"Optymistą nie jestem zdecydowanie, dlatego, że Donald Trump jest przede wszystkim całkowicie nieobliczalny. Nie wiadomo, co ze swoich obietnic przedwyborczych zrealizuje, a czego nie, i jak bardzo będzie podatny na sugestie otoczenia, które zapewne bardziej niż on zna się na tym, co się dzieje na świecie i które być może będzie nieco ograniczało jego miejscami ekscentryczne wypowiedzi i działania" - powiedział PAP Kuczyński.

Od piątku - jak mówił - to już będzie prezydent, a nie prezydent elekt i każde jego słowo będzie naprawdę bardzo ważne. "Jako prezydent elekt miał wypowiedzi od Sasa do Lasa", raz mówił, że nie będzie ograniczał cen leków, potem, że producenci leków to mordercy, i tak było na każdym polu. Moim zdaniem nie ma mądrego, który by dał radę przewidzieć, co on zrobi" - zaznaczył.

Zwrócił jednocześnie uwagę, że Trumpa będzie limitował amerykański system "checks and balances", który mniej lub bardziej ograniczał każdego amerykańskiego prezydenta. "W tym Obamę, któremu nie dał zrealizować do końca Obamacare, czy zamknąć Guantanamo, co obiecywał. Dlatego bardzo ciężko jest przewidzieć, co Trump naprawdę zrobi. Dodatkowo bardzo wielu Republikanów jest przeciwnych zadłużeniu kraju, więc pomysły Trumpa mogą być przez nich torpedowane" - argumentował Kuczyński.

"Z punktu widzenia Polski, która ma bardzo niewielkie stosunki handlowe z USA, nie widać ani szans, ani zagrożeń w związku z prezydenturą Trumpa. Przy jednym warunku, że jego polityka nie spowoduje spowolnienia, recesji, a w dłuższej perspektywie potężnego kryzysu, znacznie gorszego niż z lat 2007-2008, w skali globalnej. To oczywiście uderzyłoby też nas" - powiedział.

Reklama

Choć - jak mówił - Trump wydaje się być zdecydowanie bardziej prorosyjski niż Obama, to jednak - w jego ocenie - tak bardzo nie należy się tego obawiać, gdyż wydaje się mało prawdopodobne, że Rosja chciałaby zaatakować Polskę, bo to szkodziłoby Rosji.

Kolejna kwestia, która mogłaby wpłynąć na nasz kraj, to wzrost stóp procentowych w USA, a w konsekwencji wartości dolara. Jednak - zdaniem Kuczyńskiego - w dłuższej perspektywie wcale nie jest to pewne. "A gdyby nawet złoty tracił wobec dolara, to będziemy po prostu więcej płacić za ropę. Natomiast, jeśli chodzi o zadłużenie zagraniczne Polski, to jego większość jest w euro, a nie w dolarach, więc pod tym względem wzrost wartości dolara aż tak bardzo w nas nie uderzy" - uspokajał Kuczyński.

Według niego w tym roku stopy procentowe w USA zapewne będą rosły - czekają nas jeszcze dwie-trzy podwyżki. "Pamiętajmy jednak, że w FED są obecnie dwa wakaty, które Trump obsadzi, a na początku 2018 r. kończy się kadencja szefowej FED Janet Yellen, którą zastąpi nominat Trumpa. A jeśli Trump chce rozpędzać gospodarkę, to potrzebuje do tego niskich stóp proc." - wskazał główny analityk Xelion.

"Jeśli chodzi o zagrożenia płynące z prezydentury Trumpa, najważniejsze wiąże się z tym, czy on rzeczywiście otoczy USA murem protekcjonizmu w postaci taryf i cła, co obiecuje. Jeżeli to zrobi, wtedy wyda wojnę handlową Chinom, a wtedy Chiny nie pozostaną bierne i zacznie się wojna handlowa na całym świecie, która doprowadzi cały glob do recesji. Dla mnie to jest najgroźniejsze, to na pewno byłby dramat dla całego świata. Chiny w tej chwili mają swoje bardzo duże problemy, gdyby do tego doszły kłopoty z USA, to mogłoby to wywołać potężne konflikty, nawet nie wiem, czy nie gorące - na morzach między flotą chińską a amerykańską" - mówił analityk.

