Protesty rozpoczęły się po Nowym Roku, gdy ceny benzyny wzrosły o 20 proc., a oleju napędowego o 16,5 proc.

W środkowej części kraju, głównie w stanach Meksyk, Michoacan, Hidalgo, a także w stolicy, w środę splądrowano 79 sklepów, a 170 zostało zamkniętych lub zablokowanych - poinformowało stowarzyszenie sprzedawców.

Demonstranci blokowali też autostrady, palili opony i napadali na stacje benzynowe, wstrzymując ruch i zagrażając dostawom paliwa w całym kraju.

W nadmorskim mieście Veracruz spustoszono 50 obiektów, w tym sklepy całodobowe, supermarkety i centra handlowe - wynika ze wstępnych szacunków lokalnej izby handlowej. Jak opisuje agencja AP, ludzie atakowali ochroniarzy, a następnie wynosili ze sklepów odzież, żywność, pralki, telewizory, odtwarzacze DVD i lodówki.

Reklama

W środę prezydent Meksyku Enrique Pena Nieto bronił swoich niepopularnych działań deregulacyjnych, które doprowadziły do podwyżek cen paliw. Chodzi o pierwszy etap otwarcia rynku paliw i uwolnienia cen benzyny, które były pierwotnie planowane na 2018 rok. Rząd postanowił jednak rozpocząć ten proces rok wcześniej.

"Rozumiem gniew ludności, ale nie zrobienie tego (...) miałoby jeszcze bardziej bolesne skutki" - zapewnił Pena Nieto, prosząc naród o zrozumienie. Według szefa państwa ta podwyżka nie jest związana z wprowadzanymi przez władze reformami energetycznymi czy fiskalnymi, lecz "ze wzrostem cen paliwa na świecie".

Chodzi o "odpowiedzialne działanie", mające na celu zachowanie stabilność meksykańskiej gospodarki - uważa prezydent.

Państwowy koncern paliwowy Pemex ogłosił, że jeśli blokady będą kontynuowane, to dostarczanie benzyny i oleju napędowego może być utrudnione.

>>> Czytaj też: To był najlepszy rok dla rynku ropy naftowej od 2009 roku