Świąteczny sezon zakupowy w USA traci na sile. Ma to odzwierciedlenie w wynikach tegorocznej sprzedaży, której wartość spadła, jak szacuje AP, o 70 mld dolarów w porównaniu z zeszłym rokiem.

Jak podaje agencja AP, w listopadzie i grudniu sprzedaż w amerykańskich sklepach stacjonarnych spadła do niespełna 21 proc. rocznej sprzedaży detalicznej, z ponad 25 proc. w okresie rekordowego szczytu. Według ekspertów tendencja spadkowa będzie się nasilać. Jak ocenił Micheal Niemira z Retail Economist różnica ta przełożyłaby się na zakupy o wartości 70 mld dolarów w porównaniu z zeszłym rokiem.

Agencja AP sugeruje, że przyczyną spadku jest fakt, iż klienci nie czekają do ostatniej chwili z kupnem "dużych prezentów świątecznych", ale zaczynają zakupy pod choinkę wiele miesięcy wcześniej. Ma to związek m.in. z polityką sprzedawców, którzy oferują duże promocje również w ciągu roku, poza sezonem świątecznym.

Wielu Amerykanów nadal rusza w wyścig po sklepach w poszukiwaniu świątecznych okazji następnego dnia po Święcie Dziękczynienia - czyli w okresie, gdy sklepy tradycyjnie oferują jedne z największych promocji i zniżek w roku (chodzi m.in. o tzw. czarny piątek, obchodzony w ostatni piątek listopada oraz jego odpowiednik w e-sklepach, czyli cyber poniedziałek, który przypada po "czarnym piątku"). Jednak, jak podkreślają eksperci cytowani przez AP, rozpoczynająca się tuż przed świętami gorączka zakupów nie wpływa już na wyniki sprzedaży w takim stopniu, jak np. w latach 90. ubiegłego wieku.

"To przestał być już wyłącznie sezonowy interes. Stał się dla klientów całoroczną inwestycją" - ocenił cytowany przez AP Marshal Cohen z firmy badawczej NPD Group Inc. Według niego handlowcy muszą przyciągać klientów nie tylko na początku i pod koniec sezonu świątecznego, jak to czynili do niedawna, ale przez cały rok.

Reklama

Znajduje to odzwierciedlenie w stosowanej przez amerykańskich handlowców polityce sprzedaży. Jak zauważa AP, sklepy oferują zniżki przez cały rok na towary takie, jak telewizory czy sprzęt gospodarstwa domowego, co sprawia, że przeceny przedświąteczne stały się dla klientów mniej atrakcyjne. Według firmy doradczej Deloitte LLP w tym roku 30 proc. klientów nastawiało się na zakup "dużych prezentów" pod choinkę na świątecznych wyprzedażach, w porównaniu z 35 proc. w roku ubiegłym. Zdaniem wiceprezesa Deloitte Roda Sidesa, nabywcy nie wstrzymują się już z wydatkami do ostatniej chwili w nadziei, że uda im okazyjnie kupić wszystkie prezenty, jakimi planują obdarować najbliższych.

Przyczyną prześcigania się sklepów w promocjach nie tylko tuż przed świętami jest m.in. ostra konkurencja ze strony sprzedawców internetowych oraz coraz większa liczba wydawanych przez handlowców kart podarunkowych. Według AP wpływają one na "zniekształcenie wyników sprzedaży, ponieważ nie są księgowane po stronie sprzedaży do chwili, gdy nie zostaną zrealizowane". A większość tego typu "prezentów" ma nieograniczoną datę ważności.

Według grupy badawczej NPD, w tym sezonie świątecznym karty podarunkowe znalazły się na drugim miejscu w rankingu najchętniej kupowanych prezentów, ustępując miejsca jedynie odzieży. W ubiegłym roku udział kart podarunkowych w łącznych wydatkach świątecznych wyniósł 25,4 proc. (dla porównania w roku 2003 - 13,5 proc.) - wynika z danych Goldman Sachs i Retail Economist, na które powołuje się AP.

W tym roku przy wyborze prezentów pod choinkę Amerykanie większą uwagę zwracali na prezenty, które umożliwiają obdarowanym "przeżycie miłych doznań". Chodzi m.in. o usługi takie, jak zabiegi upiększające. Według badań NPD 10 proc. osób dokonujących zakupów świątecznych deklarowało, że chce w tym roku obdarować najbliższych mniejszą liczbą praktycznych prezentów niż w roku ubiegłym, zaś 8 proc. ankietowanych w ogóle nie planuje zakupu tego typu podarunków. Ok. 14 proc. wskazało, że dzięki ich podarunkowi obdarowani będą mogli "doświadczyć miłych przeżyć". (PAP)

maja/ pb/