Szef PO poinformował w czwartek o zawieszeniu trwającego od 16 grudnia protestu w Sejmie, a posłowie Platformy po 27 dniach stałej, rotacyjnej obecności, opuścili salę plenarną. Schetyna zapowiedział ponadto złożenie wniosku o odwołanie marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego.

Jednym z powodów protestu było uchwalenie w wadliwy - zdaniem opozycji - sposób tegorocznej ustawy budżetowej w Sali Kolumnowej Sejmu. Ustawę jednak w środę bez poprawek przyjął Senat, a w czwartek trafiła ona do prezydenta Andrzeja Dudy.

Decyzja o przerwaniu obecności posłów Platformy na sali obrad zapadła w czwartek rano podczas posiedzenia w Sejmie zarządu krajowego partii.

Z rozmów PAP z posłami PO wynika jednak, że nie był to jedyny rozpatrywany tego dnia wariant aktywności Platformy na Wiejskiej. Rano Schetyna zaproponował swym klubowym kolegom kolejny projekt uchwały Sejmu, który planował następnie przedstawić na posiedzeniu Konwentu Seniorów.

Reklama

W projekcie w dalszym ciągu, pomimo środowej decyzji Senatu, mowa była o potrzebie ponownego głosowania budżetu na 2017 rok. Inicjatywa, której autorami byli m.in. Schetyna i szef klubu PO Sławomir Neumann, nie spotkała się jednak z entuzjazmem posłów Platformy. "Proponując tego typu uchwałę konwalidowalibyśmy ten nielegalnie uchwalony budżet" - ocenił w rozmowie z PAP jeden z partyjnych prawników.

Podobne stanowisko - jak relacjonowali rozmówcy PAP - zajęła podczas porannych obrad klubu PO była premier Ewa Kopacz. "Było sporo głosów przeciwnych, Grzegorz nie był z tego zadowolony, ale wsłuchał się w te głosy i zrezygnował z uchwały" - powiedział PAP polityk PO.

Po posiedzeniu klubu Platformy odbyło się kolejne posiedzenie zarządu, później znów obradował klub. Po zakończeniu spotkania Schetyna ogłosił zawieszenie protestu. W międzyczasie Platforma zwracała się do marszałka Sejmu o przesunięcie wznowienia obrad Sejmu. Ostatecznie czwartkowa część 34. posiedzenia Sejmu rozpoczęła się o godz. 12.

Większość klubu Platformy przyjęła decyzję o opuszczeniu sali obrad z aprobatą. "Sala biła brawo Grzegorzowi, kiedy ogłosił, że zawieszamy protest" - podkreślił jeden z parlamentarzystów Platformy.

W PO jest jednak grupa posłów niezadowolonych z przebiegu negocjacji z PiS dotyczących protestu. "Uważam, że to wszystko zostało rozegrane katastrofalnie - Schetyna najpierw we wtorek napompował oczekiwania, podbił piłeczkę, walczył z Petru, a co dziś z tego wyszło? Wielkie pffff... Nie miał żadnego pomysłu na rozegranie tego sporu" - uważa jeden z polityków Platformy.

Według niego, nikt nie oczekiwał od szefa PO aż tak twardego stanowiska, jak prezentował do czwartku. Lider PO m.in. dwukrotnie - w poniedziałek i wtorek - jako jedyny odmówił udziału w spotkaniu liderów ugrupowań parlamentarnych u marszałka Senatu Stanisława Karczewskiego. Z jego inicjatywy odbyła się za to we wtorek wieczorem rozmowa z szefami Nowoczesnej Ryszardem Petru i PSL Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem.

"Myśmy mówili Grzegorzowi, że PiS może przyjąć budżet w Senacie, ale on takiego wariantu nie brał pod uwagę. Zajmował się rozkładem ludzi - kto gdzie blokuje na dwóch salach, a PiS na trzeciej przyjął mu budżet. Kompromitacja" - uważa rozmówca PAP.

Według niego, w klubie oczekiwania były takie, że spór z PiS zakończy się w środę 11 stycznia, kiedy to zaplanowane było rozpoczęcie nowego posiedzenia Sejmu. "Tylko, że miało się to odbyć w normalny sposób, nie taki, co zrobił Schetyna. Najpierw napompował oczekiwania, potem im nie sprostał" - dodał polityk.

Rozmówcy PAP wśród niezadowolonych z postawy Schetyny podczas negocjacji z PiS wymieniają głównie młodych posłów PO, m.in. Sławomira Nitrasa, Agnieszkę Pomaskę, Kingę Gajewską-Płochocką, Cezarego Tomczyka i Rafała Trzaskowskiego. "To jakieś sześć, góra siedem osób, nie więcej" - zaznaczył jeden parlamentarzystów

Wśród posłów PO pojawiają się ponadto głosy, że trwający blisko miesiąc protest można było przerwać z większym "przytupem". "Zabrakło mi bardziej wyraźnego stanowiska Grzegorza, a przede wszystkim tego, by wyszedł do ludzi stojących przed Sejmem i podziękował im za wsparcie i wytrwałość" - powiedziała PAP jedna z posłanek.

Niektórzy posłowie są z kolei zdania, że protest na sali obrad można było zawiesić wcześniej. "Ja optowałem za tym, żeby wyjść w Wigilię - najpierw symbolicznie podzielić się opłatkiem z ludźmi przed Sejmem, potem rozjechać się do domów i wrócić w tym tygodniu" - powiedział PAP jeden z byłych ministrów. W klubie PO można usłyszeć ponadto, że za podobnym rozwiązaniem opowiedziała się jeszcze w grudniu Ewa Kopacz.

W klubie PO przeważają jednak głosy, że protest na sali obrad należało wreszcie zakończyć. "Uważam, że wybraliśmy najlepszy moment do tego" - ocenił jeden z polityków.

Marta Rawicz (PAP)