Islandia stała się fascynującym studium przypadku dla ekonomistów. Po tym, jak Rejkiawikowi udało się przywrócić gospodarczy i finansowy porządek, islandzki minister finansów Benedikt Johannesson rozważa kolejny eksperyment, tym razem na islandzkiej koronie. Powód? Wahania kursu islandzkiej waluty. Ale nie tylko. Chodzi także o przekonanie, że zarządzanie małą i otwartą gospodarką w płynnym świecie staje się coraz trudniejsze.

Islandia wpadła w pułapkę powiększania sektora finansowego znacznie poza potrzeby i możliwości własnej gospodarki. Nawet bez czynnika kryzysu finansowego, Wyspa przez wiele lat dochodziła do równowagi. Jak się okazało, w toku tego procesu Islandia w imponujący sposób poprawiła wyniki gospodarcze, oczyściła sektor bankowy, przyciągnęła turystów i zagraniczny kapitał, a niedawno – zniosła kontrole przepływu kapitału.

Johannesson sugerował ostatnio na łamach “Financial Timesa”, że centralny element stabilizacji sytuacji gospodarczej w kraju, czyli płynny kurs walutowy, jest nie do utrzymania i trzeba szukać alternatywnych rozwiązań. Ale nawet jeśli płynny kurs jest daleki od ideału, to inne rozwiązania w tym zakresie mogą być jeszcze bardziej problematyczne.

Islandzki minister finansów nie lubi płynności, która przyszła wraz z elastycznością waluty. W czasie dwóch pierwszych miesięcy nowego rządu, korona zyskała 10 proc. wartości, odwracając tym samym wcześniejsze spadki.

Reklama

Płynność walutowa komplikuje działania zarówno biznesu jak i rządu. Istotnym zagrożeniem są nagłe zmiany wartości waluty, po których wcale nie musi nastąpić łagodny powrót do średniej wartości, ale kolejne gwałtowne wahania, często nie mające nic wspólnego z gospodarczymi fundamentami.

W wywiadzie dla “FT” Johannesson zasugerował, że odpowiedź na tego typu problemy może leżeć w zmianie reżimu walutowego, łącznie z tym, aby być może powiązać koronę islandzką z jedną z głównych walut, np. funtem lub euro.

Początkowo może się wydawać, że takie rozwiązanie mogłoby zapewnić Islandii większą przewidywalność jeśli chodzi o kurs waluty. W rzeczywistości jednak komfort ten jest fałszywy. Z czterech powodów.

1. Ze względu na fakt, że islandzki handel jest dość zdywersyfikowany, nie ma oczywistej waluty, z którą powiązanie korony islandzkiej mogłoby przynieść gospodarczo pożądany efekt, do czego dąży minister finansów. Wśród 5 największych krajów, do których Islandia eksportuje swoje produkty, Wielka Brytania zajmuje drugą pozycję, a państwa strefy euro pozostałe cztery. Ale tylko jeden członek strefy euro znajduje się wśród największych krajów, z których Islandia importuje dobra. Wielkiej Brytanii nie ma już na tej liście, a są na niej Chin, Norwegia i USA. Sytuacja taka wyjaśnia, dlaczego minister finansów wspomniał o tylu możliwych walutach, z mogłaby zostać powiązana islandzka korona. W grę wchodzi bowiem euro, dolar, brytyjski funt, a nawet norweska korona.

2. Większość walut, z którymi miałaby zostać powiązana islandzka korona, musi się mierzyć z własnymi problemami, a to każe wątpić w ich atrakcyjność. Euro stoi w obliczu wyzwania zw. z Brexitem, populizmami i gospodarczym nacjonalizmem poszczególnych państw. Funt z kolei w znacznym stopniu będzie uzależniony od efektu negocjacji z Unią Europejską.

3. Przewidywalność islandzkiej korony, która byłaby powiązana z inną walutą, wcale nie wyeliminowałaby istotnych elementów niepewności. Powód? Inne waluty także podlegają wahaniom w związku z kondycją ich gospodarek.

4. Powiązanie kursu islandzkiej korony z inną walutą stwarza istotne ograniczenie dla innych islandzkich instrumentów polityki walutowej. W efekcie kraj mógłby się paradoksalnie wystawić na ataki spekulacyjne.

Walutowe wyzwania, przed jakimi stanęła Islandia, mają mniej wspólnego z konkretnym modelem kursu waluty, a więcej ze specyficznym okresem w historii kraju. Tak się złożyło, że okres odbudowy gospodarki zbiegł się w czasie z niepewnością jeśli chodzi o gospodarkę światową. Tak jak inne małe i otwarte kraje, Islandia stoi w obliczu większej zmienności w obszarze handlu, finansów i polityk gospodarczych na świecie.

Zamiast stwarzać jeszcze większe ryzyko, przełączając się na inny reżim walutowy, z którym Rejkiawik mógłby mieć problemy, Islandia powinna zwiększać swoją wydolność finansową i pogłębiać wewnętrzny rynek. Kraj powinien także, wraz z innymi małymi gospodarkami, podjąć poważną dyskusję na temat niestabilności systemu wśród większych graczy, łącznie z Międzynarodowym Funduszem Walutowym.

>>> Polecamy: Pomimo 10-proc. wzrostu PKB, Islandia szykuje się na kolejny kryzys