Uważamy, że banki powinny być uczciwe i transparentne. Sami jednak dopuszczamy łamanie norm etycznych na polu finansowym. Bo nie sprzyja nam los, bo banki sobie poradzą. Bo inni też tak robią.

Banki w ostatnich latach nie mają najlepszej renomy. Polisolokaty, kredyty frankowe, klauzule abuzywne, demonstracje przeciwko banksterom, pisane drobnym druczkiem umowy i misselling powoduje, że zaufanie do banków nie jest najwyższe. W zeszłorocznych badaniach Procontent 18% badanych uznało, że banki nie są fair w stosunku do swoich klientów, a tylko 45% potwierdziło bez zastrzeżeń ich uczciwość. Z kolei badania Banku Światowego mówią nawet o 40% braku zaufania do sektora bankowego. Najbardziej ufają bankom osoby młode (61%), które nie doświadczyły aż tylu działań instytucji finansowych. Z kolei z badań Dominiki Maison wynika, że mniej niż polowa respondentów uważa, że instytucje finansowe dbają o swoich klientów, bo aż 80% uznało, że banki próbują sprzedawać niepotrzebne ich klientom produkty.

Banki mają więc ciągle spory obszar do poprawy. A czy ich klienci to osoby o żelaznych zasadach moralnych i zawsze uczciwe? Takie zagadnienie rzadko bywa przedmiotem badań bo uznaje się, że to właśnie klienci wymagają specjalnej ochrony przed potężnymi instytucjami, a nie odwrotnie. Takiej właśnie kwestii – moralności finansowej Polaków poświęciła badania w ramach projektu Konferencji Przedsiębiorstw Finansowych prof. Anna Lewicka-Strzałecka z Instytutu Filozofii i Socjologii PAN. Jak mówi – ”mieszczące się w tej moralności drobne nadużycia i wykroczenia, zapewne mniej spektakularne niż wielkie afery nieuczciwych menedżerów czy skorumpowanych urzędników, jednak popełniane w skali masowej wywierają istotny wpływ na kształt instytucji rynkowych i pośrednio instytucji społecznych”. Wskutek nie spłacanych kredytów, zatajania informacji, wyłudzania odszkodowań firmy ponoszą straty, które przynajmniej częściowo próbują przerzucić na konsumentów w postaci wyższych cen lub dodatkowych zabezpieczeń, czym oczywiście wzbudzają niezadowolenie. To prowadzi z kolei do spadku zaufania między uczestnikami obrotu gospodarczego.

>>> Czytaj też: Co wspólnego ma poranny budzik i piwo z racjonalnością ekonomiczną?

Z badań wynika, że część osób w niektórych sytuacjach jest gotowa przyzwolić czy zaakceptować nieetyczne zachowania. Najbardziej powszechne w Polsce jest korzystanie z usług różnych dostawców czy fachowców pracujących na czarno, czyli nie odprowadzających od swoich dochodów podatków. Bardzo wielu Polaków rozgrzesza takie zachowania (30% w badaniu, choć w praktyce z pewnością znacznie więcej) i samych z nich korzysta, bo płaci mniej. Co dzień rano do dużych polskich miast zmierzają fale fachowców wykonujących prace budowlane i wykończeniowe bez umowy, faktur i rachunków. Cześć rozlicza się z fiskusem ryczałtem, cześć pracuje wyłącznie na czarno. Jedni i drudzy mogą być beneficjentami programu 500+ i nikt nie twierdzi że to nieuczciwe. To zwykły polski spryt, bo przecież państwu nie damy się ograbić.

Reklama

Najbardziej uczciwi starami się natomiast być w przypadku spłaty zobowiązań finansowych, tutaj prawie 100% badanych akceptuje normę nakazującą oddawanie długów. Najbardziej rygorystycznie respondenci odnoszą się do tych nadużyć konsumenckich, które polegają na aktywnym wyłudzaniu pieniędzy poprzez posługiwanie się fałszywymi dokumentami, zawyżanie wartości poniesionych szkód oraz ukrywanie informacji uniemożliwiających zaciągnięcie kredytu. Moralność finansowa okazuje się współgrać z normami prawa, ponieważ najrzadziej usprawiedliwiane nadużycia konsumenckie to te, które są zagrożone sankcjami karnymi. Z mniejszym potępieniem spotykają się osoby wykorzystujące nadarzającą się okazje w postaci błędu kasjera, który pomylił się na swoją niekorzyść (20% respondentów akceptuje takie zachowania). Badani respondenci dostrzegają też okoliczności usprawiedliwiające kogoś, kto: zmienia często rachunki bankowe, by uniknąć zajęcia środków przez komornika; przepisuje majątek na rodzinę, by uciec przed wierzycielem; płaci gotówką bez rachunku, by uniknąć płacenia VAT czy pracuje na czarno, by uniemożliwić ściąganie długów z pensji. Może to potwierdzać prawidłowość polegającą na tym, że ludzie na poziomie ogólnych i abstrakcyjnych wydawałoby się deklaracji moralnych są bardziej restrykcyjni niż na poziomie konkretnych zachowań. Na największy poziom społecznego przyzwolenia może liczyć zachowanie polegające na zaciąganiu kredytu bez dokładnego zapoznania się z warunkami jego spłaty – postawę taką wykazuje prawie 35% klientów instytucji finansowych i za własną nieostrożność, niedouczenie czy lenistwo obwiniają bank. Ciekawe, że mężczyźni są bardziej skłonni przymknąć oko na nieetyczne zachowania niż kobiety – może uważają, że są bardziej praktyczni?

Negatywne postawy i zachowania muszą być jakoś wewnętrznie usprawiedliwiane – to wynika z mechanizmu kompensacji. Stąd osoby gorzej oceniające funkcjonowanie instytucji finansowych są w większym stopniu skłonne usprawiedliwiać nadużycia popełniane przez siebie lub innych konsumentów. Bogaci bankierzy przecież aż tak bardzo nie stracą. Czynnikiem osłabiającym wymogi etyczne może też być konstatacja, że presja otoczenia, tego bliższego i dalszego na ich respektowanie słabnie. Inni tak robią, dlaczego ja miałbym być gorszy? Stąd Polacy są skłonni usprawiedliwiać naruszanie niektórych norm prawnych i standardów etycznych już w blisko jednej czwartej sytuacji. A przecież uczciwe, etyczne zachowanie samo w sobie powinno być nagrodą (to takie niepraktyczne i naiwne!), bo inaczej otwiera pole do błędnego koła, rozwija się epidemia skutkująca coraz większymi zachętami do przekraczania norm, a to prowadzi w coraz większym stopniu do postrzegania otoczenia i jego aktorów jako wrogiego środowiska. Pilnie potrzebujemy na to lekarstwa. Póki co jednak praktycznych recept brak.

>>> Czytaj też: Maszynki do produkcji bankowców. Branża finansowa szkodzi gospodarce?