Szczególnie zagrożone są firmy, w których właściciele wycofują się z bezpośredniego zarządzania i postanawiają powierzyć zarządzanie firmą zarządom niezwiązanym z rodziną właściciela – ostrzega Krzysztof Chechłacz, wiceprezes Towarzystwa Ubezpieczeń Euler Hermes. Działania na szkodę firmy nie są wcale polską specyfiką. Według danych rynkowych, w USA przeciętna firma traci 6 proc. przychodów brutto z powodu rozmaitych oszustw i kradzieży, jakich dopuszczają się pracownicy.

Polska nie jest wyjątkiem

Bartosz Pikuła, prawnik Euler Hermes wskazuje, że przyczyny okradania własnej firmy to najczęściej presja zawodowa, okazja – która jak w przysłowiu – czyni złodzieja i racjonalizacja: sprawca tłumaczy sobie, że pieniądze ukradzione z firmowej kasy to tylko pożyczka. Sprawca z reguły chce finansować swoje kosztowne nałogi czy drugie życie, może chcieć zemścić się na pracodawcy, może też działać na zlecenie grupy przestępczej.

Najgłośniejsze sprawy ostatnich lat to choćby afera Enronu i Artura Andersena, WorldCom, bank Barings doprowadzony do upadku przez Nicka Leesona, czy obecnie tocząca się przed francuskim sądem afera Jerome Kerviela, maklera w Societe Generale, nie mówiąc o 50 mld dolarów ukradzionych z własnej firmy przez Bernarda Madoffa. W Polsce takich spraw też było kilka – jak sprzeniewierzenie 10 mln zł przez pracowników Pekao SA uczestniczących w wyłudzaniu kredytów czy wyprowadzenie 2 mln zł przez 7 osób w Gilette.

Reklama

Nowy pracownik wcale nie najgroźniejszy

Z badań na rynku niemieckim wynika, że 70 proc. sprawców to mężczyźni. 47 proc. działających na szkodę firmy ma od 26 do 40 lat, 40 proc. – powyżej 40 lat, 13 proc. to najmłodsi pracownicy – do 25 lat. Pracodawca musi najbardziej uważać na tych, którzy już mają kilkuletni staż – 45 proc. sprawców sprzeniewierzeń to osoby, które pracują w danej firmie od 4 do 10 lat.

Z kolei dane z polskiego rynku, zebrane przez Euler Hermes w dwustu firmach, świadczą, że u nas 71 proc. nadużyć dopuszcza się pracownik, 14 proc. – klient, 7 proc. – menedżer niższego szczebla, a 6 proc. – menedżer wyższego szczebla. 2 proc. sprzeniewierzeń przypada na dostawcę. Pracownicy szeregowi częściej okradają swoje firmy na małe kwoty. Menedżerom zdarza się to rzadziej, ale jak już dopuszczają się sprzeniewierzeń, to kwoty są wyższe. To co zdarza się w Polsce najczęściej to kradzież – 45 proc., która dotyczy pieniędzy, papierów wartościowych.

W Niemczech średnia strata wynosi 42 tysiące euro, a jeśli chodzi o nadużycia popełnione przez menedżerów – średnio jest to 68 tysięcy euro. Rocznie – aż 4 mld euro. W Polsce – twierdzi Euler Hermes – w 72 proc. firm dotkniętych tym problemem są to straty na mniej niż 50 tys. zł. Ale aż w 6 proc. firm przekraczają 200 tys. zł.

Bartosz Pikuła podkreśla, że firmy mogą się chronić przed sprzeniewierzeniami nie tylko przez ochronę firmy, audyt wewnętrzny, dobre procedury, kodeks etyczny czy uważne analizowanie sygnałów od pracowników, nazywanych whistleblowing, choć w Polsce określanych nieprzyjemną nazwą „donos”. Warto też uważnie obserwować zachowania pracowników. Na przykład wśród nieuczciwych wielu jest takich, którzy nigdy nie biorą urlopów. Alarmującym sygnałem są też wyjątkowo intensywne kontakty pracownika z klientami. Ale także nagły wzrost liczby nowych transakcji.

Po analizie polskiego rynku Euler Hermes postanowił przenieść na polski grunt ubezpieczenia ryzyka sprzeniewierzenia. Jak mówi Krzysztof Chechłacz, w Niemczech 90 proc. firm spośród 500 największych wykupiło takie ubezpieczenie, a sześciu największych graczy zbiera rocznie 160 mln euro składki. W Polsce Euler Hermes chce ubezpieczać firmy, ale z wyjątkiem banków, ubezpieczycieli czy spółdzielczych kas oszczędnościowo-kredytowych, jubilerów i firm transportujących rzeczy wartościowe. Euler Hermes uprzedza też właścicieli firm zainteresowanych wyłudzeniem ubezpieczenia za własnoręcznie przygotowany przekręt - sprawca nadużycia nie może posiadać więcej niż 10-20 proc. udziałów w przedsiębiorstwie.