Niepokojąco rośnie liczba chorych na krztusiec. Powód to zbyt mała liczba szczepień i... same szczepionki.
W zeszłym roku na krztusiec zachorowało w Polsce 6,8 tys. osób, o prawie trzy czwarte więcej niż w 2015 r. – a tamten już należał do najgorszych od lat. Tylu przypadków nie było od lat 90., od kiedy publikowane są statystyki – wynika z danych Polskiego Zakładu Higieny.
Eksperci wymieniają kilka powodów rozprzestrzeniania się choroby, wcześniej znanej pod potoczną nazwą kokluszu. To przede wszystkim brak szczepień nastolatków, zmiana rodzaju szczepionek i kilkumiesięczne problemy z dostawami preparatów ochronnych. W 2016 r. Ministerstwo Zdrowia borykało się z problemem nieterminowych dostaw szczepionek, zarówno tych dla dzieci w wieku 6 i 12 lat, jak i DTPa dla dzieci w pierwszym i drugim roku życia. Powód? Koncerny farmaceutyczne nie były w stanie wywiązać się z dostaw – wiele wskazuje na to, że sprzedały preparaty za granicę. W efekcie dzieci nie zostały zaszczepione w terminie, co obniżyło poziom odporności.
Wyniki pogorszyło też przejście ze szczepionek komórkowych na łagodniejsze, zawierające mniejszą liczbę antygenów krztuścowych. – Trzeba zauważyć, że szczepionka bezkomórkowa, którą w Polsce stosuje się u 60 proc. osób, w tym u dzieci starszych, umożliwia krążenie bakterii bez objawów choroby wśród osób zaszczepionych. Tym samym mogą one ją przenosić i doprowadzać do jej rozprzestrzeniania – wyjaśnia dr Paweł Grzesiowski, prezes Fundacji Instytut Profilaktyki Zakażeń.
Dziś szczepionkę bezkomórkową otrzymują wcześniaki, dzieci ze wskazaniami medycznymi i w wieku 6 i 12 lat. Całokomórkową podaje się tylko zdrowym małym dzieciom. Później jest stosowany słabszy bezkomórkowy preparat. Używa się go ze względu na mniejszą liczbę reakcji poszczepiennych – tłumaczy Ministerstwo Zdrowia. Skuteczność szczepionki bezkomórkowej wygasa jednak po 5–8 latach od ostatniej dawki. – Całokomórkowa starczała natomiast nawet na dwa razy dłużej – zauważa Jan Bondar z GIS.
Reklama
Jak zauważa dr Paweł Grzesiowski, jako kraj ponosimy obecnie konsekwencje zwlekania z wprowadzeniem obowiązkowego szczepienia na krztusiec u 14-latków. Pojawiło się ono dopiero w 2016 r. Młodzież nie była w związku z tym zabezpieczona, a była narażona na bakterię. Stąd mamy wzrost liczby chorych. – Wzrost zachorowań najbardziej jest widoczny w grupie nastolatków – potwierdza Jan Bondar, rzecznik GIS.
Rozszerzenie grupy osób szczepionych powinno w przyszłości obniżyć liczbę przypadków, jednak jak przyznają lekarze, głównie u nastolatków. Wśród dorosłych jedynie pośrednio – przez wyhamowanie rozprzestrzeniania się bakterii. Dlatego, zdaniem niektórych ekspertów, nowym wyzwaniem, przed którym staje Polska, będzie konieczność powtarzania szczepienia u osób dorosłych. Szczególnie teraz, gdy choroba się rozprzestrzenia.
Zdaniem prof. Ewy Bernatowskiej z Pediatrycznego Zespołu Ekspertów ds. Programu Szczepień Ochronnych działającego przy ministrze zdrowia powinno się dawać pełniejszą ochronę również w starszym wieku. – Apelowaliśmy o to kilkakrotnie do Ministerstwa Zdrowia – przyznaje lekarka. Jednak resort wybrał delikatniejszy preparat.
Dodatkowym problemem są mutacje pałeczki krztuśca, która zmienia się w ciągu ostatnich 20 lat. Szczepionki tracą skuteczność. Bakterie powodujące krztusiec zaczynają być odporne na szczepienia, bo zmieniają się białkowe elementy ich otoczki, dzięki którym uodporniony szczepionką organizm rozpoznaje i niszczy pałeczki krztuśca – dowiedli brytyjscy naukowcy w analizie badań opublikowanych w „International Journal of Infectious Diseases”.
Eksperci zwracają także uwagę na skutki coraz prężniejszej działalności ruchów antyszczepionkowych. Choć w Polsce nadal szczepi się ok. 97 proc. osób, to liczba unikających szczepień rośnie. W roku 2013 odmawiających podania preparatów uodporniających było 10,1 tys., rok później 15,4 tys., a w 2015 r. liczba ta wzrosła do 28,7 tys.
Z krztuścem walczy nie tylko Polska. Na całym świecie obserwuje się zachorowania u dzieci nieszczepionych, nie w pełni zaszczepionych oraz u młodzieży i u dorosłych. Problem jest widoczny np. w Czechach, gdzie zeszły rok również określono jako rekordowy (było 880 przypadków zachorowań na 10 mln mieszkańców). W poprzednich latach odnotowano zwyżki w Ameryce, Australii czy Wielkiej Brytanii (w 2012 r. liczba chorych wyniosła 10 tys.; poprzedni rekord zanotowany cztery lata wcześniej wynosił 900).
Ekspertów coraz bardziej niepokoi powrót choroby, w której bakteria atakuje drogi oddechowe, wywołując ostre napady kaszlu. U dzieci mogą się pojawić problemy z oddychaniem. W najgorszych przypadkach krztusiec może się okazać śmiertelny. ⒸⓅ