Oczy Greków i Turków cypryjskich są zwrócone ku Genewie, gdzie od poniedziałku toczą się zaawansowane rozmowy pokojowe na temat zjednoczenia podzielonego od 40 lat Cypru. Zdaniem ekspertów, rozmowy przyniosą postęp, ale do zjednoczenia wyspy jeszcze daleko.

Rozmowy w Szwajcarii toczą się pod auspicjami ONZ i stanowią dalszy ciąg negocjacji, które rozpoczęły się ponad rok temu w Nikozji. Mają też być ich zwieńczeniem, pod warunkiem, że prezydent Republiki Cypryjskiej Nikos Anastasiades i Mustafa Akinci, przywódca cypryjskich Turków, będą w stanie znaleźć zadawalające obie strony rozwiązania w takich kluczowych kwestii jak zagwarantowanie bezpieczeństwa obu cypryjskim społecznościom, uzgodnienie terytoriów obu państw składowych, a także zasady dzielenia się władzą.

Według specjalnego doradcy sekretarza generalnego ONZ ds. Cypru Espena Bartha Eide, właśnie te tematy są „najbardziej skomplikowane i obciążone emocjonalnie”.

„Jesteśmy przed samą metą. Wreszcie się okaże, czy problem cypryjski może zostać rozwiązany. Ja osobiście jestem przekonany, że jest to trudne, ale możliwe” – powiedział w Genewie Eide.

Negocjacje w Szwajcarii są podzielone na dwie fazy. W pierwszej, mającej potrwać do środy włącznie, przywódcy cypryjscy przy pomocy ONZ skupią się na punktach spornych w takich kwestiach, jak zasady zwrotu nieruchomości zabranych Grekom cypryjskim po wojnie 1974 r., rotacyjna prezydencja, której domaga się strona turecka, oraz pewne ustępstwa terytorialne, których żądają Grecy cypryjscy.

Reklama

Druga faza ma zacząć się w czwartek, 12 stycznia, i dotyczyć najważniejszego punktu programu, od którego będzie zależeć powodzenie całego procesu pokojowego, czyli właśnie opracowania nowego systemu bezpieczeństwa wyspy.

Strona greckocypryjska dąży w tym zakresie do zlikwidowania Traktatu Gwarancyjnego, jaki obowiązuje Republikę Cypryjską od czasu uzyskania niepodległości 1960 r., i który zezwala na jednostronną militarną interwencję na wyspie każdego z trzech państw poręczycieli, czyli Turcji, Grecji lub Wielkiej Brytanii. Żąda także, aby już w pierwszy dzień po podpisaniu porozumienia Ankara wycofała z północy wyspy wszystkie wojska, które w tej chwili liczą ok. 30 tys. żołnierzy.

Strona tureckocypryjska twierdzi jednak, że Turcy cypryjscy, którzy są na wyspie mniejszością i w przeszłości, szczególnie w latach 60., często byli przez Greków cypryjskich prześladowani, mają prawo do poczucia bezpieczeństwa, a to może im w pełni zagwarantować tylko obecność tureckiej armii. Rząd w Ankarze także stanowczo opowiada się za utrzymaniem dotychczasowego systemu gwarancyjnego.

„Obie strony mają swoje racje. To prawda, że system gwarancyjny to w XXI wieku anachronizm - mówi PAP Hubert Faustmann, wykładowca nauk politycznych na Uniwersytecie Nikozyjskim. - Ale realistycznie patrząc, żądania greckie są w tej chwili nie do spełnienia. Ani Turcy and Turcy cypryjscy nie zgodzą się na wycofanie prawa do interwencji od samego początku zjednoczenia. Może zgodzą się na to, aby obecność wojsk tureckich na wyspie była tymczasowa, na następne pięć, sześć czy osiem lat, na przykład do kolejnych wyborów. Jeśli tak się stanie, to już byłby duży sukces negocjacyjny Greków".

W znalezieniu kompromisu w tej sprawie mają pomóc Cypryjczykom trzej poręczyciele, których reprezentanci dosiądą się w czwartek do negocjacyjnego stołu. Na dodatek, w kuluarach genewskiego Pałacu Narodów, gdzie toczą się te rozmowy, znajdą się wtedy także przedstawiciele Unii Europejskiej oraz ambasadorowie pięciu stałych członków Rady Bezpieczeństwa ONZ. Na obecność tych ostatnich nalega rząd Cypru, który chciałby, aby RB nadzorowała wprowadzanie w życie potencjalnego porozumienia. Na czwartkowej konferencji będzie też obecny nowy sekretarz generalny ONZ Antonio Guterres.

Eksperci są jednak sceptyczni i nie wierzą, że Genewa przyniesie końcowe rozwiązanie problemu, od lat uznawanego za jeden z najbardziej skomplikowanych „zamrożonych konfliktów” ubiegłego i bieżącego stulecia.

"To na pewno nie będzie koniec negocjacji. Według mnie szansa na to, że w Genewie dojdzie do porozumienia na temat bezpieczeństwa i gwarancji, jest niewielka. Ale prawdopodobnie uda się ustalić pewne ramy tego, co strony będą chciały osiągnąć i umówić się na kolejne spotkanie" – powiedział PAP Ahmet Sozen, politolog z Wschodniego Uniwersytetu Śródziemnomorskiego w Famaguście.

Faustmann powiedział: "Z tego, co słyszę, nikt nie oczekuje, że ta konferencja będzie ostatnia. Planują jeszcze przynajmniej jedną, a może nawet kilka. Ale to już końcowy etap targowania się o przyszły kształt zjednoczonego Cypru. To, co w tej chwili leży na stole, to naczynia połączone. Zacznie działać pod warunkiem, że przyszły plan zadowoli obie strony, nie w 100 procentach ale na tyle, żeby miał szansę na zatwierdzenie w referendach po obu stronach wyspy. Do tego obaj przywódcy będą potrzebować jeszcze dużo determinacji i silnej woli politycznej".

Na pytanie, czy rzeczywiście prowadzone obecnie negocjacje mogą zakończyć się zjednoczeniem wyspy, obaj eksperci rozkładają jednak ręce. "Do zjednoczenia Cypru droga jest jeszcze bardzo daleka – mówi Faustmann. - Jeśli któraś z zainteresowanych stron będzie chciała jakoś temu przeszkodzić, zawsze znajdzie się na to sposób".

Od 1974 r. Cypr jest podzielony na dwie części: południową, zamieszkałą przez Greków cypryjskich, która jest uznawana przez cały świat za legalne państwo cypryjskie, czyli Republikę Cypryjską; i północną, tzw. Turecką Republikę Cypru Północnego, zamieszkaną przez Turków cypryjskich i uznawaną jedynie przez Turcję. Na wyspie trwają od lat negocjacje na temat zjednoczenia wyspy. Jak do tej pory nie przyniosły one rezultatu.

Z Nikozji Agnieszka Rakoczy