Podczas zeszłorocznej kampanii prezydenckiej w Bułgarii tamtejsza partia socjalistyczna otrzymała wsparcie od think tanku powiązanego z Kremlem. W sprawę zamieszany jest b. rosyjski szpieg - podaje "Wall Street Journal", powołując się na informacje wywiadu.

Chodzi o wybory, które z dużą przewagą w listopadzie 2016 roku wygrał Rumen Radew, 53-letni pilot i generał w stanie spoczynku. Na kandydata socjalistów głosowało ponad 2 mln osób, czyli znacznie szerszy krąg wyborców niż ponad dwukrotnie mniejszy elektorat lewicy.

"WSJ", powołując się na dokumenty przechwycone przez bułgarski wywiad, informuje, że Bułgarska Partia Socjalistyczna otrzymała od think tanku powiązanego z władzami w Moskwie dokładny plan wygrania wyborów, który zakładał m.in. kampanię fałszywych informacji oraz publikacje nieprawdziwych sondaży.

Dokumenty przywódczyni socjalistów Kornelii Ninowej miał dostarczyć Leonid Reszetnikow, były rosyjski szpieg, który znalazł się na amerykańskiej liście osób objętych sankcjami. Reszetnikow mówił rosyjskim i bułgarskim mediom, że rozmawiał z Ninową o potencjalnej kandydaturze Radewa na urząd prezydenta; było to na kilka tygodni przed ogłoszeniem, iż został on wybrany przez socjalistów na swojego kandydata.

Pytana o spotkanie, szefowa socjalistów najpierw zaprzeczała, że do niego doszło, a następnie tłumaczyła, iż nie poruszono na nim tematu kandydatury Radewa.

Reklama

Według informatorów "WSJ" dokumenty przekazane przez Reszetnikowa zawierały porady jak zyskać przewagę podczas kampanii dzięki np. podważaniu wizerunku przeciwników przez publikowanie nieprzychylnych materiałów na ich temat w mediach powiązanych z Rosją. Publikacje miały być koordynowane, a fałszywe informacje trafiać stopniowo z internetu do mediów głównego nurtu - tłumaczy amerykański dziennik. Przekazy miały też zawierać treści bliskie polityce Kremla: wezwania do zakończenia sankcji wobec Rosji czy krytykę NATO.

Na kilka tygodni przed wyborami znacznie wzrosła liczba antyzachodnich i prokremlowskich publikacji w internecie i mediach - zwracali uwagę analitycy, na jakich powołuje się "WSJ". Latem było ich ok. 50 dziennie, a na dwa tygodnie przed wyborami było ich do 400 dziennie - policzono.

Jednak - jak zwraca uwagę "WSJ" - nie wiadomo, czy ta kampania rzeczywiście wpłynęła na wynik wyborów, w których Radew zdobył prawie 60 proc.