Jak wynika z raportu Państwowego Zakładu Higieny „Sytuacja zdrowotna ludności Polski i jej uwarunkowania” pod redakcją Bogdana Wojtyniaka i Pawła Goryńskiego, najkrócej żyją mieszkańcy najmniejszych miast, liczących poniżej 5 tys. mieszkańców. Najdłużej żyją mieszkańcy największych metropolii z wyjątkiem Łodzi.
Właśnie w województwie łódzkim mężczyźni umierają najwcześniej, bo o 3,7 roku szybciej niż mieszkańcy Małopolski. Kobiety najkrócej żyją na Śląsku – o 2,5 roku krócej niż mieszkanki Podlasia. I choć długość życia jest coraz większa, to umieralność jest wciąż wyższa niż przeciętna w UE. Największa różnica występuje wśród mężczyzn między 30. a 60. rokiem życia, w przypadku których zagrożenie życia w Polsce jest o blisko 2/3 wyższe niż przeciętne w UE.
Wielu przedwczesnych zgonów można by uniknąć dzięki lepszej profilaktyce i sprawniejszej opiece medycznej. Z jednej strony wpływ ma na to styl życia. Jesteśmy na czwartym miejscu od końca, jeżeli chodzi o spożycie owoców (jemy 54 kg rocznie przy średniej unijnej przekraczającej 100 kg). Do naszych słabych stron należy palenie; w 2014 r. papierosy paliło 29 proc. mężczyzn oraz 17 proc. kobiet. Rośnie nadwaga i otyłość, które dotyczą 68 proc. mężczyzn i 60 proc. kobiet.
Niepokoją też statystyki dotyczące wypadków samochodowych. Choć ich liczba spada, to na tle UE wypadamy słabo. Z tego powodu ginie rocznie dziewięć osób na 100 tys. mieszkańców, podczas gdy średnia unijna wynosi niewiele ponad pięć. Głównym powodem śmierci pozostają choroby układu krążenia, odpowiedzialne w 2014 r. za 45,1 proc. wszystkich zgonów. Na drugim miejscu są nowotwory złośliwe. Ich liczba rośnie. Ale jeszcze bardziej niepokoi, że są one najważniejszą przyczyną przedwczesnych zgonów, zwłaszcza w przypadku kobiet.
Reklama