Komisarz była gościem specjalnym konferencji gospodarczej zorganizowanej przez fundację Pomyśl o przyszłości, stowarzyszenie Rota i województwo małopolskie.

Jak zwróciła uwagę komisarz, polskie firmy są na rynku europejskim konkurencyjne nie tylko cenowo, ale przede wszystkim jakościowo. Według niej budzi to niepokój wśród przedsiębiorców w Europie Zachodniej, którzy obawiają się konkurencji. „Widzę zaniepokojenie dużych firm tym, że nagle wyrośli poważni konkurenci w części Europy, która - jak uważali - przez długie lata nie będzie im zagrażać. Widzę zaskoczenie tym, że nie jest to już konkurencja ceną, a jakością. Polska najlepszym przykładem, bo mamy najwięcej najlepszych firm" - powiedziała Bieńkowska.

Podkreśliła, że stara się pomagać polskim firmom w UE, ale w tej chwili - jak mówiła - jest "niełatwo". „Polska jest w tej chwili kiepsko postrzegana" - uważa komisarz. „W ciągu poprzednich lat wyrobiliśmy sobie opinię bardzo zaufanego partnera, któremu można powierzyć duże pieniądze w ramach polityki spójności. Widzę, że ta waga polskiego słowa staje się lżejsza i to bardzo źle" - powiedziała komisarz.

Jak zaznaczyła, różnice pomiędzy starą a nową Unią zmniejszyły się, ale - w obecnej, niespokojnej sytuacji międzynarodowej - jest zagrożenie, że dojdzie do podziału na Unię A i Unię B. „Potrzeba silnego polskiego głosu. (…) Do niedawna w UE decydujący głos miało kilka najpotężniejszych gospodarczo krajów oraz Wielka Brytania i Polska. W tej chwili nie ma Wielkiej Brytanii i Polski" - przekonywała komisarz.

Reklama

Podkreśliła, że Komisja Europejska dąży do gospodarczego wzmocnienia Wspólnoty, ale słyszy narzekania, że trudno przekroczyć granice - firmom trudno rozwinąć działalność w innym kraju UE. „Walka z protekcjonizmem idzie najciężej. Dla mnie, Polaka, było ogromnym zdziwieniem to, że UE w kwestiach gospodarczych jest często zamknięta" - przyznała komisarz i jako przykład podała firmę duńską, która chciała w Szwecji rozwijać działalność - jej przejście z rodzimego rynku na szwedzki trwało siedem lat.

„Bardzo dużo rzeczy robimy, by mury na granicach gospodarczych zdemolować, by ich nie było; one rosną" - mówiła komisarz i jako przykład podała kwestie płacy minimalnej w Niemczech i Francji. Dodała też, że decyzje w UE wolno zapadają.

W jej ocenie, aby firmy mogły się rozwijać, potrzebują dostępu do środków finansowych (np. na start-upy) oraz do rynku. Ale - jak zwróciła uwagę - należy odzwyczajać się od unijnych dotacji i budować rynek podobny do tego w USA, czyli oparty na prywatnych wkładach. Do rozwoju gospodarczego przyczyni się też - zdaniem komisarz - dostosowanie szkolnictwa do potrzeb rynku.

Oceniła również, że Małopolska została Europejskim Regionem Przedsiębiorczości (od 2011 r.), ponieważ w regionie funkcjonuje doskonała współpraca pomiędzy poszczególnymi instytucjami, samorządami. Małopolska jest jedynym polskim regionem, który ma tytuł Europejskiego Regionu Przedsiębiorczości. Wyróżnienie Komisja Europejska i Komitet Regionów przyznają regionom, które się dynamicznie rozwijają i mają ogromny potencjał. (PAP)