Parlament Europejski przegłosował w środę stanowisko w sprawie kształtu reformy unijnego systemu pozwoleń na emisję CO2 (ETS). Polskim eurodeputowanym udało się złagodzić jego zapisy, by chronić przemysł i energetykę.

Zmiany mają służyć temu, by UE doszła do wyznaczonego na 2030 rok 40-procentowego celu redukcji emisji gazów cieplarnianych. Ogólne wytyczne w tej sprawie przyjęli jeszcze w 2014 roku przywódcy państw i rządów unijnych. Szczegółowe regulacje prawne są bardzo istotne, zwłaszcza z punktu widzenia interesów gospodarczych Polski.

Najważniejsza batalia dotyczyła liniowego współczynnika redukcji, który wyznacza tempo, w jakim z całej puli będą wycofywane pozwolenia na emisję. Na szczycie w 2014 roku ustalono, że będzie to 2,2 proc. rocznie, jednak wiodąca w tej sprawie komisja środowiska PE zdecydowała się na jego podniesienie do 2,4 proc. rocznie. Ta z pozoru niewielka różnica ma kolosalne znaczenie dla przemysłu, gdyż szybsze znikanie uprawnień będzie sprzyjało windowaniu cen pozwoleń.

Ostatecznie w środę - dzięki staraniom polskich europosłów i postawieniu sprawy na ostrzu noża przez największą frakcję PE, Europejską Partię Ludową - przeszła poprawka, która zmniejsza liniowy współczynnik redukcji do 2,2 proc. (PAP)

>>> Czytaj też: Rośnie ryzyko Grexitu. Grecka tragedia dopiero się wydarzy

Reklama