Donald Trump zadeklarował w rozmowie z rzecznikiem prasowym Białego Domu Seanem Spicerem, że Rosja powinna zwrócić Krym Ukrainie. Polityk podkreślił, że nie dąży do konfrontacji i oczekuje poprawy relacji na linii Moskwa-Waszyngton.

Sprawę skomentował minister Waszczykowski. Deklaracja prezydenta USA Donalda Trumpa, iż oczekuje zwrotu przez Rosję Krymu Ukrainie jest mocną deklaracją, jednak można się było jej spodziewać, bo jest zgodna z wcześniejszymi deklaracjami polityków amerykańskich - ocenił w środę minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski.

Szef MSZ pytany w "Sygnałach Dnia" w Radiowej Jedynce o słowa prezydenta USA Donalda Trumpa, który stwierdził, że oczekuje, iż Rosja zwróci Krym Ukrainie, powiedział, że jest to mocna deklaracja, ale takiej deklaracji można było oczekiwać.

"Politycy tej nowej administracji jak np. generał James Mattis (sekretarz obrony USA - PAP) czy obecny sekretarz stanu Rex Tillerson w przesłuchaniach w Senacie jasno deklarowali swoje stanowisko i piętnowali Rosję, ta deklaracja idzie dalej, ale jest zgodna z tym duchem wypowiedzi polityków amerykańskich" - powiedział Waszczykowski.

"Wielu analityków czy komentatorów wieszczyło, że to będzie administracja prorosyjska, że to są ludzie, którzy przez całe lata robili +deale+ z Rosjanami na nafcie, gazie, ale okazuje się, że tak nie jest, że można było inaczej sprawować funkcje, kiedy byli biznesmenami, natomiast kiedy są już politykami odpowiedzialnymi za politykę zagraniczną, za politykę bezpieczeństwa, a również za pewną globalną politykę światową zachowują się prawidłowo" - dodał.

Reklama

Pytany o doniesienia dziennika "New York Times", według którego Rosja w tajemnicy rozmieściła rakiety samosterujące oraz o zapowiedzi prezydenta Donalda Trumpa dotyczące rozmów z Rosją na temat zmniejszania ilości głowic nuklearnych na świecie, szef MSZ odpowiedział, że dyskusja na temat rozbrojenia nuklearnego toczyła się od lat, także w trakcie rządów poprzedniego prezydenta USA Baracka Obamy.

"Już poprzedni rząd, poprzednia administracja amerykańska przekonała się, że Rosja absolutnie jest nieskłonna do tego, żeby rozbroić się nuklearnie, dlatego że jest słabsza w broni konwencjonalnej, w związku z tym Rosja od lat wprowadziła już do doktryny wojennej kwestię broni nuklearnej, jako broni, której może użyć, czyli nie jako broni ostatecznej, której użyje w obronie, ale również jako broni, której może użyć nawet prewencyjnie" - zaznaczył.

"W związku z tym nadzieje obecnej administracji, jeśli takie by były, że można z Rosją porozmawiać o rozbrojeniu nuklearnym są płonne" - ocenił szef MSZ,

Dopytywany o propozycje prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, który stwierdził, że Polska powinna przystąpić do systemu odstraszania atomowego USA odpowiedział, że taka koncepcja "funkcjonuje w NATO od lat". Jak mówił koncepcja udostępniania broni jądrowej w NATO tzw. nuclear sharing polega na tym, że bomby lub rakiety nuklearne są rozmieszczone w kilku państwach NATO. "To są składy, magazyny, oczywiście to nie oznacza, że państwo, na którego terytorium taką broń nuklearną się składuje ma dostęp do tej broni, ona w dalszym ciągu jest pod kontrolą amerykańską" - podkreślił.

"My w tej chwili nie moglibyśmy ani produkować, ani posiadać broni, formalnie jesteśmy ograniczeni traktatem o nieproliferacji broni jądrowej, ale składowanie takiej broni na terenie NATO oczywiście jest dozwolone i praktykowane" - stwierdził szef MSZ.

Kreml: Rosja nie będzie omawiać z USA kwestii zwrotu Krymu

Rosja nie będzie omawiać z innymi państwami, w tym z USA, kwestii zwrócenia Krymu Ukrainie - oświadczył w środę rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow. Jak dodał, Moskwa będzie nadal przedstawiać partnerom, w tym Stanom Zjednoczonym, swoje argumenty w tej sprawie.

"Jeśli chodzi o zwrot Krymu, to temat ten nie będzie omawiany, ponieważ sprawa ta nie może być przedmiotem dyskusji. Rosja nie dyskutuje z partnerami zagranicznymi o kwestiach związanych z jej terytorium" - oświadczył Pieskow.

Przedstawiciel Kremla skomentował w ten sposób wypowiedź rzecznika Białego Domu, który oświadczył, że prezydent USA Donald Trump jasno dał do zrozumienia, iż oczekuje od Rosji zrzeczenia się kontroli nad półwyspem. Pieskow dodał, że temat statusu Krymu nie pojawił się w rozmowie telefonicznej prezydentów Władimira Putina i Trumpa pod koniec stycznia.

Pieskow powiedział również, że Putin "cierpliwie i konsekwentnie mówi o historii przewrotu na Ukrainie, który w znacznym stopniu sponsorowany był z zagranicy". Putin wyjaśnia partnerom Rosji "powody, które doprowadziły do tego, że mieszkańcy Krymu podjęli decyzję o szukaniu ochrony u Rosji i o tym, by stać się jej częścią" - oznajmił jego rzecznik.

Moskwa - jak dodał - będzie "na najróżniejszych szczeblach" nadal "w sposób konsekwentny i wyczerpujący" prezentować swoje stanowisko "również partnerom w Waszyngtonie". Pieskow powiedział, że Rosja liczy na nawiązanie kontaktów z USA i na możliwość, by "w sposób rzeczowy, spokojny i konstruktywny przedstawiać swoje argumenty partnerom amerykańskim".

Zapewnił ponadto, że Rosja będzie "dokładać maksymalnych wysiłków w celu deeskalacji konfliktu na Ukrainie i znalezienia rozwiązania politycznego".

Rosja zaanektowała należący do Ukrainy Krym w marcu 2014 roku w następstwie interwencji wojskowej oraz referendum niepodległościowego, którego wyników nie uznała ani Ukraina, ani Zachód.

Z Moskwy Anna Wróbel (PAP)

>>> Czytaj też: Niebezpieczne manewry nad Morzem Czarnym. Kreml znowu prowokuje USA