Z wenflonem, sztucznym wywołaniem i na leżąco – to obraz większości porodów. Bo tak jest szybciej i łatwiej. Przede wszystkim lekarzom.
Takie wnioski płyną z raportu Fundacji Rodzić po Ludzku, która zapytała prawie wszystkie polskie szpitale o standardy, jakie oferują na oddziałach położniczych.
Jeszcze dekadę temu poród wywoływano sztucznie w zaledwie 12 proc. przypadków, obecnie – już w co piątym. Odpowiedź na pytanie, czy to źle, daje opinia WHO: „Nie powinno się wywoływać narodzin dla wygody. W żadnym rejonie geograficznym ich odsetek nie powinien przekraczać 10 proc.”.
Słabo wypadamy także w cesarkach – w 2005 r. było ich 27 proc., w ubiegłym już 43 proc. Nacięcie krocza? Tu zanotowano lekki spadek – o 5 pkt proc. w ciągu roku. Nadal jednak wykonywane jest podczas połowy porodów. Dla porównania w Danii tylko w co dwudziestym.
Wenflon trafia w żyłę aż 90 proc. rodzących. I to już na izbie przyjęć. Po co? „Bo może się przydać”. Identycznemu odsetkowi kobiet podłącza się KTG (badanie monitorujące m.in. pracę serca płodu). Co dziesiąta przyszła mama zostaje przez aparaturę unieruchomiona. I to dosłownie – nie wolno jej się ruszać z łóżka. A to wszystko na przekór standardom, które mówią, że KTG powinno się robić tylko wówczas, gdy są ku temu wskazania medyczne.
Reklama
– Choć dzieci na świat mogłyby przyjmować położne, to w większości przypadków, nawet tych bez powikłań, robi to lekarz. W kontekście tego wszystkiego powiedzenie „Ciąża to nie choroba” nie ma nic wspólnego z rzeczywistością – komentuje Joanna Pietrusiewicz, szefowa FRpL.
Po narodzinach wcale nie jest lepiej. Szpitale otwarcie przyznają, że podają dzieciom mleko modyfikowane. W 37 proc. placówek noworodki otrzymują – dla uspokojenia – glukozę. I to pomimo że wszelkie badania jasno mówią, że takim maluchom cukru serwować absolutnie nie należy.
Sami lekarze przyznają, że te praktyki to często efekt pójścia na łatwiznę. Zdaniem prof. Mirosława Wielgosia, szefa Polskiego Towarzystwa Ginekologicznego, znikają umiejętności położnicze. Często starsi medycy np. z wygody, odbierając bliźniaki, robią cesarkę. W efekcie młodzi nie mają od kogo się uczyć. Kiedy trafia do nich pacjentka ze skomplikowaną ciążą, automatycznie robią jej cięcie.