Porażka Donalda Trumpa w Kongresie, bo tak trzeba nazwać nieudaną próbę zniesienia Obamacare, wprowadziła rynek w prawdziwą huśtawkę nastrojów. Co prawda piątkowa sesja na Wall Street zakończyła się neutralnie, jednak już w poniedziałek globalny sentyment rynkowy uległ wyraźnemu pogorszeniu. Komentatorzy rynku obwieścili początek korekty.

Tymczasem na koniec dnia okazało się, że wiele najważniejszych amerykańskich i europejskich indeksów giełdowych zdołało odrobić większość strat. Ta chwilowa zadyszka rynku potwierdza, że Donald Trump stanowi bardzo ważny element całej układanki - to bowiem od niego mogą zależeć dalsze losy dotychczasowej hossy na światowych parkietach. Mimo wszystko niewykluczone, że, póki co, piątkowe wydarzenia z amerykańskiego Kongresu wzbudzą jedynie czujność inwestorów.

Przeprowadzenie reformy systemu ochrony zdrowia miało być pierwszym poważnym testem efektywności politycznej Donalda Trumpa. Zmiana miała odciążyć budżet federalny, toteż umożliwić wprowadzenie zapowiedzianego pakietu stymulacji fiskalnej. Tymczasem nie wszyscy Republikanie postanowili poprzeć nowe rozwiązanie. Aby uniknąć jeszcze bardziej medialnej porażki, prezydent zdecydował się wycofać projekt. Na pierwszy rzut oka brak partyjnej jedności oraz umiejętności głowy państwa do wypracowania konsensusu może niepokoić inwestorów w kontekście oczekiwanych reform gospodarczych, tym bardziej że te wiążą się ze znacznymi wydatkami środków publicznych.

Piątkowa porażka Donalda Trumpa stanowi sygnał ostrzegawczy. Brak jedności w Partii Republikańskiej wynika z faktu, że w oczach części jej przedstawicieli proponowane zmiany w systemie zdrowotnym były nadal zbyt kosztowne (tj. zbyt hojne dla Amerykanów), natomiast administracja Donalda Trumpa nie włożyła wystarczająco wielu starań, aby wypracować porozumienie. W efekcie nie stanowi zaskoczenia fakt, że prezydent za swoją porażkę obarcza wszystkich, tylko nie siebie, podczas gdy to właśnie on nie zdał egzaminu z negocjacji.

Czy taki sam los może czekać pakiet stymulacji fiskalnej? Oczywiście nie można tego wykluczyć, jednak wydaje się, że ta kwestia budzi znacznie mniej kontrowersji w Kongresie. Reformy mają bowiem jeszcze bardziej ożywić amerykańską gospodarkę i zapewnić jej dobrą koniunkturę w kolejnych latach. Zatem brak zapowiedzianych zmian niewątpliwie zostanie negatywnie oceniony przez rynek, tym bardziej że niniejsze obietnice od czasu wyborów prezydenckich w USA są głównym motorem napędzającym wzrosty indeksów giełdowych.

Reklama

Warto dodać, że cała sprawa nabiera pikanterii poprzez fakt, że 15 marca wygasło amerykańskie moratorium dla limitu długu, co oznacza, że rząd USA nie może się zadłużać. Podobne sytuacje miały miejsce za kadencji Baracka Obamy. Wtedy to pracownicy urzędowi musieli skorzystać z bezpłatnych urlopów. Administracja Trumpa podkreśla, że takowa sytuacja nie powtórzy się, a Kongres uchwali nowy limit długu. Jednak dlaczego nie zostało to jeszcze zrobione? Ubiegło piątkowe wydarzenia sugerują, że część Republikanów być może nie chce zwiększać długu publicznego. Jeżeli to prawda, to kapitałochłonne dla budżetu federalnego reformy gospodarcze mogą zakończyć się fiaskiem. Tym niemniej, limit długu zapewne zostanie podwyższony, bowiem inaczej państwo oraz gospodarka nie będą mogły funkcjonować.

Podsumowując, porażka polityczna Donalda Trumpa nie powinna być bagatelizowana, jednakże z drugiej strony nie może być wyolbrzymiana. Obecnie, zajęcie pozycji na rynku pod któryś ze scenariuszy tj. pod wprowadzenie pakietu stymulacji fiskalnej lub jego odrzucenie, można porównać do rzutu monetą. Na rynku pojawiła się niepewność, ale to zbyt mało, aby odwrócić dotychczasowy trend. To nie zmienia faktu, że po okresie wyraźnych wzrostów na światowych parkietach, w tym na GPW w Warszawie, nieco szersza korekta nie stanowiłaby zaskoczenia. Zatem być może warto zachować spokój i inwestować łyżeczką, a nie chochlą, nie zapominając tym samym o analizie sytuacji politycznej w Stanach, która póki co nie jest tak napięta, jak wskazywałyby na to pierwsze emocje i komentarze rynkowe.

>>> Czytaj też: Koniec hossy na Wall Street? Przegrana Trumpa w Kongresie może pogrążyć rynki