Śledztwa dotyczą zarówno domniemanych współpracowników tureckiego wywiadu MIT, jak również osób przekazujących informacje Turecko-Islamskiej Unii Stowarzyszeń Religijnych (Ditib) - informuje "Die Welt".

Tureccy agenci inwigilują w Niemczech osoby uznane przez tureckie służby za sympatyków mieszkającego w USA islamskiego kaznodziei Fethullaha Gulena. Ankara oskarża go o inspirowanie próby puczu, do której doszło w Turcji w lipcu 2016 roku.

Władze tureckie przekazały w marcu stronie niemieckiej informacje o osobach, które według Ankary mają powiązana z ugrupowaniami terrorystycznymi. Wcześniej, w lutym br., MIT przekazał szefowi niemieckiego wywiadu BND listę 358 nazwisk domniemanych sympatyków Gulena w Niemczech. Przekazano też listę ponad 200 powiązanych rzekomo z Gulenem związków, szkół i innych instytucji.

Lista zawiera adresy, numery telefonów i zdjęcia osób uznanych przez tureckie służby za podejrzane. Nie wiadomo na razie, kto zebrał te informacje.

Reklama

"Die Welt" zwraca uwagę, że źródła w niemieckim parlamencie mówią nawet o rzekomych przygotowaniach do uprowadzenia z Niemiec tureckich opozycjonistów.

Posłanka partii Die Linke (Lewica) Sevim Dagdelen, która jest autorką interpelacji, zarzuciła niemieckim władzom opieszałość, co umożliwiło imamom podejrzanym o szpiegostwo wyjazd do Turcji.

Zdaniem niemieckich mediów turecki wywiad MIT dysponuje na terenie Niemiec siatką agentów liczącą 6000 współpracowników.

Oburzenie niemieckiej opinii publicznej wywołała informacja, że na przekazanej Berlinowi liście domniemanych sympatyków Gulena znalazło się nazwisko szefowej grupy niemiecko-tureckiej w Bundestagu Michelle Muentefering oraz lokalnej berlińskiej polityk Emine Demirbueken-Wegner.

Niemieckie służby podkreślają, że rząd Turcji nie dostarczył dotąd żadnego dowodu, że za ubiegłoroczną próbą puczu stał Gulen.

16 kwietnia Turcy mają odpowiedzieć w referendum, czy popierają zmiany w tureckiej konstytucji wprowadzające system prezydencki. Zamysł ten, według Ankary konieczny do zapewnienia stabilności państwa, niepokoi przeciwników tureckiego prezydenta Recepa Tayyipa Erdogana, którzy oskarżają go o autorytaryzm, zwłaszcza po czystkach przeprowadzonych po puczu.

Od końca marca do 9 kwietnia mieszkający w Niemczech Turcy (wśród których 1,4 mln ma prawo głosu) uczestniczą w tym referendum.

Z Berlina Jacek Lepiarz (PAP)

lep/ kot/ kar/