Zarówno Macron, jak i Le Pen zakwalifikowaliby się do drugiej tury, którą wygrałby Macron z poparciem 65 proc. wyborców, a Le Pen uzyskałaby 35 proc. głosów.

W pierwszej turze zwyciężyłaby Le Pen (26 proc.) przed Macronem (23 proc.), trzecie miejsce zająłby dotychczasowy faworyt, były premier Francois Fillon z 20 proc. poparcia.

62-letni Fillon, kandydat Republikanów, wyraźnie stracił w oczach Francuzów, gdy tygodnik satyryczny "Le Canard Enchaine" ujawnił niedawno rewelacje na temat fikcyjnego zatrudnienia żony kandydata prawicy. Tygodnik, mający na swoim koncie ujawnienie niejednego skandalu w kręgach francuskich polityków, podał, że Penelope Fillon zarobiła łącznie ponad 830 tys. euro za wieloletnią pracę jako asystentka parlamentarna Fillona, a potem jego następcy, ale na rzeczywiste świadczenie tej pracy nie ma żadnych dowodów.

Dochodzenie w sprawie podejrzeń o wykorzystywanie przez Fillona funduszy publicznych do wynagradzania członków własnej rodziny za fikcyjną pracę rozszerzono także na dwoje z jego dzieci, córki Marie i syna Charlesa.

Reklama

Według sondażu przeprowadzonego przez ośrodek Harris Interactive na zlecenie francuskiego radia RMC i portalu informacyjnego Atlantico 69 proc. Francuzów chce, by z powodu oskarżeń Fillon zrezygnował z udziału w wyborczym wyścigu i miałby go zastąpić były premer Alain Juppe. Jednak Juppe wykluczył swój start pisząc w poniedziałek na Twitterze: "Nie to znaczy nie. Powiem dlaczego. Trzymajmy się FF (Francois Fillon), naszego kandydata". (PAP)

>>> Przed nami leżą dwie pigułki. Niebieska pozwoli nadal żyć w matriksie naszych własnych wyobrażeń o relacjach z Niemcami. A w zasadzie dwóch matriksach – wersji z 2015 r., która zakładała, że w szczęśliwej rodzinie narodów europejskich nie ma lepszego przykładu pojednania i współpracy niż relacje polsko-niemieckie. Można też żyć w matriksie w wersji z 2016 r. W jego założeniach Polska powstała z kolan wsparta na ramieniu dżentelmena o imieniu Viktor i teraz, przewodząc zgodnej rodzinie narodów Europy Środkowej, daje odpór niemieckim zapędom - pisze Marek Tejchman.