Przedstawiciele Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa przyznali wczoraj, że bez wielkiej wiary zwracali się do TSUE po tym, jak Komisja Europejska zezwoliła rosyjskiemu koncernowi na niemal wyłączne korzystanie z gazociągu Opal. Według Mariusza Kawnika z departamentu regulacji i współpracy międzynarodowej PGNiG szansa na pozytywne rozstrzygnięcie tej sprawy dla polskiej spółki wynosiła do 15 proc. – Cieszymy się, że Trybunał Sprawiedliwości UE przychylił się do argumentów, jakie przedstawiliśmy – zaznacza przedstawiciel PGNiG.
Polska spółka, w której Skarb Państwa ma ponad 70 proc. udziałów, złożyła skargę na początku grudnia, uznając, że Bruksela, oddając w końcu października Gazpromowi możliwość wykorzystywania 80 proc. (dotychczas mógł wykorzystywać 50 proc.) przepustowości Opalu, niemalże w całości eliminuje inne firmy, które także mają prawo do korzystania z tej infrastruktury. Decyzja Komisji Europejskiej była konsekwencją wcześniejszych działań Bundesnetzagentur (BNTZA – niemieckiego regulatora rynku energetycznego). Urząd zgodził się, by Gazprom swoim surowcem niemal w całości wypełnił gazociąg Opal. Dlatego PGNiG zdecydowało się wytoczyć osobny proces BNTZA przed niemieckim sądem za blokowanie innym firmom dostępu do gazociągu. Sprawa jest w toku i nie wiadomo, kiedy się rozstrzygnie. Trudno też przewidzieć termin ostatecznego rozstrzygnięcia sprawy w TSUE.
Zdaniem zarządu PGNiG zwiększenie wykorzystania przez Gazprom gazociągu Opal oznaczałoby całkowitą dominację rosyjskiego koncernu na europejskim rynku.
Reklama
Co więcej, prawnicy polskiego operatora zwracają także uwagę na przepisy unijne, według których z już istniejącego gazociągu żadna firma nie może korzystać na wyłączność.
Zgodnie z regulacjami Wspólnoty takie wyłączenia nie mogą dotyczyć jedynie gazociągów, które dopiero zostaną wybudowane. Ma to być zachętą dla potencjalnych inwestorów.
W sumie zarząd PGNiG postawił KE aż 14 zarzutów, w tym o łamanie traktatów unijnych, zasady konkurencyjności i dyskryminację pozostałych podmiotów rynkowych.
Tuż przed świętami w sprawie gazociągu Opal osobną skargę do TS złożył także polski rząd.
W ocenie Mariusza Kawnika decyzja TSUE daje PGNiG nadzieję, że spór z Komisją Europejską może zostać rozstrzygnięty na korzyść strony polskiej. Do finału sporu Gazprom nie może gazociągu Opal wykorzystywać w 80 proc. Rosyjskie media wprawdzie informują, że tak się już stało, ale PGNiG nie wierzy w te doniesienia. Zdaniem zarządu spółki są to nieprawdziwe informacje, które mają wprowadzić dodatkowy chaos i zamieszanie w i tak napiętych relacjach na linii Moskwa – Warszawa. – Mimo wszystko będziemy się domagać wyjaśnień w tej sprawie zarówno od operatora (Gazpromu), jak i niemieckiego regulatora rynku – wyjaśnia Piotr Woźniak, prezes zarządu PGNiG.
Gazociąg Opal to odnoga biegnącego pod Bałtykiem Nord Streamu, przez który surowiec dostarczany jest z Rosji na zachód Europy, m.in. do Niemiec, Austrii, Czech czy na Słowację. Przepustowość gazociągu Opal to ok. 36 mld m sześc. rocznie. Gdyby Gazprom mógł niemal w całości sam korzystać z gazociągu Opal, strona polska poniosłaby duże straty. Oznaczałoby to zachwianie bezpieczeństwa energetycznego naszego kraju. Jak zaznacza Beata Szparaga, analityk Vestor DM, istnieje ryzyko, że w momencie, gdy Gazprom dostanie większy dostęp do przepustowości Opalu, będzie mógł przez Nord Stream 1 (i w przyszłości potencjalnie również Nord Stream 2) przesyłać większe ilości gazu, ograniczając przesył Gazociągiem Jamalskim, a w najgorszym scenariuszu zupełnie pomijając Polskę.
Takiego scenariusza obawia się także PGNiG. Analizy wykonane przez polską spółkę wskazują także na ryzyko zaprzestania przesyłania surowca przez biegnący przez Ukrainę gazociąg Braterstwo. – Bezpośrednio po uruchomieniu gazociągu Opal transfer surowca tą drogą zwiększył się o 20 mld m sześc. kosztem gazociągu Braterstwo. W konsekwencji Ukraina traci na opłatach pobieranych za przesył ok. 450 mln euro rocznie – podkreśla Woźniak. Jego zdaniem taki sam scenariusz może dotyczyć Polski, jeśli Opalem popłynie więcej gazu kosztem surowca przesyłanego przez gazociąg Jamalski. Co więcej, Gazprom będzie mógł kształtować politykę cenową według własnych upodobań.
– Dla nas oznaczać to może wyższe taryfy przesyłowe dla Gazociągu Jamalskiego, za co zapłacą odbiorcy końcowi, bo gaz podrożeje – dodaje Woźniak. Prezes PGNiG nie chce jednak szacować, o ile. Jego zdaniem możliwe jest także, że Gazprom ograniczy transfer jednocześnie przez Ukrainę i Polskę. Zablokuje to możliwości tzw. rewersu, czyli przesyłania surowca z Zachodu na Wschód.