"Nie wprowadzano żadnego reżimu granicznego. Chodzi o wprowadzanie stref przygranicznych w rejonach przylegających do granicy. Jest to związane z koniecznością regulowania odwiedzin rejonów przygranicznych przez obywateli krajów trzecich" - oświadczyły służby prasowe Kremla. Zapewniły, że strefa przygraniczna nie będzie miała żadnych konsekwencji dla obywateli państwa związkowego tworzonego przez Białoruś i Rosję.

Kraje trzecie to m.in. państwa Unii Europejskiej, w tym Polska, a także Ukraina.

Służby prasowe Kremla odrzuciły również zarzuty prezydenta Białorusi Alaksandra Łukaszenki, który oświadczył w piątek, że Rosja tworząc strefę przygraniczną naruszyła porozumienia zawarte przez oba kraje. Kreml oświadczył, że zanim ogłoszono polecenie utworzenia strefy, nastąpiły konsultacje z resortem sprawiedliwości dotyczące zgodności z umowami międzynarodowymi.

Rozporządzenie o stworzeniu strefy przygranicznej, wydane w środę przez szefa rosyjskiej Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB) Aleksandra Bortnikowa, wejdzie w życie 7 lutego. W trzech obwodach Rosji sąsiadujących z Białorusią służby graniczne FSB mają określić miejsca i pory wjazdu osób i pojazdów do strefy. W strefie mają się też pojawić znaki ostrzegawcze. Prasa rosyjska podała w piątek, że są one już rozmieszczane.

Reklama

Zdaniem białoruskiego prezydenta decyzja Rosji mogła być związana z wprowadzeniem przez Mińsk przepisów umożliwiających bezwizowy pobyt obywatelom 80 państw na okres do pięciu dni. „Myślę, że dotknęło ich, że zrobiliśmy to bez nich. Ale my ich informowaliśmy, to nasze prawo” – ocenił. Przypomniał, że działania Mińska mają na celu przyciągnięcie turystów i pokazanie im Białorusi.

Przepisy w sprawie bezwizowego pobytu na Białorusi wejdą w życie od 12 lutego. Warunkiem jest przybycie na Białoruś przez lotnisko w Mińsku. Tryb bezwizowy nie obejmuje jednak przylotów z i do Rosji. Po ogłoszeniu tych zmian rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow nazwał je wewnętrzną sprawą Białorusi.

Z Moskwy Anna Wróbel (PAP)