Jest to wynik ograniczenia dostaw paliwa płynnego dla jedynej miejscowej elektrowni w ramach sankcji i represji, jakie izraelski rząd stosuje wobec dwumilionowej ludności Strefy Gazy, odkąd przed dziesięciu laty rządy objęła tam radykalna organizacja Hamas.

Jednak nieautoryzowane przez miejscowe władze protesty uliczne były w czwartek wymierzone również przeciwko Hamasowi, który przynajmniej część mieszkańców wini za sytuację panującą tej zimy, gdy prąd jest włączany zaledwie na trzy-cztery godzinny dziennie.

W ostatnich tygodniach odbyło się kilka takich demonstracji.

W czwartek ludzie o zmroku wyszli na ciemne ulice z pochodniami, protestując przeciwko polityce Hamasu wobec Izraela, której następstwem są izraelskie sankcje - przyczyna coraz większych ograniczeń, na jakie skazana jest palestyńska ludność.

Reklama

Tej zimy głównym sposobem ogrzewania domów w Strefie Gazy stały się piecyki opalane odpadkami lub naftą.

W czwartek protestujący otoczyli siedzibę spółki energetycznej, obrzucając ją kamieniami. Policja Hamasu otworzyła drogę do budynku, ale gdy demonstranci zaczęli rzucać w jego stronę kamieniami rozpoczęła ogień ostrzegawczy z broni palnej i ludzie się rozeszli.

Strefa Gazy potrzebuje przeciętnie od 450 do 500 megawatów prądu dziennie, ale otrzymuje zaledwie trzecią część tego: 30 z miejscowej elektrowni zasilanej paliwem płynnym z importu, 30 - z Egiptu i 120 - z Izraela. (PAP)