Resort rodziny chciał upowszechnić ograniczenia, jakie dziś obowiązują w przypadku łączenia z pracą wcześniejszych emerytur czy rent. Rozciągnięcie na osoby, które osiągnęły powszechny wiek emerytalny, ograniczenia wysokości emerytury dla zarabiających od 70 do 130 proc. przeciętnej płacy, a zawieszenie wypłaty świadczenia dla osób zarabiających powyżej tej granicy resort zaproponował w pierwotnej wersji przeglądu emerytalnego.

Obecnie progi te wynoszą (odpowiednio) 2838,6 zł i 5224,90 zł. Ale idea trafiła na opór. – Podczas konsultacji pojawiło się wiele negatywnych opinii, więc zrezygnowaliśmy z tego pomysłu – mówi wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej Marcin Zieleniecki.

Przegląd emerytalny ma zostać przyjęty w najbliższy piątek w trybie obiegowym. Rząd do końca roku ma przekazać dokument do Sejmu. Pomysły zniechęcające do łączenia emerytury z pracą nie mają już więc praktycznie szans na realizację. W trakcie prac nad wstępną wersją przeglądu emerytalnego pojawiały się propozycje jeszcze bardziej radykalnych rozwiązań, np. zakazu pobierania emerytury przez osoby, które mają pracę.

Chodziło o zminimalizowanie budżetowych konsekwencji obniżenia wieku emerytalnego, które wejdzie w życie z początkiem października 2017 r. Na czym polega problem?

Reklama

Bezproblemowe łączenie emerytury z pracą może skończyć się tym, że ci, którzy osiągną wiek emerytalny, będą pobierać świadczenia, ale jednocześnie dalej pracować. W takiej sytuacji prawo wyboru: świadczenie czy praca, o jakim mówili przedstawiciele rządu i prezydent, forsując obniżenie wieku emerytalnego, będzie pozorne. Z punktu widzenia ubezpieczonych najbardziej opłacalny byłby wariant „praca plus emerytura”. Dla finansów publicznych byłoby to spełnienie czarnego scenariusza i wzrost wydatków w systemie ubezpieczeń społecznych. Według wyliczeń Ministerstwa Finansów obniżenie wieku emerytalnego już w 2017 r. może kosztować około 9 mld zł.

Drugim motywem różnych pomysłów na restrykcje dotyczące łączenia emerytury z pracą było motywowanie do dłuższej pracy. Obniżony wiek emerytalny to bowiem również
niższe świadczenia. Ten problem będzie dotyczył zwłaszcza kobiet.

Jak wynika z szacunków Zakładu Ubezpieczeń Społecznych czy rządu, odłożenie przejścia na emeryturę o rok to świadczenie większe o około 8 proc. Na przykład jeśli kobieta, która przejdzie na emeryturę w wieku 60 lat, otrzymywałaby ok. 1500 zł, to gdyby pracowała o rok dłużej, świadczenie wzrosłoby o 120 zł, a o dwa lata – jej emerytura byłaby wyższa o 250 zł. Gdyby przeszła na emeryturę w wieku 63 lat, to jej świadczenie wyniosłoby blisko 1900 zł, czyli byłoby o jedną czwartą wyższe niż przy uzyskaniu świadczenia w pierwszym możliwym momencie.W przypadku kobiet, które przejdą na emeryturę natychmiast po ukończeniu 60. roku życia, znaczący ich odsetek może mieć jedynie świadczenie minimalne. Już dziś z 1,4 mln osób, które pobierają do 1500 zł, ponad 80 proc. to kobiety.

Jak pokazują statystyki ZUS, 82 proc. ubezpieczonych przechodzi na emeryturę w momencie osiągnięcia ustawowego wieku emerytalnego. Na dłuższą metę może to prowadzić do niekorzystnego mechanizmu: Kobiety będą przechodziły na emeryturę w momencie osiągnięcia ustawowego wieku z wyliczonym niskim świadczeniem, do którego będą na bieżąco dorabiały. Jednak, gdy ich zdolność do pracy się skończy, zostaną z niską emeryturą na resztę życia.