostarczaniem zestawów przeciwlotniczych Piorun. To będzie dopełnienie niskiego piętra obrony przeciwlotniczej (zostaną jeszcze wyższe: program Narew i wspominana Wisła). – W przyszłym roku można się spodziewać również podpisania kontraktu na kilkadziesiąt sztuk wozów zabezpieczenia technicznego. To jednostki, które na polu walki mają wspomagać czołgi Leopard. O umowę wartości kilkuset milionów złotych znów będą się bić Wojskowe Zakłady Motoryzacyjne w Poznaniu i śląski Bumar – przewiduje Mariusz Cielma, redaktor naczelny Nowej Techniki Wojskowej.

Reklama

Wartki strumień monowskich zamówień powinien również popłynąć w związku z budową Wojsk Obrony Terytorialnej – w latach 2017–2019 ma to być ponad 2 mld zł. – To wojsko tworzone od nowa, tak więc potrzebne będzie wszystko. Karabiny, mundury, buty, moździerze, granatniki. Nie będą to spektakularne zamówienia, ale bardzo pożądane przez polską zbrojeniówkę. Myślę, że w związku z tym 2017 rok będzie dobry dla polskiej zbrojeniówki – dodaje Cielma.

W tej beczce miodu można też znaleźć nieco dziegciu. O ile cieszyć mogą się zakłady państwowe, to większych nadziei na nowe kontrakty nie powinny sobie robić polskie prywatne firmy zbrojeniowe, takie jak WB Electronics czy Teldat. Jak zapowiedział już resort obrony, postępowania na bezzałogowe statki powietrzne czy system zarządzania polem walki może wygrać tylko podmiot kontrolowany przez państwo. Możliwe jest także, że prywatne firmy będą poddostawcami PGZ, która finalny produkt sprzeda MON.

>>> Czytaj też: Nie zapłacisz, nie pojedziesz. Koniec z bezpłatnymi autostradami