To główna zmiana przygotowywanej reformy systemu dowodzenia. Nieoficjalnie mówi się, że może nim zostać gen. Marek Tomaszycki.

O tym, że potrzebna jest zmiana systemu kierowania i dowodzenia wojskiem, Antoni Macierewicz mówił, jeszcze zanim został ministrem obrony. Mimo pewnego opóźnienia (projekt ustawy miał trafić do Sejmu do końca roku) nadszedł czas realizacji tych zapowiedzi. – Ministerstwo Obrony Narodowej przekazało do uzgodnień resortowych projekt ustawy wprowadzającej nowy system dowodzenia i kierowania Siłami Zbrojnymi RP – poinformował pod koniec grudnia Bartłomiej Misiewicz, rzecznik ministerstwa obrony narodowej. – Ujednolicony system kierowania armią zastąpi strukturę opartą na trzech równolegle działających dowództwach, wprowadzony przez prezydenta Bronisława Komorowskiego w 2013 r. – dodał. Najprawdopodobniej projekt wejdzie w życie jeszcze w tym roku. Nieoficjalnie mówi się o wrześniu.

Choć jest to jeszcze faza przygotowywania, to wiadomo, że punkt ciężkości ma być położony na sprecyzowanie tego, kto jest pierwszym i najważniejszym dowódcą w Wojsku Polskim. Obecnie równolegle funkcjonuję obok siebie Dowództwo Generalne, Dowództwo Operacyjne i Sztab Generalny, którego obecny szef Mieczysław Gocuł jest jedynym czterogwiazdkowym generałem w służbie. Mimo że dowództwa mają odmienne kompetencje, to między szefami tych dwóch jednostek doszło do konfliktu, który negatywnie wpływał na zdolności armii i nie bardzo było wiadomo, kto ten konflikt ma rozstrzygnąć. W nowym rozwiązaniu jako najważniejszy ma być jasno wskazany szef sztabu. Do sztabu ma zostać przeniesione także dowództwo generalne. Być może zostanie również dowództwo operacyjne, ale jego rola ma być mniejsza i prawdopodobnie będzie ono odpowiadać głównie za misje zagraniczne.

Założenie jest takie, że to samo dowództwo będzie funkcjonować w czasie wojny i w czasie pokoju. W obecnym systemie za wyszkolenie odpowiada jedno dowództwo, a już za jego używanie w czasie wojny inne. – Jest to zmiana długo wyczekiwana. Obowiązujący system miał poważne wady. Prosty żołnierz gubił się w tej strukturze, nie widział, od czego jest dowództwo operacyjne, od czego dowództwo generalne, a od czego sztab – wyjaśnia Mariusz Kordowski, prezes zarządu Centrum Analiz Strategicznych i Bezpieczeństwa. – Taki system sprawdza się przy prowadzeniu operacji globalnych, gdy trzeba wydzielić wojska na dany teatr działań. Ale Polska ma tylko jeden teatr działań i dlatego podział na dowództwo generalne i operacyjne tylko komplikuje sprawę – dodaje były wojskowy.

Jeśli chodzi o poszczególne dowództwa Sił Zbrojnych, to prawdopodobnie ich rola nie będzie znacząco odbiegać od tego, z czym mamy do czynienia obecnie, gdzie poszczególne rodzaje wojsk (lądowe, specjalne, Marynarka Wojenna i siły powietrzne, a teraz dodatkowo obrona terytorialna) będą miały swoje inspektoraty.

Reklama

– Moim zdaniem nie ma wielkich problemów w systemie dowodzenia. Poprzednia reforma miała zredukować liczbę dowództw i sztabów, ponieważ nasza armia się kurczyła, a liczba sztabowców rosła. Ona miała naprawić to, co minister obrony Bogdan Klich popsuł, i wzmocnić wojska operacyjne – wyjaśnia gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca wojsk lądowych i wiceminister obrony. – Problemem nie jest struktura, ale raczej podział kompetencji. Moim zdaniem teraz te spory są polityczne, a nie merytoryczne – wojskowe. Za trzy lata będzie nowa ekipa i ona też powie, że jest źle i będzie chciała reformować – dodaje.

Nieoficjalnie największe szanse na objęcie nowo definiowanej funkcji szefa sztabu ma gen. Marek Tomaszycki, który do ubiegłego tygodnia pełnił funkcję dowódcy operacyjnego. Odszedł ze stanowiska, ponieważ jego trzyletnia kadencja dobiegła końca. Dwaj pozostali z trzech najważniejszych dowódców, generalny Mirosław Różański i wspominany szef sztabu Mieczysław Gocuł, w ostatnim czasie wypowiedzieli stosunek służbowy i najpewniej będzie to oznaczać ich odejście ze służby. Tomaszycki ma doświadczenie. Dowodził m.in. polskim kontyngentem wojskowym w Afganistanie, był także w Iraku. Dowodził zarówno brygadami, jak i dywizją. Spośród obecnych generałów trzygwiazdkowych w wyścigu o czwartą wydaje się być zdecydowanym faworytem.

>>> Czytaj też: Dezintegracja Europy i wzrost znaczenia Rosji. Prognozy Stratfor na 2017 rok