Nie chcemy zakazu sprzedaży węgla dla gospodarstw domowych, ale chcemy, by do obrotu nie był dopuszczany węgiel marnej jakości, by ludzie byli zmuszani spalać odpad węglowy - przekonywali we wtorek w Warszawie przedstawiciele Polskiego Alarmu Smogowego.

Jego przedstawiciele złożyli we wtorek w resorcie energii uwagi do projektu rozporządzenia w sprawie wymagań jakościowych dla paliw stałych i do projektu ustawy o systemie monitorowania i kontrolowania jakości paliw. Do uwag dołączyli czerwoną kasetkę, która zawierała próbki używanych w polskich gospodarstwach domowych mułów, flotokoncentratów i miałów węglowych. Jak podkreślali, te odpady węglowe, które nigdy nie powinny trafiać do domowych palenisk.

Organizacja uważa, że przygotowane przez resort rozwiązania nie rozwiązują problemu i nadal dopuszcza się do obrotu węgiel złej jakości, nie przewiduje też stworzenia systemu kontroli paliw stałych. Jak mówił prezes Krakowskiego Alarmu Smogowego Andrzej Guła, proponowane przez resort rozwiązania nie różnią się od tych przygotowanych przez poprzedni rząd - "parametry praktycznie się nie zmieniły".

Nowe przepisy, jak tłumaczy resort energii mają ograniczyć napływ niesortowanego węgla do Polski. Chodzi głównie o węgiel zza wschodniej granicy. Do listopada ub.r. do Polski sprowadzono łącznie 7,2 mln ton węgla - najwięcej, bo ponad 4,6 mln ton - z Rosji. Przepisy mają też uporządkować rynek paliw stałych w naszym kraju i pozwolić konsumentom uzyskać informacje, jaki węgiel kupują. Producenci będą zobligowani do posiadania charakterystyki jakościowej przekazywanych do sprzedaży paliw stałych.

Z Rosji napływa do Polski węgiel niesortowany, zawierający zarówno miały, jak i węgiel lepszych gatunków, tzw. gruby i średni, o wyższej wartości energetycznej. Jest on sortowany w Polsce. Po przesortowaniu, miały, stanowiące z reguły 30-40 proc. całości, są sprzedawane po niższych cenach, natomiast tzw. węgiel gruby i średni o dobrych parametrach trafia do ciepłowni i na rynek komunalny.

Reklama

Jak podkreśla PAS, projekt dopuszcza jednak do obrotu dla klientów indywidualnych węgiel m.in. o wysokiej zawartości wilgoci (do 20 proc.). Podkreśla, że domowe piece - w przeciwieństwie do urządzeń stosowanych w elektrowniach - nie mają odpowiednich instalacji oczyszczających, dlatego postuluje obniżenie dla odbiorców indywidualnych, parametrów (wilgotności nie większej niż 12 proc.).

Organizacja - podkreślał Guła - nie jest przeciwna temu, by Polacy nie palili węglem; chodzi o to, by nie byli oszukiwani, kupując na składach czy w sklepach węgiel wilgotny, małokaloryczny.

"Kowalski, kupując węgiel na składzie czy w sklepie nie ma żadnej gwarancji, że spełnia on parametry, które deklaruje sprzedawca dotyczące wartości kalorycznej, zawartości popiołu, siarki. Nie wie, jaką cenę płaci za jednostkę energii" - mówił Guła.

"Od wielu lat sprzedaż węgla do odbiorców indywidualnych pozostaje poza jakąkolwiek kontrolą. Do polskich domów sprzedaje się węgiel marnej jakości, a jego spalanie przekłada się na bardzo wysoką emisję pyłów i rakotwórczego benzo(a)pirenu. Bez wprowadzenia odpowiednich norm jakości węgla nie mamy szans na znaczące zmniejszenie zanieczyszczenia powietrza" - podkreślił.

Ewa Lutomska z Krakowskiego Alarmu Smogowego dodała, że jeśli resort energii nie zechce przyjąć uwag organizacji, do polskich gospodarstw domowych rocznie nadal będzie trafiać 1 mln ton odpadu węglowego. "To jest oszukiwanie ludzi, szczególnie tych uboższych, którzy kupując zły, zawilgocony węgiel muszą go spalić więcej" - podkreślała.

Polski Alarm Smogowy to inicjatywa ruchów społecznych zabiegających o czyste powietrze w Polsce. (PAP)