ikona lupy />
Kamil Kulesza matematyk, informatyk, kierownik Centrum Zastosowań Matematyki i Inżynierii Systemów PAN fot. Materiały prasowe / Dziennik Gazeta Prawna
Uczył się pan w Polsce, poznał system studiów za granicą. Gdzie jest większa swoboda i docenianie ludzi, którzy wyrastają ponad przeciętność?
Studiowałem w systemie anglosaskim. I tak się nawet zdarzyło, że jednocześnie trzy kierunki: matematykę, informatykę oraz fizykę. Przy dobrze poukładanym systemie nie oznacza to trzy razy więcej pracy. Richard Feynman, mój ulubiony fizyk, noblista, powiedział, że przyroda to jedność, zaś szufladki z etykietkami chemia, fizyka czy biologia wymyśliliśmy sami. Ścisła specjalizacja nie jest bez sensu, przez co najmniej kilkadziesiąt lat coraz głębsze wgryzanie się w problem było kluczem do sukcesu w nauce. Koncentracja na celu jest dobra. Tyle że od jakiegoś czasu coraz częściej robi się bardzo fajne rzeczy, bo ktoś połączy dwie dziedziny. Albo zobaczy, że w trochę innym kontekście rzeczy, z którym on się zmaga, zostały już rozpracowane, więc można przenieść stamtąd metody czy sposób dociekania. U nas jeszcze do niedawna było to nie do pomyślenia. Gdy powstały Międzywydziałowe Indywidualne Studia Matematyczno-Przyrodnicze, który łączyły różne dyscypliny, to krążyły opinie, że uniwersytecki beton rzuca im kłody pod nogi.
Reklama
Dlaczego?
Kiedy wróciłem do kraju i rozpocząłem studia doktoranckie, to pierwszą rzeczą, jaka mnie uderzyła, było to, jak niezwykłą wagę przykłada się u nas do kwestii formalnych: ścieżki awansu naukowego czy sposobu poukładania nauki. Podam przykład ulubionych sporów starszych kolegów. Otóż kilkadziesiąt lat temu w mechanice, którą można kwalifikować jako część fizyki lub matematyki – choć sami mechanicy lubią o sobie mówić, że są po prostu mechanikami – zaczęto używać komputerów. I w Polsce zaczęła się dyskusja, czy w takim przypadku należy mówić o zastosowaniach informatyki, czy są to metody komputerowe w mechanice. Ja, prosty doktor, nie widzę istotności takiego zagadnienia, lecz koledzy, w tym największe lokalne tuzy, twierdzą, że to bardzo ważny problem. Wydaje się, że chodzi o to, że aby dyscyplinę wpisać odpowiednio w program studiów, trzeba ją najpierw precyzyjnie określić. Trzeba to zrobić, żeby można się było doktoryzować i prowadzić przewód habilitacyjny. To jest najważniejsze, o to w naszej nauce chodzi – o zdobywanie kolejnych stopni.