Prezydent wezwał koalicyjny rząd z postkomunistyczną Partią Socjaldemokratyczną (PSD) na czele do uchylenia rozporządzenia, które przyjęto we wtorek wieczorem. Ma ono wejść w życie za ponad tydzień, chyba że zablokuje je Trybunał Konstytucyjny.

Wcześniej minister ds. przedsiębiorczości, handlu i kontaktów ze środowiskiem biznesu Florin Nicolae Jianu ogłosił na Facebooku, że kończy swą działalność rządową, bo "tak dyktuje mu sumienie". "Być może ten przykład im się przyda" - dodał, zwracając się do członków rządu.

W środę wieczorem 200-250 tys. osób protestowało w Bukareszcie i kilku innych miastach przeciwko zmianom w kodeksie karnym, które depenalizują niektóre wykroczenia korupcyjne. Według mediów były to największe demonstracje od upadku komunizmu w 1989 roku. Na czwartek zapowiedziano kolejne protesty.

Nie ma oznak, aby premier Sorin Grindeanu zamierzał się ugiąć pod presją ulicy i krytyką z zagranicy. W środę wysłał list do szefa Komisji Europejskiej Jean-Claude'a Junckera, w którym szczegółowo opisał powody przyjęcia rozporządzenia, a także skierowania pod obrady parlamentu projektu ustawy o amnestii.

Reklama

Rząd tłumaczy, że te kroki mają na celu zmniejszenie przepełnienia więzień i przystosowanie kodeksu karnego do niedawnych orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego.

Juncker oświadczył, że jest poważnie zaniepokojony wydarzeniami w kraju i ostrzegł przed niweczeniem sukcesów w walce z korupcją.

Ambasady USA, Kanady, Niemiec, Francji, Holandii i Belgii wydały w środę wspólną deklarację, w której także wyraziły zaniepokojenie z powodu rozporządzenia, które ich zdaniem podważa dotychczasowe postępy w walce z łapówkarstwem.

W ostatnich latach prokuratura antykorupcyjna doprowadziła do skazania wielu przedstawicieli władz i biznesmenów, wszczynając różnorodne dochodzenia, ale także ściągając na siebie krytykę z powodu rzekomych nadmiernych działań.

Przyjęte ku zaskoczeniu opinii publicznej przez socjaldemokratyczny rząd Grindeanu rozporządzenie wprowadza zmiany w kodeksie karnym, które depenalizują niektóre wykroczenia administracyjne i podnoszą do wysokości 198,2 tysięcy lejów (44 tysięcy euro) próg uszczerbku dla skarbu państwa, który podlega ściganiu z urzędu.

W ocenie ekspertów zmiany służą przede wszystkim rządzącej PSD, której lider Liviu Dragnea we wtorek stanął przed sądem. Jest oskarżony o zatrudnianie fikcyjnych osób w podlegających mu spółkach, czym naraził skarb państwa na straty w wysokości ok. 108 tys. lejów (tj. ok. 24 tys. euro). Po przyjęciu nowego progu oskarżenie wobec Dragnei będzie bezprzedmiotowe.

Jednocześnie z nowelizacją kodeksu karnego rząd zdecydował się we wtorek na skierowanie pod obrady parlamentu projektu ustawy o amnestii dla 2,5 tys. osób odbywających kary więzienia do 5 lat. Początkowo było to rozporządzenie przyjęte w podobnym trybie jak wtorkowy dokument o depenalizacji niektórych wykroczeń, ale wywołało protesty.

W niedzielę sprzeciwiły się mu dziesiątki tysięcy osób, które wzięły udział w marszach w kilkunastu miastach Rumunii. Premier Grindeanu oświadczył wówczas, że protesty zostały "upolitycznione", oraz skrytykował prezydenta Iohannisa, który wziął udział w podobnej demonstracji, zorganizowanej tydzień wcześniej. Prezydent mówił wówczas, że "gang polityków, którzy mają problemy z prawem, chce zmienić ustawy i osłabić państwo prawa".

W grudniu 2015 roku poprzedni rząd PSD upadł na skutek masowych demonstracji na ulicach rumuńskich miast. Bezpośrednią przyczyną stał się pożar w bukareszteńskim klubie Colectiv, gdzie z powodu złamania wszelkich norm bezpieczeństwa zginęły 64 osoby. Tragedia stała się symbolem endemicznej korupcji, jaka przeżarła kraj i skłoniła wielu Rumunów do wyjścia na ulice przeciwko rządowi. (PAP)

jhp/ ro/