Wydaje się, że May liczy na to, iż układ o wolnym handlu z USA złagodzi wyjście jej kraju z UE i utoruje drogę do przedstawianej przez nią wizji nowej "globalnej Wielkiej Brytanii". Z kolei Trump najpewniej jest zdania, że wzmocnienie "specjalnych relacji" z Londynem będzie zamiennikiem wspierania zachodnich instytucji takich jak NATO. Jednak jeśli faktycznie tak jest, to oboje są w błędzie - uważa gazeta.

May podziela "awersję Trumpa do niektórych aspektów globalizacji i determinację do ograniczania imigracji", ale przedstawiona przez nią w ub. tygodniu wizja kraju po opuszczeniu UE zakłada ekonomiczną liberalizację i "agresywne dążenie do wolnego handlu" z resztą świata - czytamy. "WP" dodaje, że logicznym punktem wyjścia, po ukształtowaniu nowych relacji z Unią, byłby układ o wolnym handlu ze Stanami Zjednoczonymi, z którymi obroty handlowe wynoszą 180 mld dolarów rocznie.

Trump w niedawnym wywiadzie udzielonym "The Times" zapewniał, że chce zawrzeć takie porozumienie "bardzo szybko". "Jednak tak jak z wieloma rzeczami, w sprawie których nowy prezydent obiecał szybkie działania, słowa umniejszają przeszkody" - podkreśla "WP" i przypomina, że Londyn nie może podpisać umowy handlowej z innym krajem przed opuszczeniem Unii, co zajmie co najmniej dwa lata. "A dobicie targu wymagałoby od Trumpa odłożenia na bok ideologii +Ameryka przede wszystkim+" - dodaje. Gazeta tłumaczy, że w ramach Brexitu Wielka Brytania może stracić bezcłowy dostęp do pozostałych krajów UE, z którego obecnie korzystają brytyjscy producenci samochodów. "Czy Trump będzie gotów ratować May, liberalizując amerykański import produkowanych w Anglii Nissanów i Toyot?" - zastanawia się.

Według "WP" "twardy Brexit", który zakłada opuszczenie wspólnego rynku UE i unii celnej, zasadniczo nie zgadza się z wizją "globalnej Wielkiej Brytanii". Determinacja May, by kontrolować imigrację, utrudni potencjalnym zagranicznym inwestorom rekrutowanie niezbędnych talentów i najpewniej uniemożliwi zawarcie umów o wolnym handlu z kluczowymi państwami, takimi jaki Indie. Perspektywa utraty automatycznego dostępu do innych unijnych krajów już sprawiła, że niektóre wielkie międzynarodowe banki ogłosiły plany zrezygnowania z tysięcy miejsc pracy, co "trudno nazwać krokiem w kierunku europejskiego Singapuru" - ironizuje dziennik.

Reklama

"Równie płytkim" nazywa "WP" przekonanie Trumpa, że inwestowanie w stosunki z Wielką Brytanią i kilkoma innymi państwami - Izraelem, Egiptem i być może Rosją - zastąpi sieć sojuszy, zawiązanych przez USA po drugiej wojnie światowej. Gazeta przypomina, że z powodu sporych cięć w sektorze obronnym z ostatnich lat brytyjskie wojsko nie będzie w stanie zapewnić znacznego wsparcia jakimkolwiek operacjom wojskowym, jakie rozpocznie administracja Trumpa. "Na pewno nie mogłoby wypełnić luk, jakie pozostałyby po zerwaniu z NATO. Podczas gdy jest mało prawdopodobne, aby Trump z zadowoleniem przyjął brytyjski import, May nie popiera osłabiania NATO czy dalszej dezintegracji UE" - czytamy.

Bez wątpienia brytyjsko-amerykańska umowa o wolnym handlu byłaby korzystna dla obu krajów i taka opcja jest warta zbadania. Jednak szkodliwe dla obu krajów byłyby próby ze strony May lub Trumpa, aby przekształcić "specjalne relacje" w instrument dewaluujący inne zachodnie sojusze. "Na piątkowym spotkaniu zamiast tego May powinna zachęcać Trumpa do bardziej pozytywnego podejścia do NATO i innych zachodnich instytucji" - apeluje "WP".