Trzy podwyżki stóp procentowych w USA od wybuchu kryzysu oraz zapowiedzi prezydenta USA Donalda Trumpa powodują, że wyceny amerykańskich wielkich banków osiągają wciąż nowe maksima. Zaczął się rajd, który stopniowo zaciera w pamięci inwestorów doświadczenia kryzysu.

Dużą poprawę przychodów i wyników amerykańskie banki osiągnęły już w ubiegłym roku. Wbrew pozorom nie stało się to za sprawą pierwszej od czerwca 2006 roku podwyżki stóp o 0,25 proc., która nastąpiła w grudniu 2015 roku po siedmiu latach utrzymywania ceny pieniądza przez Fed na poziomie 0-0,25 proc., najniższym w historii. Do tej pierwszej dołączyły jednak dwie kolejne po 0,25 proc. – w grudniu 2016 roku i 15 marca 2017.

W 2016 roku zysk netto sektora bankowego w USA wzrósł o 4,9 proc. Najlepszy był ostatni kwartał ubiegłego roku, kiedy banki amerykańskie zarobiły o 7,7 proc. więcej niż w IV kwartale 2015 roku. Pierwszy etap rajdu wycen akcji zaczął się jednak już w listopadzie, na dzień przed wyborami prezydenckimi. Przyszły prezydent z czasie kampanii wyborczej złożył wiele deklaracji, które inwestorzy odebrali jako zapowiedź radykalnej poprawy środowiska, w którym działają banki, a zwłaszcza bankowe olbrzymy.

Donald Trump mówił też m.in., że stopy procentowe powinny być wyższe. Równocześnie rozwój amerykańskiej gospodarki przyspieszył, bezrobocie spadło do najniższych poziomów w historii, a inflacja wrosła. Według danych Departamentu Pracy w styczniu skoczyła o 0,6 proc. w porównaniu z grudniem, najwyżej od lutego 2013 roku. Roczny indeks CPI wzrósł do 2,5 proc. Spowodowało to bardziej “jastrzębie” wypowiedzi członków Fed, które zmaterializowały się w decyzji z 15 marca.

Na marginesie dodajmy, że podobna jest dynamika w strefie euro, gdzie roczny indeks HICP wzrósł w styczniu do 1,8 proc.

Reklama

Przez lata po kryzysie akcje banków w USA nie cieszyły się popytem inwestorów. Ci, którzy kupili je przed kryzysem, uzyskali dodatnie stopy zwrotu (wzrost/spadek ceny akcji plus skumulowane dywidendy brutto) tylko w nielicznych przypadkach. JP Morgan Chase (JPM) był liderem – kupno jego akcji w lutym 2007 roku dało w lutym tego roku 131,1 proc. całkowitego zwrotu – obliczył portal seekingalpha.com. Cena akcji Goldmana Sachsa (GS) wzrosła w tym okresie o 28,6 proc. Ale inwestycja w Bank of America (BAC) przynosiła 48,3 proc. straty, a w Citigroup – 87,7 proc.

– Obecnie problemem inwestorów nie jest o to, czy kupować banki, ale na który z nich postawić – pisze David Clark, analityk, inwestor i komentator CNBC.

Sytuacja wszystkich banków się polepsza

Ogłoszenie w drugiej dekadzie stycznia wyników za zeszły rok nie przyniosło rozczarowania. Największe instytucje finansowe pobiły prognozy analityków lub im przynajmniej sprostały. Najlepiej wypadł największy bank w USA, JPM, który na najbliższe lata typowany jest także na lidera wzrostów.

Roczne dane ubezpieczyciela depozytów FDIC o całym sektorze bankowym w USA pokazują, iż jego sytuacja znacząco się poprawiła. Sektor zanotował 171,3 mld dolarów zysku netto, o 7,9 mld dolarów, czyli o 4,9 proc. więcej niż w 2015 roku. Poprawę wyników odnotowała zdecydowana większość instytucji. Dwie trzecie banków miało wyższe zyski niż w roku poprzednim, a zaledwie 4,2 proc. zanotowało stratę. To najniższy odsetek od 1995 roku.

