Jeszcze przed chwilą resort energii twardo zapowiadał, że w następnym sezonie grzewczym ograniczy sprzedaż węgla słabej jakości. Dziś już nie jest to takie pewne
Ministerstwo, które jeszcze kilka tygodni temu było zdecydowanym zwolennikiem ostrzejszych regulacji, teraz twierdzi, że ich pośpieszne wprowadzenie może być dramatyczne w skutkach. Argumentuje to tak: ceny lepszego węgla podskoczą, mieszkańców nie będzie stać na zakup dobrej jakości surowca, więc będą palić w piecach czym popadnie, np. śmieciami. W efekcie doszłoby do jeszcze większego zanieczyszczenia powietrza.

Trudna definicja

Po tym, jak ubiegłej zimy wiele polskich miast spowił gęsty i szkodliwy smog, Komitet Ekonomiczny Rady Ministrów zarekomendował wprowadzenie norm jakości dla paliw, którymi ogrzewane są domy. Na początku lutego Ministerstwo Energii przygotowało projekt nowelizacji ustawy o systemie monitorowania i kontrolowania tej jakości oraz kilku rozporządzeń wykonawczych. Nowe przepisy mają zobowiązać sprzedawców, by ci informowali kupujących o jakości i rodzaju sprzedawanego węgla. Do tego dochodzi zakaz wprowadzania do obrotu węgla niesortowanego oraz takiego, który nie spełnia norm.
– O ich wprowadzenie od dawna apelują organizacje społeczne i ekologiczne. Złej jakości surowiec jest ich zdaniem jedną z głównych przyczyn powstawania smogu. Problem w tym, że definicja węgla niskiej jakości nie jest prosta do określenia z uwagi na to, że składa się na nią kilka kryteriów, np. wskaźnik wartości opałowej czy chemicznej – wyjaśnia dr Paweł Pudłowski, poseł Nowoczesnej. W związku z tym zapytał on resort, czy realne jest szybkie wprowadzenie norm jakości węgla.
Reklama

Co gorsze: muły czy śmieci

– Termin wejścia w życie projektowanych aktów prawnych będzie zależał od wyników konsultacji społecznych i uzgodnień międzyresortowych – odpowiada minister energii Krzysztof Tchórzewski. – Resort jest świadomy oczekiwań części obywateli dotyczących wejścia przepisów w życie przed sezonem grzewczym 2017/2018 – dodaje. Ale za chwilę zaznacza, że należy wziąć pod uwagę to, iż firmy nie będą w stanie przestawić produkcji w tak krótkim czasie.
Gromadzenie zapasów paliwa na sezon grzewczy rozpoczyna się już w okresie letnim. Szybkie wprowadzenie obostrzeń miałoby spowodować deficyt węgla kamiennego dla odbiorców z sektora komunalno-bytowego. A to z kolei – zdaniem ministerstwa – skutkowałoby podwyżkami cen. I efekt nowych przepisów byłby odwrotny do zamierzonego: część domostw zamiast węgla spalałaby drewno czy wręcz śmieci i smog byłby jeszcze większy.
– Lepsze efekty może przynieść wprowadzenie wymagań jakościowych dopiero od sezonu grzewczego 2018/2019 – przekonuje Krzysztof Tchórzewski. A to nie podoba się ekologom.
– Odraczanie wejścia w życie przepisów o rok byłoby niewskazane – uważa Wojciech Kukuła z fundacji ClientEarth Prawnicy dla Ziemi. – Siłą rzeczy paliwa lepszej jakości są droższe, ale za to są wydajniejsze. Wprowadzenie zakazu sprzedaży detalicznej tych najgorszych to absolutna konieczność, nie ma co dłużej czekać – uważa.

Uwzględnione uwagi

Ekolodzy chwalą natomiast resort za to, że po konsultacjach zmienił projekty.
– Przedstawiona w lutym pierwsza propozycja nowych regulacji nie wprowadzała praktycznie żadnych istotnych obostrzeń wobec węgla sprzedawanego gospodarstwom domowym, a co za tym idzie nie mogłaby poprawić jakości powietrza w Polsce. Nadal dostępne w sprzedaży byłyby najgorszej jakości muły, flotokoncentraty, węgiel brunatny, węgiel o wysokiej zawartości wilgoci, siarki i popiołu – wylicza Kukuła. Ale przyznaje, że ostatecznie ministerstwo uwzględniło te uwagi ekologów. – Choć na razie jeszcze nie wiemy, w jakim dokładnie kształcie, bo resort nie przedstawił kolejnej wersji projektów – komentuje ekspert fundacji ClientEarth.
Ministerstwo Energii przychyliło się do opinii, że wspomniane muły, flotokoncentraty czy węgiel brunatny nie nadają się do stosowania w sektorze komunalno-bytowym, i to niezależnie od ich jakości. Ich spalanie w domowych piecach uwalnia do atmosfery wiele szkodliwych związków. Dlatego handel detaliczny nimi ma być zabroniony. Podobnie jak paliwami mieszanymi.
Z opublikowanego dokumentu wynika ponadto, że ustawa miałaby zostać uchwalona z trzymiesięcznym vacatio legis. Po zaaprobowaniu nowej wersji projektu przez Radę Ministrów proponowane ograniczenia muszą jeszcze zostać przyjęte przez Sejm oraz zaakceptowane przez Komisję Europejską.