Nazywając Theresę May „moją Maggie”, Trump nawiązuje do bliskości między Margaret Thatcher i Ronaldem Reaganem i pokazuje, jak dobrze jest nastawiony do obecnej szefowej brytyjskiego rządu - pisze komentator „Le Figaro”. Dodaje, że dodatkowym gestem nowego prezydenta USA wobec May było umieszczenie w Gabinecie Owalnym popiersia Winstona Churchilla, które usunął poprzedni prezydent Barack Obama.

May, znajdując podobieństwa między Brexitem a wyborem Trumpa, pragnie odnowić i wzmocnić „specjalne stosunki” między Londynem i Waszyngtonem, „aby znów wspólnie kierować" światem - czytamy. Zbliżając się do USA, May konkretyzuje swe zapewnienia, że "opuszczając UE, Wielka Brytania nie rozstaje się ze światem" - dodaje komentator „Le Figaro”.

Dlatego dla Londynu priorytetem jest jak najszybsze rozpoczęcie rozmów w sprawie dwustronnej umowy o wymianie handlowej. Trump obiecuje gotowość do bardzo szybkiego zawarcia takiego porozumienia, ale "szkopuł w tym, że Zjednoczone Królestwo musi najpierw załatwić sprawę wyjścia z UE” – tłumaczy autor artykułu. Takie porozumienie byłoby atutem w negocjacjach w sprawie przyszłych stosunków z UE, ale pośpiech grozi osłabieniem pozycji Londynu wobec Waszyngtonu – przewiduje.

Francuski komentator twierdzi, że "mimo dobrej woli interesy (Londynu i Waszyngtonu-PAP) nie są wspólne". Może być trudno połączyć hasło Trumpa "Ameryka przede wszystkim" z troską May, by przede wszystkim dbać o interesy i wartości brytyjskie - ocenia.

Reklama

„Dlaczego Europejczycy czują się niewygodnie z powodu wizyty Theresy May w Waszyngtonie” – zatytułował w piątek dziennik „Le Monde” obszerną analizę aspektów ekonomicznych podróży brytyjskiej premier do USA. „Ponieważ usługi i handel to filary jego ekonomii, Zjednoczone Królestwo nie ma wyboru. Aby Brexit był udany, Londyn musi jak najszybciej wynegocjować nowe +specjalne stosunki+ z UE, która wchłania 50 proc. jego eksportu” – pisze z Brukseli europejska korespondentka gazety.

Autorka artykułu, wyliczając zamiary Londynu, „by negocjować z resztą świata”, przypomina, że „prawo jest po stronie UE” i „nie ma mowy, by przed orzeczeniem rozwodu pozwolić Londynowi, by grał kilkoma taliami naraz”.

Cytując negocjatora KE ds. Brexitu Michela Barniera, „Le Monde” dodaje jednak, że „Bruksela nie może żadnemu krajowi członkowskiemu zabronić dyskusji z trzecimi stronami, pod warunkiem, że są to kontakty nieformalne”. Po czym stwierdza, że bardzo trudno jest rozróżnić „między nieformalnym a oficjalnym”.

Na pytanie, „co robić, jeśli Londyn przekroczy czerwoną linię”, brukselscy eksperci, na których powołuje się dziennikarka „Le Monde”, „są pozbawieni złudzeń”. Gazeta tłumaczy, że „procedury wobec wykroczeń przeciw prawom UE mają ograniczoną skuteczność, ciągną się latami i rzadko prowadzą do sankcji”.

Stąd żądanie, wyrażone przez cytowanego w artykule rzecznika Komisji Europejskiej Margaritisa Schinasa, "byśmy najpierw porozumieli się co do warunków rozwodu, a dopiero potem mówili o warunkach naszych przyszłych stosunków". "Brexit nie różni się tak bardzo od stosunków międzyludzkich" - czytamy.

Z Paryża Ludwik Lewin (PAP)