W czwartek w Sejmie odbyło się pierwsze czytanie poselskiego projektu noweli Prawa ochrony środowiska i Prawa o ruchu drogowym. Propozycję zgłosili posłowie Nowoczesnej.

Poseł Marek Sowa (N) tłumaczył, że projekt ma dać samorządom narzędzie do skutecznej walki z zanieczyszczeniami pochodzącymi z transportu.

Podkreślił, że takie zanieczyszczenia są - po emisji z pieców i kotłowni domowych - drugim źródłem zanieczyszczeń w skali kraju (9 proc.). Mają - jak argumentował - istotny wpływ na jakość powietrza, szczególnie w dużych miastach. Mówił, że w Krakowie takie zanieczyszczenia stanowią ponad 20 proc., a w Warszawie mogą w niektórych momentach przekraczać nawet 80 proc. Z rur wydechowych samochodów wydostają się: tlenki azotu, czad, rakotwórcze węglowodory aromatyczne, metale ciężkie czy pyły zawieszone PM10 i PM2,5.

Sowa wyjaśnił, że zaproponowane przez jego klub rozwiązania umożliwią ustanowienie przez rady miast powyżej 200 tys. mieszkańców stref ograniczonej bądź zakazanej emisji zanieczyszczeń powstałych w wyniku ruchu pojazdów z silnikami spalinowymi. Tłumaczył, że polegałoby to na wprowadzeniu ograniczeń bądź zakazów wjazdu do danej strefy samochodów niespełniających ustalonych norm emisji spalin Euro.

Reklama

Autorzy dodają, że jeżeli przepisy zostaną uchwalone przez Sejm, to takie strefy mogłoby wprowadzić 16 największych miast w Polsce (Warszawa, Kraków, Łódź, Wrocław, Poznań, Gdańsk, Szczecin, Bydgoszcz, Lublin, Katowice, Białystok, Gdynia, Częstochowa, Radom, Sosnowiec, Toruń).

Poseł Sowa tłumaczył, że jeśli gmina chciałaby taką strefę wprowadzić, to uchwała rady gminy będzie musiała precyzować jej zasięg terytorialny, obowiązujące w niej ograniczenia oraz zakazy i nakazy ustanowione w związku z wymogami w zakresie emisji zanieczyszczeń ze spalin.

Jego koleżanka partyjna Ewa Lieder dodała, że w uchwale będzie też możliwość wprowadzenia wyłączeń od wynikających z niej nakazów bądź zakazów. Będą mogły one dotyczyć np. pojazdów należących do mieszkańców strefy, pojazdów uprzywilejowanych, komunikacji publicznej, taksówek, pojazdów historycznych lub zabytkowych. Przekonywała ponadto, że wprowadzenie takich wolnych od ruchu samochodów stref pozwoli też na ograniczenie dokuczliwego hałasu w centrach miast.

Projekt noweli poparły kluby PO, PSL oraz koło Wolni i Solidarni, choć to ostatnie wskazywało na pewne mankamenty projektu. Małgorzata Zwiercan (WiS) pytała się np., na podstawie której normy Euro gminy mogłyby zamykać swoje centra dla samochodów.

Bogusław Sonik (PO) podkreślił z kolei, że problem smogu jest ponadpartyjny i dotyczy wszystkich. Apelował o podjęcie pilnych działań i danie samorządom instrumentów do walki z zanieczyszczeniami powietrza.

Podobnie wypowiedział się Kazimierz Kotowski z PSL, który mówił, że skoro rząd nie jest w stanie szybko reagować na przekroczenia norm jakości powietrza, to powinno się dać szansę samorządom.

Projekt Nowoczesnej zdecydowanie skrytykowało PiS i klub Kukiz'15. Oba kluby złożyły wnioski o odrzucenie projektu w pierwszym czytaniu.

Poseł Rafał Weber (PiS) ocenił, że poselska propozycja ma wiele błędów, co ją dyskredytuje. Wskazał np., że w projekcie nie zamieszczono stanowisk władz wszystkich miast, które mogłyby takie strefy ograniczonego ruchu wprowadzać. Ocenił, że mimo iż w projekcie mówi się, że przy wyznaczaniu stref ograniczonego ruchu powinno się brać pod uwagę tranzyt, to może to powodować np. zamknięcie części kluczowej drogi krajowej przebiegającej przez takie miasto.

Sylwester Chruszcz (Kukiz'15) argumentował z kolei, że propozycja Nowoczesnej w "drastyczny" sposób ograniczy dostęp obywateli do centrum miast. Wskazał, że w Polsce ponad 70 proc. samochodów to pojazdy mające 10 i więcej lat. Wiele z nich - jak kontynuował - nie będzie mogło wjechać do takich stref, a obywateli na nowe nie stać. Zdaniem posłów Kukiza projekt jest "antyspołeczny", a w pierwszej kolejności należy skupić się na walce z zanieczyszczeniami z pieców i kotłowni.

Krytyczny był też wiceminister transportu Jerzy Szmit, który podobnie jak poseł Weber wskazywał na wiele mankamentów proponowanych rozwiązań. Przyznał, że autorzy projektu mieli dobre intencje, ale jego wykonalność jest wątpliwa. Wiceminister argumentował, że jeśli projekt zostałby uchwalony, to rady miast miałyby nieograniczoną dowolność w ustalaniu zasad, ponieważ nie określono np. zasięgu stref ograniczonego ruchu. Z projektu nie wynika też jasno, czy oznakowaniu (pod względem swojej emisyjności) musiałyby podlegać wszystkie samochody w kraju. Dodał, że w projekcie nie określa się też, jakich konkretnie norm emisji spalin miałyby przestrzegać samochody, co mogłoby powodować, że w miastach obowiązywałyby niejednolite obostrzenia. (PAP)