W ostatnim kwartale 2016 roku całkowity zysk netto prawie 6 tys. banków wzrósł do 43,7 mld dolarów, czyli o 3,1 mld dolarów albo o 7,7 proc. Średni zwrot z aktywów (ROA) wzrósł w sektorze do 1,04 proc. z 1,02 proc. rok wcześniej, natomiast zwrot na kapitale ROE wzrósł do 9,32 proc. z 9,29 proc. Oba wskaźniki są wciąż gorsze niż w najlepszym z pokryzysowych 2013 roku, ale rynek przekonany jest, że są w rosnącym trendzie.

Znacząco wzrósł także biznes. Całkowite aktywa w ciągu 2016 roku wzrosły o 812,6 mld dolarów, czyli o 5,1 proc., a kredyty i leasing o 466 mld dolarów, czyli o 5,3 proc. Zwiększyły się niemal wszystkie kategorie kredytów. Banki zwiększyły również zaangażowanie w papiery inwestycyjne o 205,9 mld dolarów, czyli o 6,1 proc., w tym w papiery zabezpieczone hipotekami (MBS) o 7,1 proc., a w obligacje skarbowe o 23 proc.

Depozyty w całym sektorze bankowym USA wzrosły o prawie 705 mld dolarów, czyli o 5,8 proc. Stało się tak za sprawą większych o 742 mld dolarów (czyli o 6,8 proc.) depozytów krajowych, przy spadku o 2,9 proc. depozytów zagranicznych. W ostatnim kwartale spadek depozytów zagranicznych przyspieszył – zmniejszyły się one o 6,8 proc. Równocześnie banki w większym stopniu finansują się depozytami, a nie pożyczkami z rynku międzybankowego. Niedepozytowe zobowiązania, jak np. transakcje z przyrzeczeniem odkupu, zmniejszyły się w sumie o 65,4 mld dolarów, czyli o 3,1 proc.

W ciągu całego 2016 roku w USA upadło pięć instytucji (w 2015 roku – osiem). Liczba upadłości banków była najmniejsza od 2007 roku.

Zapowiedzi prezydenta podbiły ceny akcji

Choć skok wycen akcji banków zaczął się na dzień przed wyborami, ogłoszenie ich wyników przyspieszyło tylko tempo zwyżek. Przez ponad tydzień ceny akcji wyłącznie rosły, w tym najbardziej – największych instytucji finansowych. W ciągu pierwszych czterech dni po wyborach cena akcji JPM wzrosła o 15 proc., a BAC o 17 proc.

Trend wzrostowy się utrzymuje, choć dynamika jest mniejsza. Od 4 listopada 2016 roku do 10 marca 2017 roku cena akcji JPM wzrosła o 35,46 proc. do 91,28 dolara, a Citi o 28,04 proc. Wyraźnie podrożał nawet dotknięty niedawnym skandalem Wells Fargo (WFC) – o 32,87 proc., do 58,86 dolara za akcję. Stało się tak miedzy innymi dzięki temu, że bank zdecydował się zwolnić kilka osób z wysokiego (choć nie najwyższego) kierownictwa odpowiedzialnych za zakładanie klientom fikcyjnych kont i pobieranie za nie opłat. Najbardziej wystrzeliła w górę cena akcji BAC – aż o 53,95 proc.

Ceny akcji już teraz znacząco przekraczają wyceny z rekomendacji wydawanych tuż po ogłoszeniu przez wielkie banki rocznych raportów, a więc z drugiej połowy stycznia. „Cena akcji (Citi) poszła znacznie w górę od listopada. Uważaliśmy, że 50 dolarów za akcję czyniło je atrakcyjnymi długoterminowo, ale 58 dolarów oznacza już solidne “trzymaj” – napisali analitycy Quad 7 Capital Research. 10 marca akcje Citi kosztowały już 60,5 dolara.

