Schetyna był pytany na czwartkowym briefingu w Sejmie o informacje, które w środę późnym wieczorem podały Rzeczpospolita i Onet, że pieniądze ze zbiórek publicznych na KOD trafiały do firmy Mateusza Kijowskiego i jego żony Magdaleny Kijowskiej. Łącznie - jak ustalili dziennikarze - chodzi o faktury na kwotę 91 tys. 143,5 zł.

"Kwestia finansowania publicznego, zwłaszcza takiej organizacji jak KOD, czy liderów KOD, czy w tym przypadku Mateusza Kijowskiego, lidera KOD musi być transparentna, przezroczysta, szczególnie, że pieniądze te pochodzą z datków, darowizn ludzi, sympatyków, tych, którzy uczestniczyli w tych wielu demonstracjach w ostatnich miesiącach" - powiedział Schetyna.

"Liczę na to, że Mateusz Kijowski, i trzymam za niego kciuki, żeby w sposób taki otwarty, transparentny, opisał, odpowiedział na pytania i wyjaśnił te trudne dla siebie kwestie" - dodał szef PO.

Schetyna pytany był o wyjaśnienia Kijowskiego, który stwierdził, że sprawa wyniknęła w momencie, gdy w KOD toczy się kampania wyborcza.

Reklama

"To tak naprawdę nie jest ważne, czy trwa kampania czy nie trwa, bo standardy w finansowaniu nie tylko inicjatyw politycznych, ale także polityków czy osób zaangażowanych w działalność publiczną i polityczną poniekąd - przecież KOD zajął ważne miejsce na polskiej scenie politycznej - to finansowanie musi być przejrzyste i musi być transparentne i to nie jest ważne, czy trwa jakaś kampania wyborcza" - powiedział Schetyna.

"Życzę, żeby w sposób oczywisty, nie tylko w strukturach KOD-u, na spotkaniach wyborczych KOD-u, ale także opinii publicznej Mateusz Kijowski mógł wyjaśnić przyczyny, powody i zakres funkcjonowania tych relacji między jego spółką a strukturami KOD-u, czy też programami informatycznymi, którymi ta spółka się zajmowała" - dodał Schetyna.

Jak zaznaczył "nie chce w to wnikać". Zaznaczył, że wspiera Kijowskiego, żeby wyjaśnił "te wszystkie swoje kwestie i problemy". "To jest dla niego trudny czas i to jest dla niego sprawdzian" - powiedział Schetyna.

Kijowski mówił w czwartek, że pieniądze, które trafiły na konto spółki MKM-Studio, nie są "z puszek", to były darowizny kierowane. Jak dodał, od wielu miesięcy nie pracuje już w tej spółce.

"Nie kłamałem. Od wielu miesięcy już nie wykonuję usług dla KOD, co więcej nie pracuję już w spółce MKM-Studio. To nie konto moje, ani mojej żony, tylko spółki. Trzeba pamiętać, że to są kwoty brutto" - mówił Kijowski w programie #dzieńdobryPolsko w Wirtualnej Polsce.

Zapewnił, że wszystko "od początku było to tak uzgodnione z organizacją". "Nie dało się tego zrobić inaczej. Ja musiałem realizować te usługi" - wyjaśnił lider KOD. Jak dodał, nie otrzymywał wynagrodzenia za pracę w KOD-zie.

Kijowski tłumaczył później w czwartek dziennikarzom, że faktury były i są do wglądu. "Są to faktury za faktycznie wykonane prace. Odnoszą się wyłącznie do pewnej czynności prac, które wykonywałem w tym obszarze. Jak również nie mają nic wspólnego z działalnością w KOD-zie, jako przewodniczącego czy lidera. Były po prostu związane z konkretnymi pracami, wykonywanymi przez spółkę, którą kierowałem" - podkreślił.

Jak wyjaśnił, były to usługi informatyczne związane z organizacją pracy KOD-u. "KOD powstał w internecie. Od pierwszych dni podlegał bardzo silnym atakom. Były takie dni, kiedy przez pół dnia się zastanawialiśmy, czy nasza grupa na Facebooku będzie istniała, czy też nie (...) Ta nasza obecność internetowa wymagała aktywnej pracy" - powiedział. Tłumaczył, że kiedy KOD powstał, trudno było znaleźć osoby, czy firmy, które mogłyby część tych zadań wykonywać, nie wiedząc do kogo można mieć zaufanie, a do kogo nie.

Jak mówił, to nie on zlecił te zadania swojej spółce.