Biały Dom na razie nie potwierdził oficjalnie tych doniesień; nie wiadomo również, czy Harward przyjął propozycję.

W przeciwieństwie do innych stanowisk w gabinecie prezydenta nominacja na stanowisko doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego nie musi być zatwierdzona przez Senat.

W poniedziałek Flynn złożył rezygnację w związku ze swoimi kontaktami z przedstawicielami Rosji. "Niestety z powodu szybkiego tempa wydarzeń nieumyślnie przedstawiłem (ówczesnemu) prezydentowi elektowi i innym niekompletne informacje dotyczące moich rozmów telefonicznych z rosyjskim ambasadorem" - napisał Flynn w liście rezygnacyjnym.

Dymisję Flynna poprzedziła seria rewelacji opublikowanych przez "Washington Post". Dziennik podał, że pod koniec stycznia p.o. minister sprawiedliwości i prokurator generalnej Sally Yates poinformowała wysokiej rangi urzędników Rady Bezpieczeństwa Narodowego oraz radcę prawnego Białego Domu Donalda McGahna, że Flynn zataił przed najbliższym otoczeniem prezydenta Trumpa tematykę swoich rozmów z ambasadorem Rosji w Waszyngtonie Siergiejem Kislakiem. Rozmowy toczyły się w grudniu, czyli jeszcze za prezydentury Baracka Obamy.

Reklama

We wtorek Biały Dom przyznał, że Trumpowi przekazano ponad dwa tygodnie temu, iż Flynn mijał się z prawdą, chociaż w piątek prezydent mówił dziennikarzom, że nie wiedział o medialnych doniesieniach w tej sprawie. Prezydent USA podkreślał również, że do rezygnacji Flynna przyczyniły się liczne "nielegalne przecieki z Białego Domu".

Na wspólnej konferencji z premierem Izraela Benjaminem Netanjahu w środę Trump podkreślił, że Flynn to "wspaniały człowiek". "Uważam, że to, co przydarzyło się generałowi Flynnowi, sposób, w jaki został potraktowany, były bardzo, bardzo niesprawiedliwe" - ocenił przywódca, dodając: "Dokumenty - podkreślam - wyciekły nielegalnie".

Po dymisji Flynna, który był doradcą Białego Domu ds. bezpieczeństwa najkrócej w historii, czyli przez trzy tygodnie i trzy dni, stanowisko p.o. doradcy Trump powierzył emerytowanemu generałowi piechoty Josephowi Keithowi Kelloggowi, który obecnie jest szefem personelu Rady Bezpieczeństwa Narodowego.

Jak ocenia agencja Reutera, utrata doradcy ds. bezpieczeństwa niedługo po objęciu urzędu przez Trumpa jest kłopotliwa dla prezydenta, który uczynił z bezpieczeństwa narodowego jeden z najważniejszych priorytetów swoich rządów. Amerykańskie media podkreślały, że dlatego właśnie najpilniejszym zadaniem Trumpa jest powołanie doradcy, któremu nie da się nic zarzucić.

Wiceadmirał Harward urodził się w stanie Rhode Island, a do szkoły podstawowej uczęszczał w Teheranie, jeszcze przed rewolucją islamską w Iranie z 1979 roku. Za rządów prezydenta George'a W. Busha Harward był członkiem Rady Bezpieczeństwa Narodowego, w której zajmował się antyterroryzmem; ponadto walczył w elitarnej jednostce komandosów Navy SEALs, służył w Iraku i Afganistanie i był wiceszefem Centralnego Dowództwa USA. Obecnie pracuje na stanowisku kierowniczym dla amerykańskiego koncernu zbrojeniowego Lockheed Martin i jest odpowiedzialny za działalność firmy w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. (PAP)

ulb/ mc/