Powodów zwyżek jest kilka. Prezydent USA i jego doradcy sygnalizują rewizję reformy regulacyjnej, która powoduje wzrost kosztów działania banków: choćby sprawozdawczości, podnoszenia wskaźników kapitałowych, utrzymywania aktywów płynnych, a także pasywów do umorzenia na wypadek upadłości. Na koniec zeszłego roku, jeszcze przed ostatnią fazą rajdu cen kilka z nich miało ROE poniżej kosztu kapitału. Dzięki rekordowym wynikom JPM udało się podnieść ROE do 10,1 proc., powyżej kosztu kapitału – szacowanego przez Renaissance Research na 9,25 proc.

Banki wciąż płacą wysokie kary za naruszenia regulacji oraz nadużycia z okresu kryzysu. W niedawnym raporcie Boston Consulting Group obliczyła, że od początku kryzysu do końca 2016 roku wyniosły one w sumie 321 mld dolarów, przy czym głównie karane były banki w USA. Kary te jednak systematycznie spadają. Według cytowanego raportu FDIC w 2016 roku były one o 2,95 mld dolarów niższe niż rok wcześniej. Prawdopodobnie jednymi z pierwszych rozluźnionych regulacji będą przepisy dotyczące ochrony konsumentów.

Sektor bankowy płaci jedne z najwyższych w USA podatków korporacyjnych. Według portalu csimarket.com efektywna roczna stawka podatkowa dla JPM wynosiła w zeszłym roku bez mała 28,4 proc., dla Citi – 30 proc., w przypadku BAC – 28,8 proc., a WFC – niemal 31,4 proc. Sygnały z otoczenia prezydenta mówią, że miałaby ona spaść w okolice 20 proc.

Banki mogą także skorzystać z finansowania nowych projektów infrastrukturalnych, które zapowiedział prezydent. Wartość pakietu stymulacji rozwoju infrastruktury zadeklarowana została na jeden bilion dolarów. Oczywiście największy udział w finansowaniu takich inwestycji miałyby największe instytucje finansowe.

Czy zyski rosną razem ze stopami

Teoretycznie kolejne podwyżki stóp i oczekiwania następnych powinny najbardziej wpłynąć na poprawę rentowności sektora. Kilka poprzednich lat w środowisku najniższych stóp w historii było dla banków trudnych i powodowało systematyczny spadek marży odsetkowej. Jeszcze w 2010 roku NIM w skali sektora wynosiła 3,76 proc. W 2015 roku osiągnęła 3,07 proc., co było najniższym wynikiem po kryzysie.

Czy jednak podwyżki stóp automatycznie powodują poprawę marży odsetkowej, tak jak obniżki jej pogorszenie? Podwyżka z grudnia 2015 roku spowodowała wyraźny wzrost przychodów odsetkowych, ale jeszcze silniejszy wzrost kosztów. Koszt finansowania aktywów odsetkowych rósł szybciej niż przychody z tych aktywów. Dopiero w ostatnim kwartale 2016 roku widać było stopniowe zacieśnianie się tej różnicy.

W całym amerykańskim sektorze w 2016 roku przychody odsetkowe wzrosły o 7,8 proc., a koszty o 16 proc. Wynik odsetkowy netto zwiększył się o 6,9 proc. Stopniowy wolniejszy wzrost kosztów niż przychodów odsetkowych spowodował, że w IV kwartale 2016 wynik odsetkowy netto wzrósł w ujęciu rok do roku już o 7,6 proc.

Poprawa wyniku odsetkowego nie była więc spowodowana podwyżką stóp, ale wzrostem aktywów odsetkowych o 5,2 proc. w ciągu 2016 roku. To dzięki niemu wzrosła też marża odsetkowa netto (NIM) do 3,13 proc. w całym 2016 roku, z 3,07 proc. rok wcześniej, a w ostatnim kwartale 2016 nawet do 3,16 proc., z 3,12 proc. w IV kwartale 2015 roku.

Okazuje się, że nie wszystkie banki w USA potrafiły z tej szansy skorzystać. Wzrost NIM nastąpił w mniej niż połowie instytucji. Większość z nich, bo aż 54,3 proc., miała w 2016 roku niższą NIM niż rok wcześniej, a więc podwyżka stóp nie wpłynęła dodatnio na ich wyniki odsetkowe. Marża odsetkowa Citigroup obniżyła się do 2,86 proc. w całym 2016 roku, z 2,93 proc. rok wcześniej. W IV kwartale dalej spadła, osiągając 2,79 proc.

