69 proc. Francuzów chce, by kandydat prawicowych Republikanów i do niedawna faworyt wyborów prezydenckich Francois Fillon zrezygnował z udziału w wyborczym wyścigu z powodu oskarżeń o fikcyjne zatrudnianie żony - wynika z opublikowanego w czwartek sondażu.

Jako preferowanego kandydata Republikanów, który miałby zastąpić Fillona, uczestnicy badania wskazali byłego premiera Alaina Juppe.

Sondaż pokazuje również, że zdaniem 29 proc. centroprawica wygra wybory prezydenckie, jeśli Fillon pozostanie kandydatem Republikanów, a zdaniem 57 proc. partia wygra, jeśli wystawi kogoś innego.

Badanie zostało przeprowadzone drogą elektroniczną w środę przez ośrodek Harris Interactive na zlecenie francuskiego radia RMC i portalu informacyjnego Atlantico.

Wybory prezydenckie odbędą się we Francji w kwietniu i maju.

Reklama

Fillon w środę przekonywał posłów swojej partii, by wytrwali przy jego kandydaturze, i zapowiedział, że do końca będzie walczył o urząd prezydencki. Przekonywał, że za oskarżeniami pod adresem jego i jego żony stoją rządzący socjaliści. Pałac Elizejski odrzucił te oskarżenia, podkreślając, że wymiar sprawiedliwości, który wszczął dochodzenie, działa w sposób niezawisły i bezstronny.

W czwartek telewizja publiczna France 2 podała, że w wywiadzie, jakiego udzieliła w maju 2007 roku brytyjskiej gazecie "Sunday Telegraph", Penelope Fillon miała powiedzieć o swoim mężu: "Nigdy nie byłam jego asystentką ani kimś podobnym", a także: "Nie zajmowałam się też jego PR". Wywiad w formie nagrania wideo zostanie wyemitowany przez France 2 w całości w czwartek wieczorem.

Kilka dni temu tygodnik satyryczny "Le Canard Enchaine", mający na swoim koncie ujawnienie niejednego skandalu wśród francuskich polityków, podał, że Penelope Fillon zarobiła łącznie ponad 900 tys. euro brutto za wieloletnią pracę jako asystentka parlamentarna Fillona, a potem jego następcy oraz za współpracę z pewnym pismem literackim. Na rzeczywiste świadczenie tej pracy nie ma żadnych dowodów.

Do czwartku petycję z żądaniem zwrotu przez Penelope Fillon publicznych pieniędzy, jakie zarobiła, podpisało ponad 360 tys. osób.

>>> Czytaj też: Le Pen na czele sondaży. Paradoksalnie nie jest faworytką wyborów