"Mam nadzieję, że jednak do tego nie dojdzie. Pytanie, czy na coś takiego pozwoli Trumpowi amerykański biznes" - podkreślił.

Przyznał, że oczywiście dostrzega rosnącą potęgę Chin, tylko nie widzi dobrej metody powstrzymania tego procesu. "Chiny przez 4 tys. lat, ze 150-letnią przerwą (mniej więcej od 1850 do 2000 roku), były hegemonem światowym i teraz wracają do tej roli. Nie wydaje mi się możliwe ich powstrzymanie, chyba tylko metodą typu wojna, ale Mao kiedyś powiedział: zginie kilkaset milionów Chińczyków, ale kilkaset milionów przeżyje i będzie się miało lepiej" - wskazał.

"Dlatego z Chinami trzeba sobie jakoś ułożyć stosunki, walka nic nie da" - przekonywał.

"Zresztą Chińczycy mają swoje argumenty. Trump twierdzi np., że oni celowo utrzymują słabego juana po to, żeby zwiększać konkurencyjność chińskich produktów. Problem polega jednak na tym, że Chiny wydały już prawie bilion dolarów ze swoich rezerw na obronę juana, który rzeczywiście słabnie z powodu tego, że z Chin ucieka kapitał. W tej chwili z 4 bilionów dolarów rezerw zostało im 3 bln i to cały czas topnieje. Więc Trump w tej kwestii się zupełnie myli" - dodał Kuczyński.

Drugie kluczowe zagrożenie - w ocenie eksperta - wiąże się z obiecywanym przez Trumpa rozluźnieniem regulacji, jeżeli chodzi o sektor finansowy i obniżeniem podatków dla najbogatszych. "Na krótką metę to pomoże, a w dłuższym terminie to jest katastrofa. Rozluźnienie regulacji w sektorze finansowym skończy się jeszcze większym kryzysem finansowym niż ten z lat 2007-2008" - przestrzegał.

Z kolei - kontynuował Kuczyński - obniżenie podatków najzamożniejszym oznaczać będzie wzrost rozwarstwienia w i tak już niezmiernie rozwarstwionym amerykańskim społeczeństwie. "A choćby teraz w Davos ciągle słyszymy, że klasa średnia jest wypłukiwana, a rozwarstwienie wywołuje napięcia skutkujące wzrostem skrajnych nastrojów. Trump, obniżając podatki najbogatszym, będzie jeszcze zwiększał te napięcia i szkodził swoim wyborcom rekrutującym się z niższych warstw społecznych" - zwrócił uwagę Kuczyński.

Trzecia kwestia - jak powiedział - wiąże się z tym, że jeżeli Trump zrealizuje swoje zapowiedzi, to wzrośnie inflacja. "Jeżeli wzrośnie z obecnych ok. 2 proc. do 3 proc., to nic wielkiego się nie stanie, ale jak wzrośnie do 6-7 proc., a tak bywało w USA, to będzie to potężny problem - bardzo kosztowna będzie bowiem obsługa zadłużenia" - uważa analityk.

"A amerykański dług na pewno będzie rósł, ponieważ Trump chce wpompować w gospodarkę 2 biliony dolarów w ciągu czterech lat. Chwilowo to na pewno będzie korzystne, szczególnie, że chce on to przeznaczyć na inwestycje infrastrukturalne, a amerykańska infrastruktura naprawdę w wielu przypadkach jest w ruinie. Jednak USA już mają dług powyżej 100 proc. PKB. Oczywiście mogą sobie na to pozwolić i drukować dolary, dopóki ich waluta jest walutą światową. Może jednak nadejść moment - za 5, 10, 15 lat - gdy Chińczycy oprą juana o złoto i w tym momencie rola dolara jako waluty światowej się skończy. W takiej sytuacji potężne zadłużenie kraju będzie miało znaczenie" - tłumaczył.

Zdaniem Kuczyńskiego w krótkim terminie zarówno obniżenie podatków jak i inwestycje w infrastrukturę zwiększą wzrost gospodarczy w USA, co nie znaczy, że to się odbije pozytywnie na świecie - jeżeli będą bowiem jednocześnie zwiększane bariery celne, to to zaszkodzi reszcie świata, a nie pomoże.

"Jedno co jest pewne, to to, że nic nie będzie pewne z panem Trumpem" - konkludował. (PAP)