Odwrócenie od dotychczasowych wartości

2016 był rokiem formowania się nowego trendu. Zapoczątkowała go Wielka Brytania, która zakwestionowała ideę istnienia zjednoczonych państw. 23 czerwca mieszkańcy Wysp zadecydowali o opuszczeniu Unii Europejskiej. Wbrew wcześniejszym przewidywaniom obawy o Brexit nie znalazły silnego odzwierciedlenia w publikowanych danych makroekonomicznych. Ewentualne konsekwencje zostały w dużej mierze wyciszone przez BoE, który 4 sierpnia zdecydował się na obniżenie stóp procentowych. Ofiarą rozpoczętego procesu stał się jednak funt, który od połowy roku silnie tracił na wartości. Ruch ten został jednak wyhamowany.

Zmęczenie liberalną polityką ujawniło się następnie w Stanach Zjednoczonych. Kandydatura Donalda Trumpa choć owiana sporą dawką niepewności, niosła również ze sobą wizję poprawy gospodarczej. I to właśnie zarysowane słowem obietnice spowodowały, że inwestorzy z wielkim entuzjazmem przywitali nowego prezydenta Stanów Zjednoczonych, a dolar znacząco zyskał na sile.

Te dwa wydarzenia mogły spowodować, że rynek przestał obawiać się haseł medialnych, a większą uwagę skupił na sygnałach wysyłanych przez gospodarkę. Z takiej perspektywy grudniowe referendum we Włoszech, mimo że było dzwonkiem alarmowym dla strefy euro, nie wywołało paniki, a wręcz przeciwnie. Wspólna waluta wbrew przeciwnościom umocniła się i w parze z dolarem sięgnęła do wartości 1,07. - Zaskakujące zachowanie rynku walutowego nie oznacza, że niepewność całkowicie znikła. Znalazła ona ujście w notowaniach walut rynków wschodzących. Spowodowało to znaczne obniżenie wartości złotego. Para USD/PLN przebiła 14-letnie maksima. Doszło również do przewartościowania franka, którego kurs od listopada ma trudność z utrzymaniem pozycji poniżej 4,10 PLN - zauważa Katarzyna Orawczak, analityk walutowy w firmie Ekantor.pl

Reklama

Banki dyktowały nastroje

Nastroje w 2016 roku w dużej mierze dyktowane były jednak decyzjami banków centralnych. Po jednej stronie oceanu znajdował się Fed konsekwentnie oddalający podniesienie stóp procentowych. Ostatecznie bank centralny USA dokonał tego dopiero 14 grudnia i był to drugi tak śmiały krok od 10 lat. Z drugiej strony oceanu był ECB, którego prezes Mario Draghi w marcu zapowiedział rezygnację z obniżania stóp procentowych. Pod koniec roku europejski bank poinformował o przedłużeniu programu skupu aktywów do grudnia 2017, ale w tempie wolniejszym niż dotychczas (z 80 mld EUR/msc do 60 mld EUR/msc). Informacja ta nie została dobrze przyjęta przez inwestorów. Taka koniunktura wydarzeń ponownie opowiedziała się za siłą dolara w związku z czym w grudniu można było zaobserwować testowanie pozycji 1,03 w parze EUR/USD. Między rozgrywkami na wykresie głównej pary walutowej tkwił złoty, niesiony zmiennością ogólnoświatowych nastrojów.

Polskie lęki

Mimo, że w 2016 krajowe czynniki odgrywały rolę drugoplanową, to niektóre wydarzenia odcisnęły piętno na notowaniach polskiej waluty. W styczniu złoty zmierzył się z pierwszym w historii obniżeniem ratingu z oceny A- do BBB+ z perspektywą negatywną, dokonanym przez agencję S&P. Z raportu wynikało, że na ocenę miała wpływ polityka partii rządzącej oraz obawy o niezależność kluczowych instytucji. Znacznie zmniejszyło to atrakcyjność polskiego pieniądza. Kurs EUR/PLN sięgnął w tym czasie wartości 4,49. Przez następne dwanaście miesięcy inwestorzy z zaangażowaniem śledzili zmiany zachodzące w kraju. Z tym, że oddziaływanie czynników uznawanych za ryzykowne na kurs złotego było większe, niż tych pozytywnie odbieranych przez rynek. - Ostatnie miesiące mijającego roku to czas mało optymistycznych sygnałów z kraju, takich jak wyhamowanie dynamiki PKB w trzecim kwartale do 2,5% czy nasilenie napięć w Sejmie. Na chwilę obecną wpływ lokalnych czynników na kurs złotego nie uwidacznia się, ale niewykluczone, że po Nowym Roku sytuacja ulegnie zmianie. Kluczowa może się okazać ocena polskiej sytuacji przez agencje ratingowe. 13 stycznia swoje stanowisko przedstawią dwie agencje: Moody’s oraz Fitch. Przy czym pierwsza z nich wciąż utrzymuje perspektywę negatywną dla naszego kraju - mówi Katarzyna Orawczak z Ekantor.pl.

2016 rok był rokiem pełnym zmian. Zarówno w Europie, jak i Stanach Zjednoczonych do głosu zaczęło dochodzić społeczeństwo zmęczone liberalną polityką państw. Natomiast nasilające się obawy geopolityczne rzucają cień na nadchodzące wybory w Europie. Pojawia się więc pytanie, czy zapoczątkowany w 2016 trend odwracania się od dotychczasowych wartości będzie kontynuowany również po Nowym Roku?

>>> Czytaj też: Kredyt hipoteczny na nowych zasadach. Oto najważniejsze zmiany