Wojskowa rola Hezbollahu - który walczy w Syrii po stronie wspieranego przez Moskwę reżimu prezydenta Baszara el-Asada - jest znacząca od początku konfliktu w 2011 r. Syryjski rząd określa to ugrupowanie jako swego głównego sojusznika w walce z rebelią, która usiłuje obalić prezydenta.

Według agencji AP w wojnie tej walczą tysiące bojowników Hezbollahu. Eksperci szacują, że od kiedy ugrupowanie oficjalnie zaangażowało się w konflikt w 2013 roku, mogło stracić w Syrii ponad tysiąc bojowników.

W czwartkowym wywiadzie dla telewizji AHaber Cavusoglu mówił również, że Turcja chce, by w Syrii przed Nowym Rokiem wszedł w życie rozejm, a Rosja i Turcja są bliskie osiągnięcia porozumienia w sprawie zawieszenia broni w tym kraju. Po raz kolejny podkreślił również, że władze w Ankarze nie będą negocjować z Asadem. Dodał, że Turcja miałaby być gwarantem przestrzegania rozejmu przez rebeliantów, a Rosja - przez stronę rządową. Przypomniał, że podczas rozmów, jakie prowadzili w zeszłym tygodniu przedstawiciele Ankary, Moskwy i Teheranu, strona irańska zapowiedziała, że także będzie gwarantem przestrzegania porozumienia przez syryjskie władze, ale również przez szyickie ugrupowania, w tym Hezbollah.

Cavusoglu zapewnił, że w przypadku zawarcia porozumienia doprowadzi ono do negocjacji między reżimem w Damaszku a syryjską opozycją, który miałyby odbyć się w stolicy Kazachstanu Astanie. Podkreślił jednak, że rozmowy te nie mają być alternatywą dla prowadzonych pod egidą ONZ negocjacji w Genewie, a mają być "etapem uzupełniającym".

Reklama

Z kolei agencja Reutera, powołując się na anonimowe źródła, poinformowała w czwartek, że w ramach negocjowanego przez Turcję, Rosję i Iran porozumienia Syria miałaby zostać podzielona na nieformalne strefy wpływów mocarstw regionu, a Asad zostałby u władzy co najmniej przez najbliższe kilka lat. Jak mówił cytowany przez agencję dyrektor Rosyjskiej Rady Spraw Międzynarodowych Andriej Kortunow, "zrobiono krok w stronę kompromisu. Ostateczne porozumienie będzie trudne, ale stanowiska już się modyfikują".

Według źródeł, na które powołuje się Reuters, Rosja i Turcja w ramach umowy miałyby pozwolić Asadowi na pozostanie przy władzy do wyborów prezydenckich, w których zamiast niego wystawiono by innego kandydata - również alawitę, ale nie tak kontrowersyjnego. Strona irańska wciąż nie jest przekonana do tego rozwiązania - pisze Reuters - jednak ostatecznie Asad i tak odejdzie, ale w sposób godny, z gwarancjami dla niego i jego rodziny.

Agencja zauważa, że główną rolę w wynegocjowaniu porozumienia chce odegrać rosyjski prezydent Władimir Putin, początkowo wraz z Turcją i Rosją. Miałoby to wzmocnić jego retorykę, według której Rosja odzyskuje rolę światowego mocarstwa i poważnego gracza na Bliskim Wschodzie. Jak powiedział w rozmowie z Reuterem były ambasador Wielkiej Brytanii w Moskwie Tony Brenton, "to dla nich wielka sprawa - móc pokazać, że są obecni tam na froncie i zmieniają świat. Wszyscy przyzwyczailiśmy się, że robią to Stany Zjednoczone i raczej zapomnieliśmy, że Rosja kiedyś grała na tym samym poziomie".

W ubiegłym tygodniu szefowie dyplomacji Rosji, Iranu i Turcji oświadczyli, że są gotowi stać się gwarantami porozumienia dotyczącego uregulowania konfliktu w Syrii. W konflikcie tym Rosja i Iran wspierają reżim Asada, natomiast Turcja zapewnia znaczące wsparcie syryjskim rebeliantom dążącym do obalenia jego reżimu i niejednokrotnie deklarowała, że Asad nie powinien w przyszłości rządzić Syrią. (PAP)

ulb/ kar/