Komu pomagają wyższe stopy

Największe banki w USA poprawiły zyski w 2016 roku nieco bardziej niż cały sektor, a JPM miał najwyższe zyski w swej historii. W ostatnim kwartale było to 6,7 mld dolarów, a w całym ubiegłym roku – 24,7 mld dolarów.

Powodów rekordu było kilka – wyniki z działalności handlowej, a zwłaszcza z obrotu obligacjami, które wzrosły o 31 proc., rozwiązanie rezerw, efekt tarczy podatkowej, ale też wzrost akcji kredytowej – o 12 proc. w całym ubiegłym roku. To nie podwyżka stóp z grudnia 2015, ale wzrost wolumenów kredytowych pozwolił poprawić marżę odsetkową JPM do 2,33 proc. na koniec zeszłego roku.

Bank podał, że 100 pb podwyżki stóp oznaczałoby dla niego większy zysk netto o 2,8 mld dolarów. Na początku marca zrewidował te prognozy. Poinformował, że spodziewa się pięciu podwyżek stóp (dwie w 2017 roku, dwie w 2018 i jedna w 2019), dzięki czemu zarobi 4 mld dolarów, a kolejne 5 mld dolarów dzięki wzrostowi wolumenów w tym okresie. Nie założył natomiast korzystnego wpływu innych czynników – rozluźnienia regulacji, zmniejszenia podatków czy udziału w kredytowaniu pakietu infrastrukturalnego.

W przypadku Citi kolejne 100 pb wzrostu stóp może oznaczać 2,1 mld dolarów dodatkowego zysku. BAC szacuje natomiast, że 100 pb wzrostu stóp to dla niego wzrost zysku netto o 5,2 mld dolarów. Analitycy zwracają uwagę, że BAC finansuje się w mniejszym stopniu hurtowo, a duży (20-procentowy) udział w jego depozytach mają zobowiązania nieoprocentowane.

Krótkoterminowy efekt podwyżki stóp z grudnia 2016 roku będzie widać w wynikach banków po I kwartale tego roku, czyli już niedługo. Skutki ostatniej, marcowej – po pierwszym półroczu. Korzyści banków z pierwszej podwyżki z grudnia 2015 roku były niewielkie. Marża NIM BAC podskoczyła wprawdzie z 2,14 proc. w IV kw. 2015 do 2,33 proc. w I kw. 2016 roku, ale potem spadła i przez kolejne kwartały ustabilizował się na poziomie 2,23 proc.

Dla wyników odsetkowych banków jedna podwyżka czy może nawet dwie mają umiarkowanie pozytywne skutki, a mogą ich nawet nie mieć wcale. Nie powodują automatycznie poprawy NIM, choć stwarzają do tego okazję. Jej wykorzystanie zależy od struktury aktywów i pasywów odsetkowych.

Wzrost wolumenów kredytowych wykorzystanie wolumenów nieoprocentowanych depozytów oraz niskiej relacji kredytów do depozytów (LTD) dają lepsze perspektywy poprawy wyników. Skutki kolejnych podwyżek zaczynają się jednak kumulować, a to zwiększa pole manewru w wycenie aktywów i pasywów odsetkowych. Wzrost stóp spowoduje więc, że będą wygrani i przegrani, a pomiędzy instytucjami zarysują się głębsze różnice.

Tymczasem w USA nakręca się spirala oczekiwań. Poprawa wyników i sprzyjające okoliczności powodują oczekiwanie dalszej poprawy. Wyceny akcji – przy założeniu korzystnych scenariuszy – dalej rosną. Dla papierów JPM przekraczają już 130 dolarów (wobec 91,28 z zamknięcia 10 marca) dla BAC powyżej 30 dolarów (wobec 25,31). Spirala nakręca się od nowa, choć lekcji z kryzysu nikt jeszcze do końca nie odrobił.

Autor: Jacek Ramotowski