W najbliższy piątek (30 grudnia) GUS opublikuje najnowsze szacunki dotyczące dynamiki cen dóbr konsumpcyjnych. Konsensus rynkowy zakłada, że tego dnia będzie można formalnie ogłosić powrót inflacji. To z całą pewnością dobra informacja dla budżetu państwa, natomiast gorsza dla konsumentów. Czy na pewno Polacy mają powody do obaw?

Listopadowy odczyt inflacji CPI w ujęciu miesięcznym wyniósł 0,1%, co oznacza, że w skali roku poziom cen w Polsce nie uległ zmianie. Od lipca 2014 r. nad Wisłą utrzymywała się deflacja. W drugiej połowie kończącego się już roku ceny zaczęły dynamicznie rosnąć.

Trwająca od ponad dwóch lat deflacja była przede wszystkim pochodną malejących cen ropy naftowej, które znalazły swój dołek na początku roku w okolicy 26 - 27 dolarów za baryłkę. Pierwsze miesiące roku przyniosły dynamiczny wzrost cen tego surowca, natomiast jego druga połowa stabilizację w okolicy 50 dolarów za baryłkę. Na efekty w sferze realnej trzeba było nieco poczekać, jednak i one okazały się zgodne z trendem na rynkach finansowych. Ponadto, warto pamiętać o efekcie niskiej bazy, który obecnie potęguje skalę wzrostu cen dóbr konsumpcyjnych.

Z opublikowanego przez OPEC raportu wynika, że w 2017 r. nadal będziemy obserwowali nadwyżkę podaży nad popytem na rynku ropy naftowej – około 100 tys. baryłek dziennie. Ten scenariusz mógłby ulec zmianie, jeżeli zostałoby podpisane długo negocjowane porozumienie dotyczące ograniczenia wydobycia. W kartelu nie ma jednak pełnej zgody. Umową zainteresowana jest także Rosja, lecz nie Stany Zjednoczone, które dzięki łupkom stały się jednym z najważniejszych graczy na rynku. Co więcej, wiele wskazuje na to, że nawet jeżeli producenci zdołaliby wypracować konsensus, to i tak limit byłby zapewne niewiele niższy od obecnego poziomu produkcji. Zbyt istotny wzrost ceny ropy naftowej przyczyni się do ponownego uruchomienia zdolności produkcyjnych amerykańskich firm. Dlatego też prognozy są zgodne – rok 2017 powinien przynieść dalszą stabilizację cen czarnego złota.

Poziom inflacji zależy również od kondycji gospodarki. Ta natomiast w Polsce wydaje się znajdować w fazie spowolnienia, co nie wywołuje presji na wzrost cen. Przyszły rok prawdopodobnie przyniesie ożywienie (o ile wydatkowanie środków unijnych zostanie uruchomione), które może nieco pobudzić inflację. Tym niemniej warto podkreślić, że w 2016 r. odnotowano istotny wzrost wynagrodzeń tj. także kosztów pracy. Dodatkowo, rosnący dochód rozporządzalny Polaków (efekt wzrostu płac i hojnej polityki społecznej) napędza konsumpcję, która jest głównym katalizatorem polskiej gospodarki. To natomiast wpływa na wzrost cen konkretnych kategorii produktów.
Według prognoz NBP, inflacja będzie nadal dynamicznie rosnąć na początku nowego roku, a następnie ustabilizuje się i wyniesie około 1,3% rdr. Zaprezentowana analiza to jednak liczby, modele i prognozy. Inflacja jest obliczana na podstawie koszyka produktów, toteż wynik pomimo zastosowania wag nadal jest wielkością statystyczną. Czego natomiast w rzeczywistości mogą spodziewać się Polacy? Z całą pewnością zbyt wielu powodów do radości nie mają kierowcy, którzy muszą liczyć się z podwyżką cen przy dystrybutorach. Co więcej, Polacy od stycznia zapłacą więcej za energię.

Reklama

W efekcie rosnące koszty pracy (energia, paliwo, wynagrodzenia) wpłyną na wzrost cen niemal wszystkich dóbr konsumpcyjnych. Zjawisko to będzie widoczne przede wszystkim na półkach sklepowych z żywnością, na których wyraźny wzrost cen był zauważalny już w ostatnich miesiącach. Warto dodać, że podczas gdy w portfelach Polaków pieniądze nieco szybciej zaczną znikać, to w większej ilości pojawią się one w Skarbie Państwa. Powrót inflacji przyczyni się do wzrostu dochodów budżetowych, a to bardzo dobra wiadomość dla rządu.

Mimo wszystko Polacy nie powinni się niepokoić. Dynamika wzrostu cen na poziomie 1,3% rdr nie spowoduje napływu drożyzny. Rosnące ceny będą odczuwalne, jednak nie przyczynią się do istotnego spadku siły nabywczej pieniądza ani do znaczącego pogorszenia obecnych zdolności konsumpcyjnych polskich obywateli. Należy podkreślić, że wielkość inflacji jest nadal niższa od przyjętej normy w Konstytucji RP – 2,5% z odchyleniem o 1 punkt procentowy. Dlatego też nie stanowi zaskoczenia fakt, że RPP nie zamierza interweniować – rok 2017 przyniesie dalszą stabilizację stóp procentowych.

Autor: Łukasz Rozbicki

>>> Czytaj też: Wielka abolicja podatkowa w Portugalii. Budżet zyska 1,4 mld euro