W sobotę pierwsze grupy amerykańskich żołnierzy przybyły do Wrocławia oraz na poligon koło Żagania (Lubuskie). To część pancernej brygady, która wzmocni wschodnią flankę NATO. 14 stycznia planowane jest oficjalne powitanie amerykańskich żołnierzy.

Sojusznicze wzmocnienie regionu, potwierdzone na warszawskim szczycie NATO, zakłada, że od kwietnia w Polsce i regionie ma być obecna także wielonarodowa batalionowa grupa bojowa, podlegająca dowództwu NATO. Jej siły mają być umieszczone głównie w Orzyszu i pobliskim Bemowie Piskim.

Szczerski powiedział w niedzielę w TVP Info, że o obecność wojsk amerykańskich i NATO w Polsce "trzeba było realnie zawalczyć". "Rzeczywiście potrzebne były o to starania dyplomatyczne - one zakończyły się sukcesem" - powiedział prezydencki minister.

Podkreślił, że obecność amerykańskich żołnierzy wynikająca z dwustronnej umowy polsko-amerykańskiej o pobycie wojsk, a także decyzja wynikająca ze szczytu NATO, czyli - jak mówił - "wojska pod flagą NATO-wską(...) - to jest wynik starań i dyplomatycznych zabiegów o to, żeby rzeczywiście nastąpiło coś, co jest przełomem: po raz pierwszy wojska sojusznicze przekraczają Odrę, niedługo przekroczą też Wisłę - to znaczy do tej pory one były wyłącznie skoncentrowane na obszarze sojuszniczym na Zachód od Odry, teraz Sojusz przekracza realnie swoimi siłami sojuszniczymi linię Odry i przekroczy też niedługo linię Wisły".

Reklama

Szczerski został zapytany, czy nie niepokoją prezydenta Andrzeja Dudę oraz jego samego niedawne wpisy amerykańskiego prezydenta elekta Donalda Trumpa. W sobotę na Twitterze napisał on, że "tylko głupcy" sprzeciwialiby się lepszym relacjom USA z Rosją. Wyraził też opinię, że Rosjanie "będą nas szanować o wiele bardziej" pod rządami jego administracji niż pod rządami administracji Baracka Obamy "i, być może, oba kraje będą współpracować, by rozwiązać niektóre z tych wielu dużych i pilnych problemów i kwestii na świecie".

Prezydencki minister podkreślił, że na decyzje warszawskiego szczytu NATO trzeba patrzeć w całości, na którą składa się element odstraszania, a drugim wymiarem był dialog. "I Polska jest krajem, który jednocześnie chce wzmacniać wschodnią flankę NATO i rzeczywiście nigdy nie zablokował próby dialogu z Rosją" - zaznaczył Szczerski.

"Nie jestem jakimś naiwnym hurra optymistą jeśli chodzi o przyszłość polityki amerykańskiej. Natomiast pamiętajmy, że to jest jednak ciągłość interesów. Jeśli Donald Trump i jego ekipa, administracja amerykańska, będzie kierowała się interesem amerykańskim, to interesem amerykańskim jest bezpieczeństwo wschodniej flanki Sojuszu. To nie jest dobroczynność, to jest interes amerykański" - powiedział Szczerski.

Podkreślił, że "prezydent bardzo liczy na aktywność MSZ i polskiej dyplomacji, tak żeby kontakt z administracją amerykańską był pewny i żeby jak najszybciej doszło do spotkania na najwyższym szczeblu polsko-amerykańskim". "To jest zadanie dzisiaj dla MSZ, które pan prezydent MSZ wyraźnie postawił" - dodał Szczerski.

Poseł PO Marcin Kierwiński powiedział, że "bardzo dobrze, iż kończy się proces wzmocnienia wschodniej flanki NATO". "To był długi, wieloletni proces, który trwa od dłuższego czasu, bo przecież pierwsza obecność wojsk amerykańskich to 2008 r., potem baza w Redzikowie, ta najbardziej strategiczna infrastruktura, czyli tarcza antyrakietowa, potem posterunek również w Łasku - wszystko co było negocjowane za czasów wicepremiera (ówczesnego szefa MON Tomasza) Siemoniaka. I dobrze, że w tej strategicznej kwestii, jeśli chodzi o wzmocnienie wschodniej flanki NATO jesteśmy tutaj ponad podziałamy wydaje się, i jesteśmy zgodni" - powiedział Kierwiński.

Zbigniew Gryglas z Nowoczesnej stwierdził, że "możemy czuć się trochę bezpieczniej od tego momentu". "Bardzo się cieszę, że w sprawach zagranicznych, polityki bezpieczeństwa, zaczynamy mówić jednym głosem, bo to są fundamentalne sprawy. Tak musimy działać" - powiedział.

Adam Jarubas z PSL uznał, że to historyczny moment, gdy na Wschód od Odry pojawiają się siły NATO. "To jest oczywiście wielkie dziś zobowiązanie dla naszej dyplomacji. Pamiętajmy, że to, co się dzieje, to efekt ustaleń z administracją prezydenta Obamy" - dodał. Zaznaczył, że trzeba "konsekwentnie tego pilnować, żeby zobowiązania administracji amerykańskiej wobec państw na wschodniej flance NATO były respektowane".

Wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki mówił, że "Polska już przez lata się nauczyła, że jak umiesz liczyć - licz na siebie, aczkolwiek nie zmienia to faktu, że w tym obszarze naszych działań, które wzmacniają nasze bezpieczeństwo powinny być też skuteczne zabiegi dyplomatyczne".

"Z czym w polskiej historii było różnie, powiedzmy to tak oględnie. Natomiast to bez wątpienia jest wielki sukces też dlatego, że gdyby prześledzić politykę historyczną, to zauważmy, że Niemcy od lat zabiegały o to, by pierwszą częścią NATO na Wschodzie była właśnie granica niemiecka i zadaniem Polski było, aby tę granicę przesunąć właśnie w kierunku wschodnim tak, aby Polska była bezpieczniejsza" - powiedział Jaki.

Dodał, że Rosja od lat zabiegała, aby Polska była w strefie rosyjskich wpływów. "I dzisiaj to, co udało się rządowi PiS, tzn. podpisać tę umowę z rządem amerykańskim, że tutaj będą stacjonowały amerykańskie wojska, to jest taka symboliczna pieczątka polskiego bezpieczeństwa, która pokazuje: +nie, my nie jesteśmy i nie będziemy w strefie wpływów rosyjskich, a zachodnich, czyli tych wartości, które są nam najbliższe" - powiedział Jaki.

Szczerski podsumował, że te zgodne wypowiedzi polityków, to dobry sygnał. Podkreślił, że dokonująca się strategiczna zmiana jest wynikiem długiej drogi, ale przede wszystkim ostatnich miesięcy działania. Zaznaczył, że obecność sojusznicza na terytorium Polski będzie rotacyjna, ale ciągła.

"To znaczy, że Polska musi być zdolna do obrony samodzielnie, ale nie będzie walczyć sama, jeżeli by nastąpiło jakiekolwiek zagrożenie bezpieczeństwa, Polska na własnym terytorium już nie jest sama" - podkreślił prezydencki minister. (PAP)