Polska chce wypełnić przestrzeń “między Marine Le Pen a eurokratami” przy okazji rozmów Wielkiej Brytanii z Unią Europejskiej ws. Brexitu – powiedział Mateusz Morawiecki. Warszawa liczy na to, że uda jej się przyciągnąć tysiące miejsc pracy z brytyjskiego sektora finansowego.

Konserwatywny rząd Prawa i Sprawiedliwości (PiS), który jest oskarżany przez Brukselę za cofanie demokracji nad Wisłą, widzi w Marine Le Pen (eurosceptycznej kandydatce na prezydenta Francji) oraz w brukselskich urzędnikach różne strony europejskich skrajności – powiedział w wywiadzie Mateusz Morawiecki, wicepremier i minister rozwoju i finansów.

Obie skrajności są złe, a Polska, która wspiera budowanie jedności Europy i Unii Europejskiej, będzie domagała się, aby Wspólnota tworzyła swoje relacje z Wielką Brytania tylko na podstawie „zdrowego rozsądku” – dodał Morawiecki.

„Nie chcemy ukarać Wielkiej Brytanii, ale mamy zamiar być twardzi w czasie negocjacji ws. Brexitu” – wyjaśniał wicepremier. „Istnieje przestrzeń do negocjacji, które w nieznacznym stopniu wprowadzą zmiany w budżecie UE. Wielka Brytania powinna w jakimś stopniu partycypować we wspólnym budżecie” – dodał Morawiecki.

Tymczasem negocjacje pomiędzy rządem w Warszawie, a bankami Goldman Sachs i HSBC ws. przeniesienia miejsc pracy do Polski „idą dobrze”. Polska jako największy kraj Europy Środkowo-Wschodniej liczy na przyciągnięcie ok. 30 tys. miejsc pracy w sektorze finansowym i IT przy okazji wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej.

Reklama

Wicepremier dodał, że warta pół miliarda euro inwestycja Daimlera w fabrykę silników w Polsce jest toku, a niemiecki Volkswagen może zwiększyć zakres produkcji nad Wisłą. Polski rząd jest także w przededniu ogłoszenia kolejnych inwestycji typu greenfield w kraju.

>>> Czytaj też: "Politico": KE nie wygra bitwy z Polską o praworządność