Na otwarciu wtorkowej sesji popyt na akcje biotechnologicznej Selvity był tak duży, że notowania zostały zawieszone, a po wznowieniu obrotu kurs poszedł w górę o 65 proc. w stosunku do poniedziałkowego zamknięcia. Firma została wyceniona na 1 mld zł w reakcji na informację o sprzedaży licencji na potencjalny lek przeciw białaczce włoskiej grupie Menarini. Z komunikatu spółki wynika, że otrzyma ona ponad 20 mln zł, a jeśli prace nad preparatem będą potwierdzały jego skuteczność i lek uda się skomercjalizować, to kwota płatności ze strony zagranicznego partnera może sięgnąć 360 mln zł. Selvita będzie też mogła liczyć na kilka – kilkanaście procent przychodów z tytułu sprzedaży gotowego leku.
To jednak perspektywa bardzo odległa. Preparat SEL24, który może się okazać skuteczny w zwalczaniu ostrej białaczki szpikowej, znajduje się na początku badań klinicznych (faza I/II). Na tym etapie potencjalny lek otrzymuje relatywnie niewielka grupa pacjentów i mają one przede wszystkim wykazać, czy nie jest dla nich szkodliwy. Przed dwoma tygodniami Selvita poinformowała o rozpoczęciu badań klinicznych w USA i podaniu SEL24 pierwszemu pacjentowi.
– Badania nad preparatem są we wczesnej fazie i na tym etapie prawdopodobieństwo, że okaże się on skuteczny, nie jest wysokie. Podpisanie umowy z zagranicznym partnerem zapewnia jedynie finansowanie badań – zwraca uwagę Michał Czerwiński, analityk DM Trigon.
Współpracująca ze spółką firma analityczna Edison Investment prawdopodobieństwo sukcesu całego projektu oszacowała na 15 proc. Pośrednie dowody, że droga, którą obrała Selvita, jest skuteczna, już jednak istnieją. Novartis poinformował, że podając chorym na białaczkę lek zawierający tę samą substancję chemiczną (inhibitor FLT3), nad której zastosowaniem w terapii pracuje Selvita, udało się poprawić przeżywalność pacjentów. Do takich wniosków globalny gigant doszedł jednak po siedmiu latach badań klinicznych w fazie III, w której lek podawany jest szerokiemu gronu chorych. Dlatego pierwsze oceny pozytywnego wpływu SEL24 na wartość Selvity wydawały się nieco przesadzone. Do takiego wniosku doszli też sami inwestorzy – we wtorek akcje Selvity kosztowały 75 zł, w piątek po południu już tylko 55 zł. To jednak w dalszym ciągu o ponad 20 proc. więcej niż przed podaniem informacji o umowie z Menarini. W wydanej 20 marca rekomendacji analitycy Edison akcje Selvity wycenili na 43 zł.
Reklama
– Euforyczna reakcja inwestorów po podaniu pozytywnych informacji to norma w przypadku spółek biotechnologicznych znajdujących się na wczesnym etapie rozwoju. Nie tylko na polskim rynku, w USA jest dokładnie tak samo. To wynika ze specyfiki tego rodzaju projektów – one mogą okazać się ostatecznie nic niewarte, ale jeśli stanowią jakiś przełom i uda się je skomercjalizować, to zyski mogą być ogromne – twierdzi Konrad Łapiński, zarządzający funduszem Total FIZ.
Informacja z Selvity wyciągnęła w górę także kursy innych spółek działających w tej branży. Do najwyższego poziomu w historii wzrosły notowania Mabionu, największej pod względem kapitalizacji spółki biotechnologicznej na GPW. Firma, która także pracuje nad lekiem na raka, wyceniana jest na 1,3 mld zł, od początku roku kurs jej akcji urósł już o niemal 50 proc.
– Wycena spółek z tej branży jest bardzo trudna, bo często ich bieżące przychody są niewielkie, a potencjalne zyski dość odległe w czasie. Z drugiej strony, jeśli projekt realizowany przez firmę jest ciekawy, to może znaleźć się duży branżowy gracz gotowy kupić spółkę za wysoką cenę, nie zwracając uwagi na aktualne wyniki – zauważa Łapiński. ⒸⓅ