Konserwatywny rząd Brazylii, który podjął decyzję o obcięciu budżetu o 13,5 miliarda dolarów i zlikwidował ulgi podatkowe dla pięćdziesięciu sektorów gospodarki, wystąpił wczoraj do przedsiębiorców i związkowców z apelem o "zachowanie spokoju".

Na dziś w kilkudziesięciu miastach Brazylii związki zawodowe zapowiedziały protesty.

Reformy przyjęte przez rząd prezydenta Michela Temera w zamian za pozbawienie większości przedsiębiorców ulg podatkowych stwarzają im prawną możliwość zatrudniania pracowników przez pierwszych 9 miesięcy bez opłacania za nich składek ubezpieczeniowych.

W przyszłym tygodniu większość rządowa w Kongresie zamierza przegłosować ustawę podnoszącą do 65 lat minimalny wiek emerytalny dla mężczyzn i kobiet.

Według obecnie obowiązującego ustawodawstwa kobiety zyskują prawo do emerytury po 30 latach opłacania składek, mężczyźni zaś - po 35 latach, a przejście na emeryturę nie jest uzależnione od wieku pracownika.

Reklama

Zdaniem krajowego przewodniczącego Jednolitej Centrali Pracujących (CUT) Vagnera Freitasa, celem, który postawił sobie rząd Temera, jest likwidacja zdobyczy socjalnych, jakie uzyskali Brazylijczycy w ciągu 14 lat (2002-2016) rządów centrolewicowej Partii Pracujących. W tym okresie co najmniej 20 proc. najbiedniejszych spośród 200 milionów Brazylijczyków "zaczęło być po raz pierwszy klientami supermarketów", czyli wyszło ze strefy głębokiego ubóstwa.

Minister skarbu Henrique Meirelles przyznał w czwartek, że wprowadzone przez rząd cięcia dotyczące m.in. nakładów na cele socjalne są "bardzo ostre i uciążliwe", ale głównym ich celem jest "kontrolowanie wydatków".

"Gospodarka (Brazylii) pogrążyła się w bardzo poważnej recesji (...) i dlatego naszym głównym celem jest przywrócenie równowagi finansowej" - dodał minister.

Brazylijski Bank Centralny obniżył prognozy dotyczące wzrostu gospodarczego w kraju w 2017 roku z 0,8 proc. PKB do 0,5 proc.