Obiecałem sobie, że nie będę podejmował tematów łatwych ani oczywistych. Czyli nie będę kopał leżących. Takimi firmami, o których myślałem, że nie będę o nich pisał, są Integer.pl oraz InPost. Bo to żadna przyjemność pisać o przesyłkach sądowych, które nie dotarły do adresata, tylko wylądowały gdzieś w beczce po śledziach.
No i minął rok. Rok, od kiedy mam przyjemność pisać felietony do poniedziałkowych wydań Dziennika Gazety Prawnej, a państwo muszą się ze mną męczyć. Kiedy redakcja zwróciła się propozycją pisania, obiecałem sobie, że nie będę podejmował tematów łatwych ani oczywistych. Czyli nie będę kopał leżących. Takimi firmami, o których myślałem, że nie będę o nich pisał, są Integer.pl oraz InPost. Bo to żadna przyjemność pisać o przesyłkach sądowych, które nie dotarły do adresata, tylko wylądowały gdzieś w beczce po śledziach.
Przeczytałem miesiąc temu komunikaty bieżące tych spółek dotyczące wezwań do sprzedaży akcji. I w końcu postanowiłem odstąpić od swojego postanowienia.
Warunki początkowe wyglądały tak: rynek kapitałowy był miejscem, gdzie Integer.pl pozyskał ogromne środki na swój rozwój. Przez 10 lat spółka przeprowadziła emisje akcji serii od E do M, pozyskując łącznie 400 mln zł. Dodatkowo za 120 mln zł sprzedała inwestorom część posiadanych przez siebie akcji InPostu. Łącznie 520 mln zł.
Ceny? Inwestorzy obejmowali kolejne emisje Integer.pl, płacąc nawet 250 zł za akcję, z kolei akcje InPostu kupowali po 25 zł. Ale to było dwa lata temu. Pan prezes zostawił sobie po 30 proc. w każdej ze spółek. A resztę ma rynek. Drobni inwestorzy byli kochani, fundusze inwestycyjne wspaniałe, a fundusze emerytalne... wprost cudowne.
Reklama
Minęły dwa lata. Akcje Integer.pl spadły do 25 zł, InPostu zaś do 9 zł. A pan prezes? Wraz z funduszem Advent wzywają akcjonariuszy do sprzedaży wszystkich akcji w obu spółkach. A że zgodnie z przepisami zarząd spółki zobowiązany jest do przedstawienia swojej opinii dotyczącej ogłoszonych wezwań...
Jakież jest stanowisko pana prezesa, laureata wielu prestiżowych nagród i wyróżnień? W skrócie największym... wypad z baru! A dokładniej? Na początek wymienia on zobowiązania Integer.pl z tytułu obligacji (65 mln zł), kredytu (26,3 mln zł) oraz z opcji wyjścia dwóch funduszy ze spółki zależnej EasyPack (27 mln euro). Później oświadcza, że „w ocenie zarządu istnieje wysokie prawdopodobieństwo postawienia zobowiązań w stan wymagalności w ciągu kolejnych trzech miesięcy, w przypadku gdy nie dojdzie do nabycia akcji przez wzywających w wezwaniu. Zaspokojenie tych zobowiązań w tak krótkim okresie może być trudne i niezależne od działań podejmowanych przez zarząd”. Czyli jak nie sprzedacie akcji, to spółka zbankrutuje. Z opinii dotyczącej wezwania ogłoszonego przez InPost to nawet zrobiono sprzedaż wiązaną. Ponownie wymieniono zobowiązania Integer.pl, ale dodano jeszcze 14,7 mln zł kredytu samej spółki, informując jednocześnie, że oba wezwania muszą się udać.
Chciałem zwrócić uwagę, że powyższe wypowiedzi są wyjątkowo niebezpieczne. Bo mogą się stać samospełniającą się prognozą. No i blisko od nich do odpowiedzialności wynikającej z prawa upadłościowego oraz z ordynacji podatkowej. Dlatego w kolejnym zdaniu jest zapewnienie, że „w ocenie zarządu na dzień niniejszego stanowiska nie zostały spełnione podstawy do zgłoszenia wniosku o ogłoszenie upadłości spółki”.
A cel ogłoszonego wezwania? Advent zamierza dokapitalizować spółkę. „Dodatkowy kapitał, jak również środki obrotowe będą przeznaczane w pierwszej kolejności na spłatę zobowiązań spółki, które na dzień dzisiejszy nie mogą zostać obsłużone. Dodatkowo dokapitalizowanie spółki jest konieczne do zbudowania masy krytycznej paczkomatów w Polsce oraz na rynkach zagranicznych poprzez wsparcie rozwoju organicznego oraz przez akwizycje”.
To jak to jest? Jak bankructwo, to z inwestorami giełdowymi, ale świetlana przyszłość to już bez nich. Drodzy inwestorzy, drobni i instytucjonalni, byliście PDK – prostymi dawcami kapitału – i wasza rola już się skończyła. Bo straty są wasze, a zyski będą nasze. Wyobrażam sobie irytację przedstawicieli funduszy inwestycyjnych, które mają w swoich aktywach akcje obu spółek. Mogą odpowiedzieć na wezwanie i sprzedać akcje, ratując część zainwestowanych środków. Czyli wstać i wyjść z baru.
Jest jeszcze inna możliwość. Chociaż są rozproszeni, mają teraz większość w każdej ze spółek. Mogą więc zażądać zwołania nadzwyczajnego walnego zgromadzenia lub zaproponować, żeby do porządku obrad najbliższego walnego zgromadzenia – a takie musi przecież odbyć się niebawem – wprowadzić odpowiednie punkty. Służę pomocą: na początek odwołanie członków zarządu (art. 370 par. 1 k.s.h.). Później wybór członków rady nadzorczej w głosowaniu oddzielnymi grupami (art. 385 k.s.h.) i oddelegowanie ich do indywidualnego wykonywania czynności nadzorczych (art. 390 k.s.h.) lub powołanie audytora do spraw szczególnych (art. 84 ustawy o ofercie publicznej). Warto sprawdzić, co pan prezes ukrył w tych beczkach po śledziach. Będzie zabawa, będzie się działo. ⒸⓅ